piątek, 18 lipca 2014

Rozdział 15


* Luke, Kyra, Michael *
* Lena, Seth, Saymon *
 
 
     Cała piątka weszła do miasta ognistych elfów. Strażnicy powiedzieli im, którą drogą dojść do najbliższego i zarazem jedynego medyka. Droga prowadziła na północną stronę miasta i prowadziła przez jego centrum, gdzie był targ. Jako że Diana i Kyra były dziewczynami, rzuciły się w wir zakupów, gdy Kastiel, Luke i chory Michael chodzili za nimi jak cienie.
- Moje drogie, ale pamiętacie że w każdej chwili Michael może ducha wyzionąć? Ciuchy i tak Wam na wojnie nie będą potrzebne.- powiedział Kastiel.
- Kurde, Kasti! Czy chodź raz nie możemy odpocząć od tego wszystkiego?! Ja rozumiem, Michael został ukuty ogonem Chimery i jest zatruty, ale, na przykład dla mnie, to jest za wiele. Chociaż ten jeden raz, nie czepiaj się.- odpowiedziała zdenerwowanym tonem Diana.
- Że ja się czepiam, tak?  Kurde, Diana, zrozum. Jeśli nie zdążymy na czas dotrzeć do Kryształowej Góry a Krąg będzie miał pełną moc, znów nastaną mroczne czasy gdzie będą mordowani ci, którzy nie podporządkują się starej, a zarazem nowej, władzy. Może i się czepiam, może jestem najgorszym bratem, ale teraz trzeba myśleć w przyszłość. Michael może zginąć w każdej chwili, jeśli nie podamy mu Łzy Jednorożca. Wszyscy członkowie Kręgu Trzynastu są razem, lecz nie mają mocy co jest tylko kwestią czasu, którego nie mamy a ty robisz sobie zakupy.
- Ma trochę racji. Chodźmy lepiej do medyka.- powiedziała Kyra i odłożyła bluzkę, którą podniosła. Diana rzuciła bransoletką do koszyka, z którego ją wyjęła, i spojrzała lekko poddenerwowana na brata. Lecz miał rację, Krąg jest pełen i szuka sposobu, aby zdobyć swoje moce. Odeszli od targu i ruszyli w kierunku medyka.
      Byli już niedaleko, gdy zobaczył ich jakiś starszy elf. Pierwsze co zrobił, to zaczął krzyczeć na widok Michaela. Elf był pewien, że chłopak został przemieniony w jednego ze sług Moragatha. Diana podbiegła do niego i starzec zamilkł i odszedł.
- Co mu zrobiłaś?- zapytał Michael.
- Zaklęcie uspokajające. Proste i skuteczne.- uśmiechnęła się i ruszyli dalej. Po pięciu minutach dotarli do wielkiego domu z czerwonym dachem. Zrobiony był z czerwonej cegły a w oknach wisiały pomarańczowo-żółte zasłony. Podeszli do drzwi i zapukali. Po chwili otworzył je stary elf z długą, siwą brodą i łysiną na głowie. Oczy miał koloru złotego i wyraźne były zmarszczki na jego twarzy, co mówiło że był naprawdę stary.
- Czego chcecie?- zapytał przyglądając się każdemu po kolei.
- Mieliśmy się stawić na jakieś badania, które mają pokazać innym że sługi Moragatha nas nie przemieniły. I jeszcze mamy pytanie.
- Jakież to pytanie?
- Posiada pan Łzy Jednorożca?- mężczyzna podrapał się po brodzie.
- Mam jeszcze jedną. Proszę, zapraszam.- gestem ręki wskazał im gdzie mają wejść i zaczekać. Weszli i usiedli w wielkiej poczekalni. Elf wszedł do swojego biura i po chwili poprosił do siebie Michaela. Widział on, że chłopak jest zatruty jadem Chimery. Weszli razem do gabinetu. Elf pomógł usiąść blondynowi na fotelu.
- Proszę. Napij się tego, a poczujesz się lepiej.- powiedział starzec, lekko się uśmiechając. Chłopak wziął szklankę ze srebrnym płynem i wypił do dna. Po chwili poczuł jak ból znika i odetchnął z ulgą.
- Dziękuję.- powiedział ostawiając szklankę i wycierając usta.
- Nie musisz dziękować, taka moja praca. Mam do ciebie prośbę, powiedz mi, jak to się stało że zostałeś zatruty jadem Chimery? Bo te stworzenia są prawdziwą rzadkością, odkąd demony pałętają się po pustyni.
- No... dobrze. To było tak że razem z innymi wyszliśmy ze schronu elfów ognia i kilka metrów dalej, w wiosce z tego co pamiętam, zaatakowały nas Behemoty. Pokonaliśmy je, lecz pojawiły się kolejne a razem z nimi Chimera. No i podczas walki z nią, dostałem jej ogonem i w taki oto sposób zostałem zarażony.- powiedział, a medyk zrobił wielkie oczy. Przez chwilę niedowierzał chłopakowi, lecz po co miał by kłamać? Uwierzył mu, zrobił badania o które prosili strażnicy i zbadał całą resztę.
      Po dwóch godzinach byli wolni. Podziękowali elfowi za uzdrowienie Michaela i za zrobienie badań i wyszli. Pokierowali się prosto do centrum, gdzie cały bazar zniknął, i stała tam jedynie fontanna.
- To co? Do Shan'Dun?- zapytał Luke.
- Raczej tak bo skoro nie mamy co do roboty tutaj, to po co marnować czas.- powiedział Kastiel i wyruszyli do wschodniej bramy, skąd było najbliżej do miasta mrocznych elfów. Lecz już po opuszczeniu Ognistych Kłów, piątka przyjaciół napotkała problemy. Była noc, co oznaczało że raptownie z ciemności mogą wyskoczyć jakieś potwory. Dodatkowo to nie była zwykła noc. Podczas jej trwania nie było można użyć żadnej mocy, żadnego zaklęcia a wszystkie działające, przestają działać. Jedynie władcy którejś z ras, bądź ich potomkowie miały na tyle mocy, by użyć jej w ciągu nocy. Właśnie tak samo się działo się kilka dni przed wybuchem gniewu Kręgu, który skutkował rozerwaniem kontynentu a także ich śmiercią. Luke, Kyra, Michael a także ich elficcy towarzysze bali się, że nie zdążą na czas dotrzeć do Kryształowej Góry po miecz. Zaczęli więc biec, lecz po kilku przebiegniętych metrach, powalił ich ogromny powiew wiatru. Zdziwili się, bo nikt, no prawie nikt, nie mógł użyć mocy. Kastiel podniósł się najszybciej jak dał radę i spojrzał przed siebie. Zobaczył Pięć postaci biegnącym ku niemu i jego przyjaciołom. Kazał im szybko wstać i wyciągnąć bronie. Jeden z nadbiegających znów stworzył podmuch wiatru, lecz tym razem, nikogo nie powalił. Diana i Kyra naciągnęły cięciwy i były gotowe do strzału.
- Kyra, nie strzelaj!- usłyszeli dziewczęcy głos. Łuczniczka opuściła łuk i wytężyła wzrok. Zdawało jej się, albo zobaczyła...
- Lena? To ty?!- zapytała stawiając niepewnie kroki w przód. Gdy tylko piątka podbiegających była na tyle blisko, by móc ich zidentyfikować, okazało się że to oni. Trójka poszukiwaczy z Xu w towarzystwie dwóch elfów. Gdy tylko wszyscy się rozpoznali, rzucili się na siebie i przytulali. Kyra z Saymonem, Lena z Lukiem i Kyra z Sethem. Potem zmienili się i tak kilka razy. Radości by nie było końca, gdyby nie fakt że otoczyły ich skrzydlate stwory. Było ich bardzo dużo i otoczyły całą dziesiątkę poszukiwaczy. Oni natomiast ustawili się w kręgu, plecami do siebie wyciągając swoje bronie. Jedynie Seth nie wiedział co ma zrobić ze swoją.
- Jeśli umiesz strzelać, niechaj zamieni się w łuk.- powiedziała Kyra a chłopak przytaknął. Po chwili w jego dłoni, zamiast kawałka patyka, pojawił się piękny, drewniany łuk a na plecach poczuł lekki ciężar. Potknął dłonią i okazał się że i kołczan się stworzył. On, Kyra i Diana nałożyli strzały na cięciwy, naciągnęli je i synchronicznie strzelili w niebo. Mimo iż Seth nie miał żadnych zdolności magicznych związanych z łucznictwem, to jego broń sama w sobie miała cząstkę tej że magii. W trzech miejscach spadły deszcze strzał, które zabijały tyły wroga.
-Dlaczego deszcz strzał działa, a nasze czary nie działają?!- zapytał poddenerwowany Luke.
- Bo wasze czary opierają się jedynie na mocy żywiołów, a do użycia naszych jest potrzebne, w pewnym sensie poświęcenie czegoś. W tym przypadku strzały.- wyjaśniła Kyra. W tym też momencie potwory zawyły przeraźliwie i rozpoczęła się walka.
       Pierwsza fala rzuciła się na młodych ludzi. Kastiel obrócił mieczem w dłoni i odciął dwóch stworom głowy. Następnie obrócił się i wycelował ostrzem miecza w serce. Trafił i pozbawił życia kolejnego potwora. Niestety, jeden z nich uderzył go w plecy, przez co młody elf upadł na ziemię. Położył się na plecy i niczym kangur, uderzył obiema nogami atakującego i wbił mu miecz w szyję.


Koniec części pierwszej rozdziału
_________________________________________________________

Nietypowe zakończenie, wiem. Raz na jakiś czas i ja chcę pobawić się w Polsat :)
No, ale pisajcie jak podobało wam się to coś. Tak, to coś, bo nie podoba mi się rozdział. Gdy będę miała lepszy pomysł to go poprawię, ale tym czasem będzie to. Ostatnio i tak nie mam pomysłów, więc cud że ten rozdział się pojawił...
No, pisajcie co myślicie itd.
Pozdrawiam,
Elfik Elen