poniedziałek, 27 stycznia 2014

Rozdział 13

    Pierwsza grupa
  Nasi milusińscy weszli w zachodni korytarz. Niestety było w nim tak ciemno że widzenie czegokolwiek było nie lada wyczynem. Luke chcąc pomóc wziął do jednej ręki jedną z pochodni a drugą namalował pewien symbol mówiąc:
- Płomienny dotyk. Po rzuceniu zaklęcia młody czarodziej drugą ręką dotkną trzon pochodni, który po chwili zapłoną. Od tej pory mieli źródło światła. Idąc przed siebie zauważyli jak coś się ruszyło, a raczej przebiegło daleko przed nimi. Lena podniosła nieco swoją laskę i uderzyła jej końcem o ziemię. Zamroziła dwóch szkieletów-łuczników. Kyra zacisnęła rękę na łuku, wyciągnęła strzałę z kołczana i strzeliła w jednego z kościanych strzelców. Tak jak myślała, jej broń stworzyła jedną widmową strzałę która poleciała w stronę drugiego wroga. Można rzec że jednym strzałem zabiła przeciwników.
   Szli przed siebie przez godzinę. Dotarli do małej sali w której zatrzymali się by odpocząć i coś zjeść. Nagle usłyszeli jak coś się ruszyło w korytarzu obok. Lena podniosła gruby kij z podłogi, podeszła do pochodni brata by go zapalić i poszła sprawdzić dziwne odgłosy.
- A więc Luke, muszę o coś ciebie zapytać...
- Wal śmiało. Odpowiem na wszystkie twoje pytania.- nastolatkowie się nieco zarumienili.
- Jak to się stało że zginęliście?- chłopaka nieco zamurowało gdy usłyszał pytanie przyjaciółki, lecz zebrał się do kupy i odpowiedział na jej pytanie.
- Stało się to w dziwny sposób. Podczas Wojny gdy wszyscy walczyli nam kazano się wycofać i biec do starego domu w którym mieliśmy przeczekać całą tą bitwę. W połowie drogi zjawiła się postać w kapturze i zaczęła iść razem z nami. Myśleliśmy że jest to jedna z osób której też kazano uciekać by się ukryć. I na nasze nieszczęście nie była to niewinna osóbka lecz płatny zabójca. Najpierw zabił Lenę.- po tych słowach w jego oczach pojawiły się łzy- Zrobił to z taką brutalnością o której nie miałem pojęcia. Cisnąłem w jego kierunku kulę ognia ale chybiłem. Zbliżył się do mnie. Odepchną mocno w stronę ściany skalnej i przycisną z ogromną siłą. Nie miałem jak się bronić. Następnie wyją sztylet z kieszeni i najwyraźniej zabił mnie nim.- spuścił głowę i zaczął płakać. Kyra słysząc to wszystko o czym mówił, przytuliła się do niego bardzo czule. Chłopak podniósł głowę i spojrzeli sobie głęboko w oczy. Po chwili nastolatka przybliżyła głowę do głowy przyjaciela i pocałowała w usta. Luke odwzajemnił pocałunek. Kyra zarzuciła mi ręce na szyję a on objął ją w pasie. W tym samym momencie przyszła Lena.
- Oj przepraszam.- była bardzo zadowolona z tej całej sytuacji. Nastolatkowie przestali się całować, spojrzeli na siebie i zaśmiali się a Lena razem z nimi, po czym kontynuowała.
- Wiem że od dawna o tym marzyliście ale musimy iść dalej. Ktoś nas śledzi.- po tych słowach pokazała im zakrwawiony, zardzewiały miecz.
- Ale to nie twoja...- zapytał niepewnie Luke po czym wstał razem z Kyrą.
- Nie to nie moja krew, lecz jest świeża. Możliwe że któryś z naszych przyjaciół został ugodzony tym mieczem.- nie wiedziała czemu ale w tym momencie pomyślała o Ishtarze.
- Więc masz rację,- wtrąciła się Kyra- Musimy iść dalej.
  Po tych słowach Luke podniósł pochodnię i weszli w kolejny korytarz.

Druga grupa
  Idąc wschodnim korytarzem, który był dobrze oświetlony, Ishtarowi nie dawała spokoju jedna myśl: czy Lena jest cała i zdrowa. Skręcili wchodząc w kolejny korytarz i zauważyli jak coś ogromnego zbliża się do nich w szybkim tempie.
- Ognisty demon!- krzykną Michael a na jego słowa Ishtar wraz z Alistarem wyciągnęli swoje miecze z pokrowców. Stwór był już naprawdę blisko aż nagle padł martwy na ziemię. Miranda zabiła go jednym ze swoich Księżycowych Noży. Podeszła do zwłok i wyciągnęła broń, wycierając krew wroga o jego skórę.
- No co? Ktoś musiał go zabić.- mówiąc to uśmiechnęła się szeroko. Wszyscy byli pod wrażeniem umiejętności dziewczyny bowiem trafiła demonowi prosto w serce. Poszli dalej, lecz nie chowali już broni. Dotarli do wielkiej sali w której stały mosiężne posągi przypominające wyglądem ludzkie sylwetki.
- One się ruszają!- krzykną Alistar- To pułapka!.- na te słowa posągi zrobiły krok do przodu wyciągając swoje bronie. Rozpoczęła się walka. Na Ishtara napadły trzy, niewielkie posągi przypominające wyglądem krasnoludy. Chłopak poradził sobie bez większych problemów. Do jego brata podeszły cztery wysokie figury. Pokonał trzech bo jednego zabił Michael stojący niedaleko. Zabił go zaklęciem "Kuli światłości". Do Mirandy podeszły dwa posągi. Jednego zabiła nożem do rzucania a jednego zatrutym sztyletem. Niestety zadając ostateczny cios wrogowi sama doznała obrażeń. Figura rzuciła nią o ścianę. Michael podbiegł do dziewczyny. Z torby wyjął jeden za zwojów. Namalował identyczny symbol po czym powiedział:
- Regeneracja.- dziewczyna podniosła się nagle i przytuliła do uzdrowiciela szepcząc do ucha:
- Dziękuje.- chłopak odwzajemnił gest dziewczyny i wstali razem.
- Nie chcę przerywać gołąbeczki- wtrącił się Alistar i wraz z bratem zachichotali- ale musimy iść dalej, jeśli mamy zdążyć na czas.
- Tak masz rację- dziewczyna dała całusa w policzek Michaela a chłopak zarumienił się. Wszyscy czworo poszli dalej.

____________________________________________________________________

Hejka! Co sądzicie o tym? Wiem może i mało się działo, ale zapewniam was że w kolejnym rozdziale pojawi się o wiele więcej akcji, mogę wam to obiecać. A więc do kolejnego posta!
PS. Komentujcie śmiało! <3

Rozdział 12

   Idąc w kierunku Krypty, nastolatkowie zastanawiali się co mogą w niej spotkać. Nieumarłych? Demony? A może duchy? Te pytania dręczyły grupę do chwili gdy stanęli przed miejscem ich testu. Czekali już na nich Rohen, Setarius a także mężczyzna z Wielkiej Sali w ośrodku szkoleniowym. Nim weszli za bramy cmentarza na którym znajdowała się ów Krypta, stary mag zatrzymał Lenę i Kyrę.
- Moje drogie, niestety mam złe wieści.
- Jak to?- zapytała łuczniczka.
- Będziemy musieli się podzielić na dwie grupy.
- I dopiero nam o tym mówisz?!- zapytała nieco Lena.
- Tak wiem że powinienem powiedzieć to wcześniej, ale myślałem że nie będzie takiej konieczności.
  Dziewczyny wraz ze starcem przyspieszyli kroku, dołączając do reszty. Stanęli przed wejściem do zniszczonego, niedużego budynku. Jako pierwszy, mówić zaczął tajemniczy mężczyzna.
- Moi drodzy! Stoimy przed Starą Kryptą w której spoczywa przede wszystkim ciało jednego z Magów Kręgu, iluzjonisty Grima Szkarłatnego. Niestety spokój zmarłych w tej krypcie został zaburzony. Nie wiemy dlaczego i tu widzimy wasze zadanie. Musicie się dowiedzieć co jest przyczyną zakłóceń spoczynku zmarłych i zniszczenie źródła.- przerwał gdyż Rohen dał mu znak że chce zabrać głos. Mężczyzna pozwolił mu po czym stary mag zaczął:
- Z pewnością nie będzie to proste zadanie, więc mamy coś dla naszych magów. Mam nadzieję że to pomoże.- ruchem dłoni przywołał trzy skórzane torby i podał je dla Lenie, Luke'owi i Michaelowi. Założyli je dostrzegając że są jest w nich kilka zwojów i innych rzeczy.
- A co z podziałem na grupy?- wtrąciła Kyra poprawiając kołczan ze strzałami.
- Jakimi grupami? O czym ty mówisz?- młodzi bohaterowie zaczęli wypytywać z widocznym zdziwieniem.
- Podzielicie się na dwie grupy. Po wejściu do Krypty jedna pójcie na wschód a druga na zachód. Wasze drogi się zejdą na końcu krypty.
- No dobra to ja wybieram Michaela, Mirandę i mojego młodszego braciszka- powiedział Alistar.
- To mi zostaje zabrać Luke'a i Kyrę.- powiedziała z radością Lena.
- To skoro podzieliliście się na grupy- zaczął Setarius- to nie ma co tracić czasu. Idźcie do środka i zacznijcie swój test.- po tych słowach trójka mężczyzn odeszła w stronę wyjścia z cmentarza. Nastolatkowie nie zwlekali i weszli w głąb Krypt.
   Zeszli po kręconych schodach w dół. Gdy weszli do pomieszczenia z którego odchodziły dwie drogi, na wschód i zachód pożegnali się mówiąc:
- To co? Niedługo się widzimy na końcu krypty?- zapytała z łzami w oczach Lena .
- Nie płacz.- podszedł do niej Ishtar i przytulił ją.- Pewnie że się zobaczymy.- po tych słowach chłopak puścił ją i wrócił do swojej grupy.
- Ale chwila. Co zrobimy gdy któraś grupa będzie pierwsza na końcu?- zapytała Miranda.
- Jak to co? Czeka na drugą.- powiedział Luke.
- No dobra. Zaczynajmy ten test. Im szybciej tym lepiej.- stwierdził stanowczo Michael.
- Ok. To do zobaczenia i powodzenia!- powiedziała Kyra po czym wraz se swoją grupą poszła w zachodni korytarz. Druga grupa poszła w przeciwną stronę.

______________________________________________________________________

Siemka moje ziomki <3
Jak myślicie, czy uda im się zdać test i czy wszyscy przeżyją? Czekam na komentarze!
Kolejny rozdział postaram się dodać dziś do godziny 18.00. Do następnego posta!  

niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział 11

   Idąc do zbrojowni Alistar rozmyślał dlaczego to oni zostali wybrani do tego zadania. Stało się to przypadkiem czy też ktoś to wcześniej ustalił? Nie znał odpowiedzi na dręczące go pytania. Byli w połowie drogi gdy usłyszał jak troje dzieci rozmawiało o nim i jego przyjaciołach. Maluchy mówiły coś o Braterstwie i że są jego członkami, lecz Alistar nic nie rozumiał. Postanowił więc że gdy dojdą do zbrojowni natychmiast zapyta o to Rohena.
   Po piętnastu minutach doszli do zbrojowni gdzie czekała na nich reszta. Rohen stanął przed grupą nastolatków i zaczął mówić:
- Dobrze, skoro jesteśmy wszyscy razem odpowiem na wasze pytania dotyczące testu i zadania które was czeka.
- No więc zapytam ponownie- Alistar zaczął jako pierwszy- Dlaczego my?
- Należycie do Braterstwa Świtu. Jest to organizacja stworzona przez samych Magów Kręgu która miała na celu obronę słabszych ras a także bardzo dalekich krain.
- Braterstwa Świtu? Przecież nigdzie się nie zapisywaliśmy ani nic w tym rodzaju.- powiedział Ishtar.
- Osobiście się nie zapisywaliście. Wasi rodzice należeli do tej organizacji przez co wy też. To oni was zapisali gdy jeszcze byliście niemowlakami.
- No dobrze.- zaczęła Miranda- Ale to nie mówi dlaczego akurat na nas padło. Przecież są inni członkowie.
- Oto właśnie chodzi że nie ma innych członków. Po Wojnie Sześciu Ludów trwającej osiem lat, nastąpiła wojna między dwiema gildiami. Członkowie Braterstwa Świtu walczyli z członkami Gildii Talindu. Nikt nie przeżył.
- No dobrze. Na jedno pytanie nam odpowiedziałeś. Ale jest jeszcze jedno...
- Słucham.
- Kim tak naprawdę jesteś?!- krzykną Luke po czym zasłonił usta dłonią.
- Na to pytanie nie możecie poznać odpowiedzi.
- W takim razie szukaj innych chętnych do wykonania tego zadania.- powiedziała z obojętnością Kyra.
   Nastolatkowie nie dawali za wygraną aż w końcu stary mag zgodził się odpowiedzieć.
- Jestem jednym z Magów Kręgu. Jedynym który przeżył Wojnę.- powiedział to ze smutkiem ale poczuł także wielką ulgę.
- Ja nie mam więcej pytań.- powiedział Alistar.
- Ja też. I ja też już nie mam- powiedziała reszta. Wszyscy pogrążyli się w ciszy którą po kilkunastu minutach przerwał kowal. Przywitał się z Rohenem i zwrócił się do nastolatków.
- No dobrze. Zapewne przyszliście po bronie do wykonania testu. Chodźcie za mną. Nasi bohaterowie poszli posłusznie za kowalem a tuż za nimi szedł Mag Kręgu. Podeszli do stoisk z różnymi broniami. Kowal wziął kilka z nich i zaczął rozdawać każdemu z obecnych.
- No dobrze- zaczął- Najpierw zaczniemy od dziewczyn. Podszedł do Mirandy i powiedział:
- Do ciebie należeć będą: zatruty pajęczy sztylet oraz komplet Księżycowych Noży, które jeśli nie zabiją to przynajmniej poważnie osłabią wroga. Idealna broń na zmiennokształtne stwory i gobliny.- dziewczyna wzięła bronie od kowala, podziękowała mu po czym oddaliła się wypróbować je. Kolejna była Kyra.
- Tobie droga panno dam hm... Łuk Czterech Stron Świata. Przy wystrzeleniu jednej strzały pojawiają się jeszcze trzy widmowe. Świetna broń przeciw orkom czy trollom.- dziewczyna wzięła łuk, podziękowała i zrobiła to samo co Miranda. Ostatnia była Lena.
- A tobie drogie dziecko zostało Lodowe Berło. Gdy uderzysz jego końcem w ziemię, zamrozisz wszystkich twoich wrogów w promieniu dziesięciu metrów.- nastolatka podziękowała, wzięła do ręki laskę i poszła do przyjaciółek.
- Przyszła kolej na chłopaków.- kowal wziął kolejny komplet broni i zaczął od Alistara.
- Ty dostaniesz Pogromcę Orków. Miecz ten został stworzony przez Elfy niedługo przez Wojną. Świeci się na blado-niebiesko gdy w pobliżu znajdują się wrogowie.- chłopak wziął miecz do ręki, podziękował skinieniem głowy i poszedł do dziewczyn. Następny był Ishtar.
- Ty mój drogi dostaniesz Gniew Aonira. Jeśli wierzyć legendom, należał do samego boga światłości. Daje właścicielowi umiejętność czytania w myślach. Idealna broń na istoty nieumarłe.- młodzieniec również wziął miecz do ręki, podziękował i poszedł do reszty grupy.
- Zostało nam dwóch panów. Hm... niech pomyślę. No dobra- podszedł do Luke'a- Tobie dam Berło Płomieni lub zwane też Ognistym Berłem. Umożliwia przywołanie ognistych duchów. Musisz tylko sobie to wyobrazić i uderzyć końcem laski w ziemię.- podał berło chłopakowi który pobiegł do przyjaciół po czym podszedł do Michaela:
- Tobie zostało Wodne Ostrze. Nie ma lepszej broni na wilkołaki i wampiry.- podał broń chłopakowi który podziękował i poszedł do reszty.
- No dobra. To skoro macie bronie nie muszę wam pokazywać jak ich używać. Idźcie teraz do pomieszczenia obok. Tam czeka na was moja współpracownica. Chce wam dać coś jeszcze nim wyruszycie wykonywać test.
    Nastolatkowie poszli do sąsiedniego pokoju w którym czekała na nich elfica. Obróciła się gwałtownie z siedmioma amuletami i woreczkiem w dłoni. Elf zaczął jako pierwszy:
- Wiedziałam że tu wejdziecie.- Luke otwierał już usta by coś powiedzieć lecz elfica go wyprzedziła.- Tak, chce wam coś dać przed tym jak rozpoczniecie swój test.- nasi bohaterowie spojrzeli tylko na siebie.
Zaczęła rozdawać amulety. Jako pierwszą obrała na cel Lenę po czym natychmiastowo się przy niej pojawiła mówiąc:
- Tobie Leno dam Kryształ Aryna, potężnego lodowego smoka. Amulet zwiększy obrażenia zadawane przez twoje zaklęcia.- nałożyła dziewczynie wisior na szyi i podeszła do jej brata.
- Tobie Luke, przypada nosić Bazyliszkowe Oko. Jest to amulet zwiększający siłę zaklęć ognia.- założyła chłopakowi wisior i podeszła do Ishtara i Alistara:
- Wam młodzieńcy powierzę Kryształ Orłów- wręczyła naszyjnik Ishtarowi- oraz Kryształ Nimf. Oba zwiększają umiejętności bojowe posiadaczy.- podała go dla tego drugiego po czym podeszła do Mirandy która rozmawiała z Michaelem.
- Wam gołąbeczki- nastolatkowie zarumienili się a elfica widząc to uśmiechnęła się szeroko- powierzę Kroplę Ducha, która pozwala na bycie niewidzialnym przez pewien okres czasu. Wystarczy że wyobrazisz sobie że jesteś nie widzialna i tak się stanie.- wręczyła Kroplę dla Mirandy i zwróciła się do Michaela- A tobie dam Amulet Mnichów, wzmacniający umiejętności lecznicze, oraz Runy Wyroczni. Jeśli zna się ich działanie to uwierz mi, nie będziesz miał z nimi problemu.- wręczyła chłopakowi oba przedmioty po czym kazała im iść do Krypty w której miał odbyć się test. Poinstruowała ich jak tam dojść i nastolatkowie bezzwłocznie się tam udali myśląc o czekającym ich teście umiejętności.

_______________________________________________________________________

Noo witajcie! Ten rozdział rzeczywiście jest dłuższy niż poprzednie ale tylko dlatego że musiałam wyjaśnić parę kwestii. W szczególnej mierze dziękuje ci Cleo Miachar Cullen oraz tobie Teabunny za częste komentowanie. Dzięki wam czuję że nie piszę tego wszystkiego dla siebie. Jeszcze raz WIELKIE DZIĘKI!

Rozdział 10 + OGŁOSZENIE!

   Nauczyciele oznajmili swoim uczniom iż muszą się natychmiast stawić w Głównej Sali. Sami opiekunowie byli ciekawi o co chodzi, więc poszli wraz ze swoimi podopiecznymi. Nastolatkowie spotkali się na skrzyżowaniu korytarzy prowadzących do sali w której mieli się pojawić, więc utworzyli większą grupę.
   Gdy dochodzili do pomieszczenia w którym miało odbyć się zebranie, Ishtar podszedł do Leny i zapytał:
- A może założymy się kto na nas czeka co? Ten który przegra daje całusa w policzek dla zwycięscy.
Lena tylko zachichotała po czym powiedziała:
- No dobra. Ja obstawiam... Setariusa.
- Ok. A ja obstawiam Rohena i Setariusa, możliwe że w towarzystwie kogoś kogo nie znamy.
- To czyli przegrany daje całusa zwycięscy tak? To możesz się szykować na przegraną.
- Jeszcze zobaczymy.- powiedział to z taką pewnością siebie że aż sam się zdziwił.
   Nasi bohaterowie weszli do środka i zobaczyli że przy wielkiej, pięknie zdobionej ścianie stoją trzy osoby. Jedną był Rohen, drugą Setarius a trzeciej osoby nie mogli rozpoznać. Najwyraźniej nie znali tej postaci lecz na pewno był to mężczyzna, było to widać po rysach twarzy. Nauczyciele weszli tuż za swoimi uczniami, który ustawili się szeregu.
- To co gdzie moja nagroda?- zapytał rozradowany Ishtar. Lena stanęła lekko na palcach i dała całusa w ciepły policzek przyjaciela, po czym zapytała:
- Ale jak ty to zrobiłeś? Znaczy ty wiedziałeś że będą to akurat oni czy po prostu zgadywałeś?
- Powiedzmy że coś przeczuwałem.
- Aha jasne... Patrz bo uwierzę. Musiałeś to wiedzieć!
- Mówię prawdę, po prostu coś czułem.
- Niech ci będzie.
   Gdy dwoje nastolatków przestało rozmawiać, głos zabrał Setarius.
- Zapewne chcecie wiedzieć co tu robicie. Więc od razu powiem że jest to niezwykle poważna sprawa.- przerwał, gdyż głos chciał zabrać Rohen. Stary mag zaczął swoją przemowę:
- Dokładniej chodzi tu o pewne zadanie, które wymagać będzie od was dużej odwagi, męstwa, umiejętności uczenia się na błędach swoich oraz towarzyszy ale w głównej mierze WASZYCH zdolności magicznych czy też fizycznych. Lecz za nim powierzymy wam to zadanie, poddamy was pewnemu testowi.
- Jakiemu testowi?- zapytali zgodnie nastolatkowie z nutką strachu w głosie.
- Będzie polegał na tym- zaczął tajemniczy mężczyzna- abyśmy mogli sprawdzić czy dalibyście radę w prawdziwym zadaniu. W głównej mierze sprawdzimy czy potraficie odnaleźć w sytuacjach bez wyjścia, ale także czy potraficie współpracować. Słyszałem od pewnej osoby o wyczynie Leny i Luke'a- po tych słowach zwrócił się do rodzeństwa- ściślej mówiąc o tym jak pokonaliście wampira. Po was można się spodziewać współpracy, lecz co do reszty nie jestem pewny. Tak czy tak test odbędzie się w Starej Krypcie a waszym zadaniem będzie zaprowadzenie w niej spokoju, gdyż doszły nas słuchy od opiekunów krypty o dziwnych zdarzeniach, które miały w niej miejsce.
   Młodzież słysząc te słowa postawiła wielkie oczy a ich miny wyrażały duże zaskoczenie. Przez chwilę panowała cisza aż przerwał ją Michael.
- A kiedy zaczynamy?- zapytał niepewnym głosem.
- Za 5 godzin.
- 5 GODZIN?!- zapytali zaskoczeni nastolatkowie
- Tak. Lecz najpierw musicie dostać broń i jakieś artefakty wzmacniające, bo test do łatwych nie należy.- powiedział Setarius po czym kontynuował- Idźcie do wschodniego skrzydła ośrodka treningowego. Tam jest zbrojownia w której dostaniecie odpowiednie rzeczy
   Nastolatkowie bez większego zastanowienia pobiegli do zbrojowni. Wszyscy oprócz Alistara który oparł się plecami o ścianę przy drzwiach wejściowych. Widząc go, Rohen podszedł do niego i zapytał:
- Co się dzieje? Bo jak mniemam coś jest na rzeczy.
- No tak.- odparł opychając się od ściany i stając na przeciwko Rohena.- Mam do ciebie pytanie...
- Słucham.
- Dlaczego akurat my? Czemu to na nas padło? Mi możesz powiedzieć.
- Najpierw idź do zbrojowni. Tam się wszystkiego dowiecie.
- Nie! Nie odejdę puki mi nie powiesz!
- Posłuchaj chłopcze- zaczął nieco zdenerwowany mag- nic ci nie powiem bez obecności reszty, więc jeśli chcesz się czegoś dowiedzieć to zapraszam za mną do zbrojowni.- po tych słowach starzec wyminął Alistara i poszedł przed siebie. Chłopak mrukną coś pod nosem i podążył za starym czarodziejem.

______________________________________________________________________

Co sądzicie o tym rozdziale. Jak myślicie, nasi bohaterowie dowiedzą się o co chodzi i czy zaliczą powierzone im zadanie? Piszcie o tym w komentarzach <3

_______________________________________________________________________

OGŁOSZENIE!
Z RACJI TEGO ŻE MÓJ INTERNET JEST NA WYCZERPANIU, NIE WIEM KIEDY DODAM KOLEJNE ROZDZIAŁY. POSTARAM SIĘ DODAC DZIŚ JESZCZE JEDEN ALE NIC NIE OBIECUJĘ :(
ELFIK ELEN

sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział 9

  - Jakich zaklęć bo niedosłyszałem?- zapytał Luke z nutką podniecenia w głosie i lekkim uśmiechem na twarzy.
- Zaklęć masowych, drogie dziecko.
- To super!- powiedziała z entuzjazmem Lena.
- Dobrze skoro się cieszycie, to najpierw zaczniemy od wiedzy teoretycznej. Aby rzucić zaklęcie rażenia masowego nie wystarczy sam symbol, skupienie się i wypowiedzenie nazwy zaklęcia, nie to nie o to chodzi w używaniu tego typu zaklęć. Chodzi tu o przedmiot.
- To co w takim razie jaki to przedmiot?
- Różdżka lub berło magiczne, dlatego też dostaniecie je.- nauczyciel klasną w dłonie a na stołach rodzeństwa pojawiły się różdżki. Nie były to różdżki żywiołów lecz najzwyklejsze różdżki magiczne.- Oto i one. Weście je do dłoni i powiedzcie czy je wyczuwacie.
   Lena wzięła swoją różdżkę do dłoni i po chwili poczuła mrowienie w palcach, co oznaczało że różdżka będzie jej służyć przez 48 godzin. Następnie Luke wziął swoją różdżkę i poczuł jakby tracił czucie w palcach. Trafiła mu się bardzo specyficzna lecz bardzo dobra różdżka. Podobnie jak u jego siostry, różdżka będzie go słuchać przez 48 godzin.
- Wszystko jest jak należy!- powiedziała dziewczyna.
- U mnie też wszystko działa!- odpowiedział chłopak.
- To bardzo dobrze.- nauczyciel spojrzał na młodego uzdrowiciela- Poczekajcie moment sprawdzę jak radzi sobie Michael, a tym czasem zapoznajcie się ze zwojem.
  Rodzeństwo przytaknęło i zaczęło dokładnie oglądać swoje zwoje. Gdy tak oglądali zwoje, postanowili się na chwilkę zamienić zwojami aby poczytać o innych zaklęciach, nie związanych z ich żywiołem. Jednak dostrzegli coś dziwnego. Oba symbole wyły bardzo podobne i różniły się jedynie jedną kreską. W zwoju lodu ów kreska była zakręcona i skierowana w dół a zwoju ognia skierowana ku górze. Natychmiastowo podzielili się uwagą z nauczycielem, gdy ten tylko wrócił na swoje miejsce.
- Proszę pana! Mamy sprawę- krzykną do trenera Luke, który podszedł do rodzeństwa

                           *                         *                         *                           *                         

  Treningi u reszty grupy wyglądały zupełnie inaczej. Kyra strzelała z łuku w jednym końcu sali. Po przeciwnej stronie sali Miranda ćwiczyła rzuty nożami i walkę sztyletem. Na prawo od Mirandy walkę wręcz trenował Ishtar, szło to mu naprawdę świetnie, a naprawo od Kyry trenował Alistar i tak samo jak jego brat ćwiczył walkę wręcz co szło mu równie dobrze co dla brata. Trener stał po środku sali i obserwował każdego uważnie. Na jego lekcjach nie można było rozmawiać, gdyż w walce nie jest to potrzebne. Jedyne słowa które tolerował to były: tak i nie.

                          *                           *                          *                          *

- To czyli wyjaśnione tak?- zapytał nauczyciel magii.
- Tak już wszystko jest jasne.- odpowiedziała Lena a Luke przytakną. Oboje mieli uśmiechy na twarzy. Nauczyciel wrócił na swoje miejsce.
- Dobrze to skoro już wiecie co macie robić i jak, możemy przejść dalej. Jak przed każdym zaklęciem skupcie się na energii lub wyobraźcie sobie jak może wyglądać zaklęcie i namalujcie symbol, ale różdżką, nie palcem czy dłonią.
  Tym razem pierwszy był Luke. Skupianie się mu nie wychodziło w ciągu dalszym więc spróbował wyobrazić jak może wyglądać zaklęcie. Zamknął oczy. Wyobraził sobie deszcz ognistych kul spadających z ogromnej chmury ognia. Namalował symbol i powiedział:
- Deszcz ognia!. Otworzył już oczy i po chwili było tak samo jak sobie wyobraził, pojawiła się chmura ognia z której spadały kule ognia. Wszyscy byli pod wrażeniem nawet Michael odwrócił się zobaczyć jak wyszło mu zaklęcie. Nauczyciel anulował czar. Przyszedł czas na Lenę. Zerknęła ostatni raz jaki symbol powinna namalować i zamknęła oczy by móc się lepiej skupić. Otworzyła je z powrotem co oznaczało że jest gotowa więc namalowała odpowiedni symbol w powietrzu i powiedziała:
- Deszcz lodowych odłamków!- nagle zrobiło się przeraźliwie zimno więc Luke pstrykną w palce i przy każdym obecnym w sali pojawiła się kula ognia która dawała ciepło. Po chwili pojawiła się wielka ciemno-niebieska chmura z której zaczęły spadać ogromne sople i lodowe kule. Każdy był w szoku iż przy rzucaniu zaklęcia nie powinna się obniżyć temperatura, lecz każdy to zbagatelizował. Wszyscy zaczęli gratulować Lenie prawidłowo rzuconego zaklęcia.
   Nagle w sali praktyk magicznych i w sali treningowej wleciał list z wiadomością dla nauczycieli. Pisało w nim iż ich uczniowie muszą się stawić w Głównej Sali na bardzo ważne spotkanie...

______________________________________________________________________


I co sądzicie o atmosferach panujących na lekcjach? Jak myślicie komu lepiej jest się uczyć: u kogoś z kim się rozmawia czy u kogoś kto wcale nie odzywa się na lekcjach, no jedynie półsłówkami. Tutaj macie plan ich sal bo może opis był niejasny
Wiem mistrzynią Paint'a to ja nie jestem ale zawsze lepiej widzieć na własne oczy niżeli coś sobie wyobrażać.
Kolejny rozdział pojawi się jutro. Postaram się go dodać do godziny 18.00

Rozdział 8

  Po tym jak rodzeństwo wyszło z domu medyka i jego córki, spotkali swoich przyjaciół. Kyra szła pod rękę z Mirandą i chichotały patrząc na przypadkowych przechodniów, Ishtar rozmawiał o czymś z Michaelem a Alistar szedł jak zwykle sam.
- Patrzcie kto idzie!- krzykną z radością Michael.- Witam przyjaciele!
- Nie przypominam sobie żebyśmy byli przyjaciółmi.- odparł stanowczo Luke.
- Oj daj mu już spokój! Jest naprawdę fajny, wbrew pozorom- powiedziała roześmiana Kyra.
- Może się kiedyś o tym przekonasz, braciszku.
- Może kiedyś... to co wszyscy idziemy do centrum?
- Na to wychodzi.- powiedział Alistar
- A bym zapomniała- zaczęła Miranda- skąd macie takie szaty? Bo są naprawdę fajne.
- Dała nam je córka medyka u którego nocowaliśmy- powiedział Luke
- Zakochana córka medyka, chciałeś powiedzieć braciszku- powiedziała Lena obejmując brata po siostrzanemu.
- Daj spokój...
- No co? Taka prawda.- dziewczyna zwróciła się do przyjaciół- Nie mam pojęcia jak to zrobił ale rozkochał w sobie biedną dziewczynę i padła ofiarą jego uroku osobistego.  Roześmiali się wszyscy, wszyscy oprócz Kyry która zapytała piskliwym głosem:
- Naprawdę? 
- Noo... dziewczyna zabujała się w nim na zabój.
   Kyra zwróciła się do Luke'a:
- A ty też się w niej zakochałeś?
-Uuuu... ktoś tu jest zazdrosny.- rzucił rozśmieszony nie wiedzieć czym Ishtar.
- Na twoim miejscu też bym była zazdrosna o Lenę...
- Że co przepraszam?- zapytała bardzo zbita z tropu Lena
- Nic, nic. Nieważne.- śmiech z twarzy Ishtara znikną a Kyra posłała mu spojrzenie "lepiej ze mną nie zadzieraj chłopaczku". Chłopak też w tym samym momencie opuścił nieco głowę.
- To co Luke? Zakochałeś się w tej córce medyka czy nie?- zapytała zniecierpliwiona Kyra.
- No jasne że nie! Ja kocham kogoś innego.
- Aha... to super, bo ja też.- oboje się zarumienili, lecz nie wiedzieli że mówią o sobie.
    Szli tak aż do centrum szkoleniowego. Gdy weszli do środka rozdzielili się na dwie grupki. Ishtar, Alistar, Kyra i Miranda poszli na trening wali wręcz i na dystans a Lena, Luke i Michael na trening magiczny. Tak Michael też poszedł na trening magiczny, dlatego że specjalizował się w magii zdrowia, czyli był uzdrowicielem. Gdy tylko trener zauważył że Michael wszedł za rodzeństwem do sali praktyk magicznych, podszedł do niego i poinstruował gdzie ma iść i co ma robić. Następnie wrócił na swoje stanowisko i powitał uczniów zaczynając tym samym lekcje.
- Witam was moi drodzy na kolejnej lekcji praktyk magicznych! W dniu dzisiejszym zajmiemy się nieco trudniejszymi zaklęciami, ale dobre chęci i umiejętność uczenia się na własnych błędach, pozwoli oswoić się z trudniejszym materiałem. Zaczniemy od zaklęć masowego zasięgu...

_______________________________________________________________________

Mam nadzieję że podoba się rozdział. Udzielajcie się trochę i piszcie komentarze! Przypominam również o tym że możecie komentować z anonima :)

Rozdział 7

  Idąc w głąb mieszkania, starszy człowiek pokazał Luke'owi gdzie ma położyć jego córkę. Chłopak wedle życzenia pana domu położył jego córkę na sofie na przeciw kominka w którym płoną wesoło ognień. Medyk usiadł przy córce i próbował ją obudzić różnymi dziwnymi metodami. Rodzeństwo usiadło na fotele postawione prostopadle do sofy. Patrzyli uważnie na każdą próbę wybudzenia córki przez medyka aż w końcu udało mu się to.
- Sarah! Słoneczko, ty żyjesz! A już traciłem nadzieję że cie wybudzę!- przytulił córkę do ciebie bardzo czule a dziewczyna odwzajemniła jego gest.
- A czemu miała bym nie żyć?
- To ty nic nie pamiętasz?- zapytała zdziwiona Lena.
- A niby co mam pamiętać?
- Luke pomożesz? Halo Luke, ziemia do brata haloo?
   Chłopak był tak zajęty wpatrywaniem się w ognień w kominku że nie słyszał wołań siostry. Ta zirytowana podeszła do niego i uderzyła pięścią w jego ramię.
- Auu! A to za co znowu?!- zapytał się z wyrzutami siostrę masując obolałe ramię.
- Za to że mnie nie słuchasz!- Sarah i jej ociec zaczęli chichotać.- Próbuję przypomnieć dla Sary co się z nią stało.
- A to. No cóż, gdy szliśmy do gospody pod Czarnym Korzeniem usłyszeliśmy dziwne głosy i krzyki więc poszliśmy sprawdzić co się dzieje. Gdy tam dotarliśmy zobaczyliśmy ciebie i wampira który chciał ciebie, że tak się wyrażę, ugodzić swoimi ząbkami. Na szczęście zareagowaliśmy na czas i żyjesz.
- Wow. To wielkie dzięki za waszą pomoc.
- Nie ma za co.- powiedzieli razem uśmiechając się do siebie
   I nastała niezręczna cisza. Nagle medyk zapytał Luke'a:
- Powiedziałeś że szliście do gospody na nocleg jak mniemam, prawda?
- No tak. Każdy kogo spotkaliśmy polecał tamto miejsce.
- No tak. To jedna z lepszych gospód w Szarogórzu. Ale mam znacznie lepszą propozycję. Może zatrzymacie się u nas na czas waszego pobytu tutaj co?
- Brzmi kusząco, ale nie chcemy przeszkadzać.- wtrąciła się Lena a Luke jej przytakną
- Ależ to żaden problem, prawda Sarah?
-Tak. Mamy wolny jeden dwu-osobowy pokój. Tylko trzeba zmienić pościel na świeżą. Jeśli zgodzicie się zostać to pójdę szybko ją zmienić.
   Rodzeństwo spojrzało na siebie porozumiewawczo i zgodziło się zostać. Sarah pobiegła szybko do ich nowego pokoju zmienić tą pościel a jej ociec oprowadził nastolatków po domu.
   Po wycieczce po domu medyka, Lena poszła się umyć a tuż po niej Luke. Gdy chłopak się rozebrał i wszedł pod prysznic, Sarah zakradła się do łazienki i zabrała jego ubranie.
   Gdy Luke się umył i wytarł do sucha chciał założyć swoje ubranie, którego nie było.
- Co do licha? Gdzie moje ubranie?!- zapytał sam siebie. Zawiną sobie ręcznik w pasie i wyszedł z łazienki. Podążył prosto do salonu w którym siedziała tylko Sarah, bowiem jej ojciec był w pracowni i opisywał cudowne działanie ziół a Lena położyła się spać.
- Może powiesz mi z łaski swojej gdzie moje ubranie.- w drzwiach staną półnagi, obwinięty ręcznikiem Luke.
- Wow. Ładne ciało, przystojniaku!. Chłopak zarumienił się i podrapał się po głowie z uśmiechem na twarzy.
- Yyy... dzięki, ale nie zmieniaj tematu. Gdzie moje ubranie?- zapytał ponownie.
- Wyrzuciłam. 
- Jak to "wyrzuciłam"?!- zapytał z wyrzutami 
- Najnormalniej w świecie- powiedziała że swojackim spokojem podchodząc do chłopaka i dotykając jego ciała. Chłopak odsuną od siebie jej dłoń i sam też się odsuną.
- Spokojnie nie zrobię ci krzywdy. Jutro dostaniecie nowe ubrania.- powiedziała ze zrezygnowaniem w głosie podchodząc do drzwi blokując wyjście.
- Jak to dostaniecie? Dla Leny też wyrzuciłaś ubranie?- odwrócił się do niej frontem.
- No tak. Wasze stroje były tak brudne i podarte że nie dało się nic zrobić.
- To fajnie że nas o tym powiadomiłaś. A teraz jeśli pozwolisz pójdę się położyć.  Dziewczyna z niechęcią odeszła od drzwi wypuszczając chłopaka.
  Następnego dnia rano Luke obudził się jako drugi z całego domu i pierwszą rzeczą jaką ujrzał była twarz Sary. Krzykną z przerażenia bo nie był przyzwyczajony do takiej formy pobudki.
- Co ty u licha ciężkiego wyprawiasz?
- Chciałam dać ci całusa w czoło, ale jak się rozdarłeś to zrezygnowałam.
- Nigdy ale to NIGDY tego więcej nie rób.
- Dobra, dobra a teraz wstawaj i przymierz nową szatę.
   Lena dopiero co się budziła, więc Sarah podeszła do niej i zbudziła ją do końca.
- A co tu się dzieje i kto tak krzyczał?- do pokoju Leny i Luke'a wpadł ojciec Sary
- Nic się nie dzieje tatku. A jak już wstałeś to może przygotuj coś na do jedzenia a ja pomogę naszym gościom ubrać nowe szaty.
- Dobrze, ale jak się ubierzecie to zejdźcie na dół.
    Gdy nasze rodzeństwo było ubrane, zeszło na dół, zjadło śniadanie i wyszli do ośrodka szkoleniowego.



Rozdział 6

  Była już noc. Idąc do gospody w której mieli przenocować, usłyszeli odgłosy szamotaniny. Pobiegli w stronę z której dobiegały krzyki. Gdy już tam dotarli zobaczyli wampira, który próbuje unieszkodliwić swoją ofiarę. Widząc to Lena bez przemyślenia co może się stać, podniosła blisko leżący kamień i rzuciła nim w wampira. Trafiła mu prosto w skroń, po czym krwiopijca skrzywił się. Widząc stojących nieopodal nastolatków zaczął się do nich zbliżać. Szedł powoli lecz widząc że nastolatkowie cofają się, przyspieszył kroku aż zaczął ich gonić. Rodzeństwo uciekało ile sił w nogach lecz wampir był o wiele szybszy. Złapał Lenę za rękę a ta krzyknęła tak głośno wampirowi w ucho że skulił się z bólu. 
  Lena i Luke korzystając z okazji schowali się za beczkami przy jakimś domu.
- Mam pomysł!- powiedział z dziwnym uśmiechem na twarzy.
- Więc słucham.
- Pamiętasz może nasz dzisiejszy trening?
- Trudno go zapomnieć po tym jak cisnąłeś we mnie kulą ognia!
- Już cie przepraszałem. Ale ty też mnie...
- Dobra weź mów jaki jest plan.  Chłopak na te słowa zaśmiał się cicho
- Plan jest taki. Wychodzimy zza tych beczek, ja go wołam, ty zamrażasz i ja go wysadzam w powietrze. Co ty na to?
- Może się uda, ale co z tamtą dziewczyną? Nie możemy jej tak zostawić na pastwę losu.
- Zaprowadzimy ją do jakiegoś medyka. A teraz lepiej zabijmy tego wampira bo chyba nas usłyszał.
  Luke się nie mylił, wampir dobrze słyszał jak rozmawiają o dziewczynie i medyku, więc od razu pobiegł z powrotem do swojej ofiary. Rodzeństwo pobiegło za nim i widząc jak chce przegryźć gardło dziewczyny, Lena w pośpiechu przypomniała sobie jedno z zaklęć unieruchamiających. Narysowała symbol zaklęcia w powietrzu i krzyknęła:
- Uderzenie Lodu!- kula lodu poleciała w wampira z ogromną siłą i przewróciła go. Na ich szczęście wampir znieruchomiał.
- Twoja kolej braciszku.
  Chłopak wyobraził sobie palącego się wampira który następnie wybucha. Narysował symbol zaklęcia i krzykną:
- Wybuch ognia!- stało się dokładnie tak jak sobie pomyślał.
  Zadowoleni z siebie pobiegli szybko do nieprzytomnej dziewczyny. Luke wziął ją na ręce i poszli szybkim krokiem do medyka, którego dom stał niedaleko miejsca walki z wampirem. 
  Lena zapukała do drzwi. Otworzył im je stary człowiek, lekko przygarbiony i gdy zobaczył dziewczynę którą Luke trzymał na rękach, rodzeństwu spadł ogromny kamień z serca.
- Sarah! Córeczko moja? Co jej się stało?
- Pańska córka- zaczęła mówić Lena- została zaatakowana przez wampira.
- Przez wampira? O na Bogów co robił tutaj wampir?- zapytał sam siebie po chwili kontynuując- Na szczęście trafiliście się wy i przyprowadziliście moją kochaną córeczkę. Proszę, proszę zapraszam do środka.- zachęcał ich ruchem dłoni staruszek.
- Ale nie chcemy przeszkadzać.- powiedział Luke.
- Ale nie będziecie przeszkadzać dzieci drogie, wejdźcie do środka.
  Rodzeństwo spojrzało na siebie i po chwili weszło do domu medyka.


_______________________________________________________________________

Oto i jest kolejny rozdział. Tradycyjnie czekam na szczere komentarze a także przypominam że komentować możecie z anonima :P

Rozdział 5


   Po zjedzeniu śniadania w domu Setariusa, starzec wysłał ich do ośrodka szkoleniowego "Gajbor". Poinstruował jak mają tam dojść, więc bez większego problemu trafili tam. Lecz co ujrzeli na miejscu przerosło ich najśmielsze oczekiwania. Jeszcze przed wejściem rozmawiali jakich nieprzyjemnych typów mogą spotkać lub jakieś znajome twarze, i jakby wykrakali.
  Przed salą treningu walki wręcz i z dystansu stali ich przyjaciele. Była tam łuczniczka Kyra, nożowniczka Miranda, wojownicy Ishtar i jego starszy brat Alistar oraz... No właśnie gdy zobaczyli piątą osobę byli w ciężkim szoku. Stał tam Michael, który zmierzał w stronę sali od białej magii. Gdy tylko się ocknęli pobiegli prosto do przyjaciół. Lena rzuciła się na Kyrę.
- Lena, puść, DUSISZ!- na te słowa nastolatka puściła przyjaciółkę. Cieszyły się że widzą siebie po tylu latach rozłąki. Następnie Lena podeszła do Ishtara i wtuliła się w jego ciepły tors. Chłopak odwzajemnij gest dziewczyny. Luke podszedł do Alistara, Kyry i Mirandy, również się witając.
   Po chwili podszedł do nich instruktor od nauki magii i poprosił rodzeństwo by zanim poszło. Nastolatkowie niechętnie się pożegnali, lecz w końcu poszli za instruktorem.
   Weszli do wielkiej sali z dwoma stolikami, tak jakby czekały na ich przybycie. Lena podeszła do stolika z niebiesko-białym obrusem a chłopak do stołu z płomiennym obrusem. Gdy zajęli swoje miejsca wszedł instruktor zamykając z hukiem drzwi. Podszedł do swojego stanowiska i rozpoczął lekcję.
- Dobrze, skoro zaczynacie od poziomu 0 to trzeba wam wyjaśnić parę kwestii dotyczących używania magii. Przy każdym zaklęciu jest niezbędny odpowiedni ruch dłonią na przykład, przy używaniu zaklęcia "Kula ognia" trzeba namalować symbol koła. Niby proste ale wymaga też skupienia. Ale są także zaklęcia które są ograniczone limitem czasowym, to znaczy zaklęcie "Unieruchomienie" czy "Zamrożenie" trwa, zazwyczaj, minutę lub więcej co też zależy od poziomu waszego skupienia. Ale ja tu gadu gadu, a wy w ogóle nie przetestowaliście żadnego zaklęcia. Weście sobie dowolny zwój se swoich stołów.
  Rodzeństwo posłusznie wykonało polecenie ich nauczyciela. Lena wzięła zwój "Zamrożenia" a Luke "Wybuchu ognia". Otworzyli je i ich oczom ukazał się symbol niezbędny do wykonania zaklęcia. Pierwsza zaczęła Lena.
   Dziewczyna skupiła się, spojrzała na zwój i wykonała ten sam znak jaki był na zwoju po czym powiedziała
- Zamrożenie!- zaklęcie poleciało w stronę manekina, który stał na końcu sali. Uderzył z niewielką siłą, lecz zaklęcia udało się. Instruktor zaczął klaskać a na twarzy dziewczyny zagościł szczery uśmiech.
   Przyszła kolej na jej brata. Luke próbował się skupić lecz nie udawało mi się to. Nauczyciel widząc to podszedł do chłopaka i zapytał:
- Coś nie tak?
- Nie potrafię się skupić! Ot co!
- To dam ci pewną radę. Spróbuj zapomnieć o tym co ciebie otacza, i wyobraź sobie coś przyjemnego lub jak ma,według ciebie, wyglądać zaklęcie dobrze?
- Dobrze.
  Luke wziął sobie rady nauczyciela do serca i zastosował je w praktyce. Spojrzał na zwój i symbol jakiego ma użyć i zamkną oczy. Wyobraził sobie płonącego manekina, który po pewnym czasie wybucha. Namalował ten symbol i wypowiedział nazwę zaklęcia.
- Wybuch ognia!.  Stało się tak samo jak sobie wyobraził. Manekin zaczął płonąć i po pewnym czasie wybuchł. Instruktor podszedł do Luke'a i poklepał go po ojcowsku w plecy. Na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech. Także Lena zaczęła klaskać jak szalona.
  Na lekcji spędzili parę godzin powtarzając sobie różne podstawowe zaklęcia i używając ich w praktyce. Gdy nastolatkowie wyszli z sali nikogo nie było już w ośrodku, więc poszli do wyjścia zastanawiając się gdzie mogą się odświeżyć i przespać. Gdy wyszli na główną ulicę popytali ludzi gdzie jest miejsce na jakiś nocleg i wszyscy polecali "Gospodę pod Czarnym Korzeniem" więc rodzeństwo udało się tam, lecz po drodze napotkali pewną przeszkodę...


________________________________________________________________________

Hejka! I jak? Podoba się kolejny rozdział? Mam nadzieję. Jak zawsze czekam na szczere komentarze <3
Jeśli mi wystarczy czasu to wrzucę jeszcze pięć rozdziałów.

Rozdział 4

  Gdy w końcu zobaczyli że brama miasta jest otwarta, weszli do miasta. Pierwszym widokiem jaki ujrzeli byłą wielka kolumna na której szczycie obracał się niebieski, wielki kryształ. Nagle Michael, powiedział:
- To wy idźcie szukać Setariusa a ja pójdę załatwiać swoje sprawy.
- Tylko pamiętaj! Jeden fałszywy ruch a nie żyjesz.
- Tak, tak...- Michael mówiąc to szedł w stronę portalu oddalonego o kilkanaście dobrych metrów.
  Rodzeństwo zostało same i zaczęło szukać Setariusa. Szukali go kilka dobrych godzin aż w końcu Lena nie wytrzymała i zaczęła się drzeć.
- Mam już dość tego szukania! Nogi tak mnie cholernie bolą że ledwo stoję!
- Po pierwsze za tobą jest ławka-  Luke wskazał na dwuosobową ławkę stojącą za dziewczyną- a po drugie to nie wydzieraj się tak bo całe miasto usłyszy i się zbiegnie!
- Nie moja wina że nie możemy go znaleźć!
  W tym samym momencie podszedł do nich pewien mężczyzna w wieku Rohena i w czerwonej zbroi. Miał szaro-stalowe oczy.
- Może wam pomogę?- zapytał łagodnym głosem starzec
- Przyda się każda pomoc- odparł Luke- Może wiem pan gdzie znajdziemy Setariusa?
- Hm... Chyba wiem, lecz nie musicie już go szukać, bo ja się nazywam Setarius i jestem władcą tej Twierdzy.- powiedział z widocznym uśmiechem od ucha do ucha.
- To super!- krzyknęła z radością Lena automatycznie wstając z ławki.- Mieliśmy ci wręczyć list od Rohena.- po tym jak to powiedziała, z torby wyjęła szarą kopertę i dała ją Setariusowi.
  Starszy człowiek otworzył ostrożnie kopertę, wyją list i zaczął czytać:
- "Drogi Setariusie!
 Wysyłam do ciebie Lenę i Luke'a, tych o których ci wspominałem przed odejściem. Mam nadzieję że przygotujesz ich do TEJ MISJI. Ich moce magiczne, zapewne wygasły więc proszę cie o ty byś im przypomniał jak używać magii oraz nauczył ich tej sztuki na nowo.
 Mam nadzieję że pomożesz tym dzieciom. Oni są naszą ostatnią nadzieją

                                                                                                            Pozdrawiam, 
                                                                                                                 Rohen

PS. Nie odpowiadaj im na to pytanie, które za chwilę ci zadadzą." 
  Zszokowany ostatnim zdaniem listu, podniósł głowę i popatrzył na rodzeństwo.
- Wiem że to może nie odpowiedni moment na pytania, ale... kim jest właściwie Rohen?
Setarius spojrzał ponownie na kartkę, którą trzymał w ręce i zauważył jak pojawiają się cztery słowa: "WŁAŚNIE NA TO PYTANIE". Jak kazał mu Rohen poprzez list, nie odpowiedział na ich pytanie, lecz powiedział coś innego po chwili milczenia
- No dobrze nie stójmy tu tak. Skoro zbliża się poranek, zapraszam was na śniadanie do mojego domu.
  Rodzeństwo poszło lojalnie za Setariusem myśląc co dla nich szykuje...

_________________________________________________________________


Jak zawsze czekam na wasze szczere komentarze i za niedługo pojawi się kolejny rozdział.  

Rozdział 3


  Mężczyzna w kapturze przestał się śmiać i spojrzał na Michaela. Chłopak zapytał niepewnie:
- I co teraz panie?
- Teraz? Teraz otrzymasz nagrodę i kolejne zadanie.- rzucił w stronę posłańca sakiewkę ze złotymi monetami.
- Jakie to będzie zadanie panie?
- Trzymaj!- cisną w chłopaka drewnianą szkatułką a ten zgrabnie ją złapał.- Tą szkatułkę masz zanieść dla dowódcy Czarnej Pięści. Jego kwatera główna mieści się na Lodowych Bagnach.
- Ale panie, ja nie jestem wojownikiem.- Michael okłamał zakapturzonego, ponieważ nieźle sobie radził z mieczem- Jestem tylko posłańcem, a droga będzie bardzo niebezpieczna!
- Darzę ciebie całkowitym zaufaniem. No a teraz idź i dostarcz ją do celu!- po tych słowach podobnie jak Rohen, mężczyzna w kapturze rozpłyną się w powietrzu.
  Rodzeństwo zaczęło się powoli odmrażać, ponieważ czas działania zaklęcia kończył się. Zasady magii są bardzo dziwne. 
  - Co tu się stało? I dlaczego jesteśmy cali mokrzy?- zapytała z wyrzutami Lena.
- Ee... nic ważnego opowiadania, chodźmy już.- powiedział z zakłopotaniem Michael, po czym postawił pierwszy krok do przodu i poczuł jak ktoś łapie go za przedramię. Odwrócił się gwałtownie i zobaczył jak brat Leny go trzyma.
- Luke, co ty wyprawiasz?!. Chłopak podszedł do posłańca i szepną mu do ucha:
- Lepiej uważaj na to co robisz, bo może coś ci się stać.- po czym wskazał na ostro zakończoną gałąź a Michael przełkną ciężko i głośno ślinę.
  Luke podszedł do niej, wziął ją do ręki i powiedział że to tylko dla bezpieczeństwa. Nieco wystraszony posłaniec powiedział:
- T.. to może już chodźmy dalej.
   Ruszyli w dalszą drogę. W pewnym momencie Lena zwolniła krok i podeszła do brata pytając:
- Co ty mu powiedziałeś że się tak przestraszył?
- Nic takiego tylko żeby miał się na baczności, bo coś może mu się stać.- po czym wskazał na gałąź i oboje się zaśmiali, lecz Michael nie zwrócił na to uwagi.
- Jesteś niemożliwy Luke!
Chłopak objął siostrę po bratersku i powiedział:
- Wiem ale za to mnie kochasz. Teraz zaśmiali się tak głośno że Michael nie wytrzymał i powiedział, a raczej rykną
- Jeśli chcecie zginąć z rąk głodnych orków, to proszę bardzo. Ale jeśli nie to czy możecie zamknąć swoje jadaczki!?!. Rodzeństwo tylko spojrzało na siebie i resztę drogi byli cicho jak myszy pod miotłą. 
  Po pewnym czasie troje nastolatków w końcu doszło do bram Twierdzy Szarogóry.
- Więc jesteśmy na miejscu! Dotarliśmy do Szarogóry!- po tych słowach zaczęli się zachowywać jak małe dzieci. Tryskała z nich taka euforia że nawet nie zauważyli gdy bramy miasta się otworzyły...



______________________________________________________________________ 


I co o tym sądzicie? Czekam na komentarze! Wrzucę jeszcze siedem rozdziałów, ponieważ są już gotowe i czekają na ich ujawnienie. 

Rozdział 2

 

 Po tym jak Rohen oznajmił ruchem dłoni rodzeństwu aby za nim podążali, przybiegł posłaniec z pilną wiadomością, czego można było się domyślić po jego wyrazie twarzy. Był to średniego wzrostu blondyn o brązowych oczach. Zatrzymał się przed starym magiem i wziął głęboki oddech.
- Mistrzu Rohenie przysyła mnie twój przyjaciel Darius. Tak jak przewidywał, w Dzikiej Przełęczy pojawiły się potwory z czarnej stali. Podobne były one do ogromnych szkieletów.- gdy skończył mówić ponownie zaczerpną powietrza i po chwili dodał od siebie- Musisz niezwłocznie wyruszyć, jeśli chcesz zdążyć przez zmierzchem.
- Istotnie.- odparł starzec, który wyglądał na zamyślonego- Udam się do Dariusa i wraz z nim do Dzikiej Przełęczy. Ty zaś mój drogi zaprowadź tych dwoje- wskazał na Lenę i Luke'a - do Szarogóry, gdyż są naszą ostatnią nadzieją
- Ale Mistrzu, czy jesteś pewien że to ja mam ich tam zaprowadzić?
- Jak na moje oko to nie ma tu nikogo więcej, kto zna drogę do Twierdzy.- odpowiedział radośnie a następnie odwrócił się do rodzeństwa.
- Wy zaś gdy dotrzecie do celu, szukajcie mojego starego znajomego Setariusa, jest on władcą Twierdzy, a także wręczcie mu ten list.- po chwili wyciągną kopertę i dał ją Lenie.
- No dobra! To nie traćmy czasu i chodźmy do tej Szarogóry.- odparł z lekkim znudzeniem Luke.
 Gdy nastolatkowie już wyruszyli do Twierdzy, Rohen powiedział sam do siebie:
- Mam nadzięję że go nie napotkają na swej drodze...- po czym rozpłyną się w powietrzu.
 Nastolatkowie idąc w totalnej ciszy, usłyszeli jakieś dziwne mamrotanie zza krzaków niedaleko ich. Gdy posłaniec podszedł sprawdzić co za nimi się kryje, ni stąd ni zowąd wyskoczył na niego goblin. Posłaniec odepchną go z ogromną siłą na ostro zakończoną skałę przed nim a goblin wbił się w nią na wylot. Lena wydała z siebie zduszony okrzyk.
- No co? Miałem dać się zabić dla tego obrzydliwego stworzenia?
- Ale nie musiałeś robić tego w ten sposób!- krzyknęła z wyrzutami dziewczyna.
- Leno, on nie miał wyboru. Musiał to zrobić.- odpowiedział ze spokojem Luke i natychmiastowo zwracając się do posłańca- A jak ty się w ogóle nazywasz?
- Michael.
- Ładne imię- odparła po chwili ciszy Lena
- Heh, dziękuje ale jeśli mamy zdążyć tam na czas, to musimy iść dalej.
 Nastolatkowie ruszyli dalej.
 Podróż trwała dość długo a oni nie byli jeszcze w połowie drogi. Idąc tak zauważyli przed sobą stojącą postać w kapturze, który zasłaniał całą twarz. Po chwili zakapturzony zamroził Lenę i Luke'a jednym ruchem i zwrócił się do Michaela.
- Czy starzec odszedł?
- Tak panie, wyruszył ku Dzikiej Przełęczy.
- Tak, tak, już stamtąd nie powróci.- mówiąc to zaśmiał się przeraźliwie.


________________________________________________________________________


I jak? Podobał się kolejny rozdział? Starałam się aby pod koniec miał wyraz tajemniczości. Udało mi się to czy nie? Czekam na szczere komentarze <3

piątek, 24 stycznia 2014

Część 1 "Przebudznie" Rozdział 1

 

 Do jednego z Monumentów Bohaterów, które nie zostały zniszczone po Wojnie Sześciu Ludów, przybył potężny mag o imieniu Rohen. Miał na oko z pięćdziesiąt lat, siwe włosy, dość krótkie oraz niebieskie oczy. Był pomarszczony jak każdy w jego wieku a ubrany był w długą, sięgającą do ziemi szatę z peleryną w niebiesko-białych odcieniach. Miał też na sobie amulet z zielonym kryształem. Podszedł do ów Monumentu i zaczą mamrotać zaklęcie przywołujące ciała zmarłych. 
 W tym samym momencie z figur usadowionych na Monumencie wydobyły się jasno-żółte albo raczej białe promienie dotykające podłoża. Gdy promienie dotknęły ziemi zaczęły się materializować i tworzyć ludzkie sylwetki. Ciała były już ubrane w skórzany strój, tzn. bluzkę, spodnie i buty i były do siebie nieco podobne. Gdy ciała były gotowe by weszła w nie jakaś dusza, nazywana Esencją, Monument swoją mocą podniósł je że wisiały nieco w powietrzu. Były to ciała chłopaka z niedługimi brązowymi włosami i najprawdopodobnie zielonymi oczyma. Miał rozbudowane ciało i był nadzwyczaj przystojny. Na oko miał szesnaście lat. Drugie ciało zaś było ciałem dziewczyny z długimi, blond włosami i niebieskimi oczyma. Była bardzo piękna. Wyglądała na osobę która ma czternaście lat. W myślach Rohena pojawiła się myśl że ów istoty są rodzeństwem i tak też było.
 Gdy zauważył że moc Monumentu gaśnie a ciała powoli opadały na ziemię wyją ze swojej torby dwa flakoniki z dwiema Esencjami Dusz. Jedna była niebiesko-biała jak lód a druga czerwona jak ogień. Otworzył pojemniczki po czym wydobyły się z nich dwie, mieniące się w słońcu Esencje i wstąpiły w ciała nastolatków. Lodowa dusza weszła w ciało dziewczyny, zaś ogniowa w ciało chłopaka. Po chwili oboje wzięli głęboki oddech i padli na ziemię jak kamienie. Wtedy też moc Monumentu znikła na zawsze.
 Rohen widząc to wszystko zaczą:
-Lena, Luke, witajcie po ośmiu latach w świecie żywych- odparł to z taką dziką radością że rodzeństwo słysząc to roześmiało się w niebo głosy.
-To my nie żyliśmy?- zapytał chłopak z dziwnym wyrazem twarzy.
-Owszem, nie żyliście, ale teraz już jest inaczej.
-To co my tu robimy?- zapytała niepewnie dziewczyna.
-Chciałem prosić o pomoc.
-O pomoc w czym?- zapytał stanowczym tonem Luke.
-W obronie pewnej krainy... oraz pewnych ludzi.
-Ale jakiej krainie i jakim ludziom jeśli można wiedzieć?- znowu zapytała Lena.
-Tego się w net dowiecie, lecz nie tu. Musimy udać się w bezpieczniejsze miejsce.- odparł ze spokojem Rohen
-Czyli gdzie?- zapytali razem.
-Do Szarogóry dzieci, ostatniej twierdzy Królestwa Ludzi.

__________________________________________________________________________________

I jak podobał się Wam pierwszy rozdział? Mam taką nadzieję. Proszę o szczere komentarze :)

Prolog

Minęło 8 lat po Wojnie Sześciu Ludów, która miała na celu podbicie Północnych Krain zwanych krainami Xu (czyt. Ksu). Jej skutki były tragiczne. Ów Wojna zniszczyła większość krain a także odebrała tysiące istnień. Jedynym miejscem które nie ucierpiało tak bardzo jak inne, była Szarogóra, na której szczycie znajdowała się jedna z ważniejszych twierdz Królestwa Ludzi. Miasto nosiło nazwę tą samą co góra, na której było wybudowane. Na skrajach Szarogóry zaczyna się przygoda naszych bohaterów...

A tak wygląda Szarogora i jej Twierdza