Moi drodzy!
Jakoż iż ja nie mam teraz na nic czasu, bo tak:
Po pierwsze, trzeba
poprawiac oceny (mam nie najgorsze, same trójki i wzwyż ale moja
kochana mama drze ryjek że "Stać cię na więcej", więc zapierdalam na
największych obrotach jak mały samochodzik)
Po drugie, wybór
kolejnej szkoły (niby mam już wydrukowane papiery, ale trzeba je
zanieść a jeszcze do tego zrobić zdjęcia do nowych legitymacji...
tragedia)
Po
trzecie, brak pomysłu i weny (jakoś nic mi się nie lepi, fabuła jakaś
taka do dupy i wydarzenia nie po kolei, jakaś zaćma mózgowa).
No więc sami widzicie, nawet ta wiadomośc jest jakaś taka... dziwna. Więc, nowy rozdział nie pojawi się w tym tygodniu.
Postaram się go napisać i dodać jakoś za tydzień, góra półtorej.
Pozdrawiam i przepraszam,
Elfik Elen
czwartek, 15 maja 2014
środa, 7 maja 2014
Rozdział 10
** Alistar, Ishtar, Mindy, Miranda, Maysilee **
Gdy tylko nauczycielka chemii rozdarła się na młodych ludzi, kto gdzie ma iść, z satysfakcją wróciła do szkoły. Alistar i reszta weszli do środka budynku. Jak na nieszczęście przez korytarz szła jedna z dziewczyn uczęszczających na zajęcia teatralne.
- Tu jest nasza księżniczka!- zawołała widząc młodą księżniczkę elfów dziewczyna.
- A myślałaś że kto niby inny?- oburzyła się Maysilee krzyżując ręce na piersi.
- Nie udawaj diwy, tylko rusz swoją szanowną dupę bo nie mam zamiaru tracić cennego czasu na czekanie na ciebie.
- Bezczelna!- burknęła elfia dziewczyna i poszła za nową "znajomą" do sali lekcyjnej. Reszta grupy ruszyła na zajęcia rozpisane na planie lekcyjnym, który wisiał na przeciwko wejścia do szkoły. Alistar miał matematykę, Ishtar fizykę a dziewczyny musiały iść do sali od języka hiszpańskiego. Tak to jest, kiedy trafi się w nieodpowiednim czasie w nieodpowiednie miejsce. Niechętnie udali się do odpowiednich sal.
Gdy skończyły się zajęcia, cała piątka spotkała się przy wyjściu ze szkoły. Ich planem była... ucieczka? Tak, chcieli uciec ze szkoły, ponieważ mieli jeszcze cztery lekcje a czasu do znalezienia kamienia Feniksa mieli coraz mniej. Niby nie wiedzą dokładnie kiedy to się stanie, bo czas na Ziemi płynie zupełnie inaczej niż na Eo, ale Saymon przed rozdzieleniem się powiedział siostrze, że za pomocą telepatii przekaże jej kiedy nastanie Dzień Ośnieżonej Wierzby. Gdy zadzwonił dzwonek na lekcję, oni pobiegli do bramki i dalej biegnąc, kierowali się do parku.
- Wy wiecie jacy ci ludzie są bezczelni?! Jedna z dziewczyn fascynowała się moimi uszami bo są takie szpiczaste, mówiła. A jedna miała zaciesz moim berłem. A gdy się nim oślepiła obwiniała mnie za to, ta głupia pipa! No wy to rozumiecie?! Niechaj tylko trafią do Eo to normalnie zafunduję im taką masakrę że popamiętają!- krzyczała Maysilee gdy usiedli na jednej z ławek w parku. Inni ludzie słysząc co wykrzykuje młoda elfka patrzyli na nią i jej towarzyszy jak na psychicznie chorych.
- To i tak jeszcze nie najgorzej. Zwykle nowym uczniom, a bez wątpienia inni myślą że nią jesteś, robią "kebaby" z plecaków czy wsadzają głowy do kibla.- powiedziała Mindy otwierając batonika. Wzięła jeden gryz, potem jeszcze jeden i w dziesięć sekund baton znikł.
- A nie wiem jak wy wytrzymaliście tyle czasu tutaj. Przecież ci ludzie są tacy... tacy... bez życia! Wyglądają i zachowują się jak orki pod władzą Kręgu!- Maysilee znów zaczęła się wydzierać. Najwyraźniej, nowy świat i nowi ludzie nie przypadli jej do gustu. Kolejni ludzie przeszli obok piątki przyjaciół i znów patrzyli na nich jak na uciekinierów z zakładu psychiatrycznego. Posiedzieli jeszcze dwie godziny i wrócili pod szkołę. Po Mindy miał przyjechać brat a ona nie chciała mieć z nim problemów, bo ma tylko jego. Jej rodzice zginęli dawno temu.
Gdy doszli do bramki wejściowej na plac szkoły, nadjechał jakiś samochód. Po chwili Mindy zidentyfikowała osobę siedzącą za kierownicą. Był to jej brat, Mark.
- Hej Mindy!- przywitał się wychodząc z samochodu.
- Hej Mark.
- To jak, możemy jechać do domu?
- A zapłaciłeś czynsz i rachunki za światło i wodę?- zapytała robiąc podejrzliwe spojrzenie.
- Taak, wszystko zapłacone.- zaśmiał się.
- To możemy jechać!- krzyknęła i wsiadła do samochodu. Pokazała gestem ręki że jej przyjaciele także mogą wsiąść do pojazdu. Weszli, zapięli pasy i pojechali do domu Mindy i Marka.
Po piętnastu minutach jazdy, dotarli do celu. Wyszli z samochodu i poszli do domu.
- Mindy, muszę wracać do pracy.- powiedział po chwili Mark.
- Co? Dlaczego? Tak długo się nie widzieliśmy, nie możesz zostać?- zapytała zdziwiona i jednocześnie smutna Mindy.
- Eh, chciałbym ale nie mogę. Zobaczymy się wieczorem i może gdzieś wyskoczymy, co ty na to?- zapytał przytulając siostrę. Ta wtuliła się w jego klatkę piersiową i podniosła głowę.
- A oni też będą mogli?- zapytała pokazując palcem na przyjaciół.
- No jasne! Jeśli chcesz to mogą tutaj się zatrzymać na jakiś czas, jeśli będą chcieli. Tylko żadnych imprez pod moją nieobecność, jasne!?- zapytał siostrę podnosząc głos niczym ich ojciec.
- Jasne, dzięki! Jesteś super bratem!- Mindy pocałowała Marka w policzek i wróciła do przyjaciół. Ten wyszedł za ogrodzenie, wsiadł do samochodu i pojechał. Młoda telekinetyczka otworzyła drzwi od domu i weszli do środka. Lecz gdy zobaczyli co się w nim stało, stanęli w miejscu jak wryci a na twarzy Mindy malowała się wściekłość.
_____________________________________________
Dzisiaj rozdział nieco krótszy. Nie miałam jakoś pomysłu na rozkręcenie akcji :(
Normalnie rozdział pojawił by się wczoraj ale nie miałam kiedy go wrzucić, bo wczoraj obchodziłam swoje 16-ste urodzinki!! Goście zlali się całą chmarą i za cholery nie miałam dostępu do laptopa czy komputera.
Ale wracając do tematu, co myślicie o tym rozdziale?
Piszcie w komentarzach i zapraszam na fanpage'a na fejsbuku (link znajdziecie w poście o nazwie "Fanpage")
Pozdrawiam i do następnego!
Elfik Elen
- To i tak jeszcze nie najgorzej. Zwykle nowym uczniom, a bez wątpienia inni myślą że nią jesteś, robią "kebaby" z plecaków czy wsadzają głowy do kibla.- powiedziała Mindy otwierając batonika. Wzięła jeden gryz, potem jeszcze jeden i w dziesięć sekund baton znikł.
- A nie wiem jak wy wytrzymaliście tyle czasu tutaj. Przecież ci ludzie są tacy... tacy... bez życia! Wyglądają i zachowują się jak orki pod władzą Kręgu!- Maysilee znów zaczęła się wydzierać. Najwyraźniej, nowy świat i nowi ludzie nie przypadli jej do gustu. Kolejni ludzie przeszli obok piątki przyjaciół i znów patrzyli na nich jak na uciekinierów z zakładu psychiatrycznego. Posiedzieli jeszcze dwie godziny i wrócili pod szkołę. Po Mindy miał przyjechać brat a ona nie chciała mieć z nim problemów, bo ma tylko jego. Jej rodzice zginęli dawno temu.
Gdy doszli do bramki wejściowej na plac szkoły, nadjechał jakiś samochód. Po chwili Mindy zidentyfikowała osobę siedzącą za kierownicą. Był to jej brat, Mark.
- Hej Mindy!- przywitał się wychodząc z samochodu.
- Hej Mark.
- To jak, możemy jechać do domu?
- A zapłaciłeś czynsz i rachunki za światło i wodę?- zapytała robiąc podejrzliwe spojrzenie.
- Taak, wszystko zapłacone.- zaśmiał się.
- To możemy jechać!- krzyknęła i wsiadła do samochodu. Pokazała gestem ręki że jej przyjaciele także mogą wsiąść do pojazdu. Weszli, zapięli pasy i pojechali do domu Mindy i Marka.
Po piętnastu minutach jazdy, dotarli do celu. Wyszli z samochodu i poszli do domu.
- Mindy, muszę wracać do pracy.- powiedział po chwili Mark.
- Co? Dlaczego? Tak długo się nie widzieliśmy, nie możesz zostać?- zapytała zdziwiona i jednocześnie smutna Mindy.
- Eh, chciałbym ale nie mogę. Zobaczymy się wieczorem i może gdzieś wyskoczymy, co ty na to?- zapytał przytulając siostrę. Ta wtuliła się w jego klatkę piersiową i podniosła głowę.
- A oni też będą mogli?- zapytała pokazując palcem na przyjaciół.
- No jasne! Jeśli chcesz to mogą tutaj się zatrzymać na jakiś czas, jeśli będą chcieli. Tylko żadnych imprez pod moją nieobecność, jasne!?- zapytał siostrę podnosząc głos niczym ich ojciec.
- Jasne, dzięki! Jesteś super bratem!- Mindy pocałowała Marka w policzek i wróciła do przyjaciół. Ten wyszedł za ogrodzenie, wsiadł do samochodu i pojechał. Młoda telekinetyczka otworzyła drzwi od domu i weszli do środka. Lecz gdy zobaczyli co się w nim stało, stanęli w miejscu jak wryci a na twarzy Mindy malowała się wściekłość.
_____________________________________________
Dzisiaj rozdział nieco krótszy. Nie miałam jakoś pomysłu na rozkręcenie akcji :(
Normalnie rozdział pojawił by się wczoraj ale nie miałam kiedy go wrzucić, bo wczoraj obchodziłam swoje 16-ste urodzinki!! Goście zlali się całą chmarą i za cholery nie miałam dostępu do laptopa czy komputera.
Ale wracając do tematu, co myślicie o tym rozdziale?
Piszcie w komentarzach i zapraszam na fanpage'a na fejsbuku (link znajdziecie w poście o nazwie "Fanpage")
Pozdrawiam i do następnego!
Elfik Elen
sobota, 3 maja 2014
Fanpage
Wróciłam do domu i od razu wpadłam na pomysł stworzenia fanpage'a na starym, dobrym fejsiku.
Zapraszam do polubienia.
Oto link:
piątek, 2 maja 2014
Rozdział 9
** Luke, Kyra, Michael**
Gdy ludność zamieszkująca wioskę zaprowadziła ich pod portal, w głowie Kyry pojawiły się myśli co do zachowania ludzi. Bo niby skąd by wiedzieli o tym ze ona i jej przyjaciele kierują się do Fiary i skąd wiedzą ze to na pewno oni? Nie wytrzymała i zapytała.
- Skąd wiecie gdzie zmierzamy?
- Stąd że żaden elf, tym bardziej człowiek z pałacu, nie zapuszcza się do naszej wioski no chyba że chce dostać się do Fiary.- powiedział stary elf stojący przy kolumnie portalu.
- To skąd wiecie że... z resztą, nieważne. Jedno przemawia za drugim. Otworzycie nam go?
- Oczywiście.- powiedział inny elf podchodząc do portalu. Miał czarne włosy i był ubrany w granatową kurtkę z kapturem nałożonym na głowę, brązowe spodnie z pasem na którym umieszczone były sztylety a na plecach miał zawieszony miecz. Jedną rękę bandażował. Najwyraźniej przed chwilą stoczył z kimś lub czymś walkę. Lecz było coś nie tak. Ten elf nie wyglądał jak typowy elf światła. Z resztą, nie był nim co można było wnioskować po zachowaniu ludzi. Szeptali i patrzyli na młodzieńca spode łba. Ten jednak nie przejmował się tym co inni mówią. Wyszeptał coś i portal otworzył się. Po chwili wszedł do niego a za nim weszli i nasi poszukiwacze Kryształu Mrozu.
Znaleźli się na pustyni. Lecz znów coś nie pasowało. Piach, zamiast był żółty był ciemny, wręcz czarny. Elf, który szedł przez nimi wziął głęboki wdech i spojrzał ponownie na to wszystko.
- Przed moim wyjściem było inaczej.- powiedział a trójka przyjaciół spojrzała na niego.
- To znaczy?- zapytał Luke.
- No wiesz, było tu normalnie. Znaczy piach był żółty a oaza tam stojąca - pokazał na nią placem - była jedną z wiosek elfów ognia.
- Elfów ognia?- zapytali nastolatkowie razem.
- No tak, jesteście we wschodniej części Fiary. Witajcie w Czerwonych Piaskach, wielkiej pustyni elfów. Chociaż teraz są to czarne piaski.- powiedział ze smutkiem w głosie młody elf. Po chwili otrząsnął się i poszedł do zrujnowanej wioski swoich pobratymców. Nasi bohaterowie także poszli za nim. Mieli nadzieję że zaprowadzi ich do przywódcy, który przydzieli im żołnierza do kampanii. Lecz zamiast pałaców czy chociaż domów, zastali ruiny i martwe ciała.
- Na Zaracha*, to tu się stało?!- krzyknął elf klękając na czarnym jak smoła piasku. Kyra podeszła do niego a za nią Michael i Luke.
- Może to niestosowne do sytuacji, a tak jest, ale czy mógłbyś zaprowadzić nas do przywódcy twojego plemienia?- nie odpowiedział jedynie spojrzał na ludzi którzy przyszli wraz z nim. Kyra wstała i podeszła do przyjaciół. Nastała cisza, którą przerywał wiatr rozchodzący się po ruinach.
- Dobra, niech wam będzie.- powiedział roztrzęsiony elf, wstając z ziemi.
- A czy możemy poznać twoje imię?- zapytał Michael.
- Kastiel. - otrzepał się i razem z nowymi towarzyszami poszedł do jedynego miejsca, w którym można było się ukryć w razie ataku wroga, który bez wątpienia miał miejsce.
Po upływie pół godziny doszli do schronu. Kastiel namalował symbol zaklęcia otwierającego a po chwili wrota otworzyły się. Weszli do środka. Było pusto co znaczyło że nikt nie przeżył. Elf uklęknął i złapał się za głowę. W jego oczach pojawiły się łzy. To było zrozumiałe bo każdy komu zginęła rodzina, przyjaciele tak by się zachował. Żal mu było tych, którzy zginęli. Potrząsną głową i po chwili wstał.
- Nie wierzę że to się stało.
- Bardzo ci współczuję, ale muszę cie o to prosic. Twój król obiecał że powierzy nam jednego ze swoich ludzi do naszej kampanii i tu leży moja prośba. Bo wychodzi na to że jesteś jedynym ocalałym, czy zgodzisz się przyłączyć do naszej grupy?- zapytał Luke. Kastiel spojrzał na niego lecz nic nie powiedział. Podszedł do jednej z kolumn i oparł się o nią. Przetarł oczy z łez i znów spojrzał na Luka.
- I tak nie mam gdzie pójść, więc zgadzam się. Przyłączę się do was. I tak patrząc na was, to wojownik wam się przyda.- uśmiechnął się.
- No, kto jak kto ale wojownik się przyda.- powiedział Michael uśmiechając się. Po chwili czwórka młodych ludzi usłyszała dziwne szmery i szepty dobiegające z przeciwległego, ciemnego tunelu. Głosy były zniekształcone, co utrudniało domyślenie się czy mówi to mężczyzna czy kobieta. Kastiel wyciągnął miecz z pochwy zawieszonej na plecach i podszedł do wejścia do tunelu. Jego nowi towarzysze również wyciągnęli swoje bronie i stanęli obok. Kyra naciągnęła cięciwę i wpatrywała się w ciemności. Po chwili zauważyła ruch.
- Strzała błyskawic.- powiedziała dotykając grotu strzały. Puściła ją i po sekundzie zaczęła się świecić, niczym pioruny na niebie. Okazało się że rozmawiający byli nieumarłymi. Widząc świecącą strzałę i kierunek z którego wyleciała zaprzestali rozmów i spojrzeli na nastolatków. Zawyli i biegli prosto na nich.
- Bariera ognia.- powiedział Luke malując symbol zaklęcia. Po chwili otoczył ich płomienny płaszcz, który uniemożliwiał atak wroga.
- Antyżywioł!- zawołał jeden ze szkieletów. Wyglądał inaczej niż inni. Co prawda, był szkieletem lecz ubrany był w czarną szatę i miał laskę z zielonym kryształem.
- Niech go płomienie, to Lich!- powiedział Kastiel odcinając czaszkę jednemu z nieumarłych. Kyra wyciągnęła kolejną strzałę, naciągnęła i strzeliła. Jej łuk, z racji tego iż był zaklęty, wyczarował jeszcze cztery strzały, które wbiły się w czaszki innych szkieletów. Strzała główna trafiła Licha lecz niestety w nogę. Wyciągnął ją i rzucił gdzieś na bok.
- Trupie muchy!- wróg namalował laską symbol zaklęcia, który po chwili przywołał muchy. Poleciały prosto w stronę czwórki poszukiwaczy.
- Ściana ognia!- powiedział Kastiel malując symbol czaru. Przed nimi pojawiła się wielka płomienna ściana, która spalała lecące w nią muchy. Lich syknął mściwie i rzucił się do ataku na nastolatków. Michael wyciągnął swój miecz, który po chwili wbił prosto w czaszkę wrogiego maga. Jego miecz miał specjalne właściwości, które sprawiały że jego ataki wobec nieumarłych czy wampirów będą miały o wiele silniejsze wpływy. Szkielet Licha zamienił się w proch, który po chwili spalił Luke.
- Widzę że nie tylko ja jestem magiem ognia.- powiedział nastolatek spoglądając na Kastiela.
- Mogę powiedzieć to samo. Nieźle sobie radzisz.- odparł elf.
- Dzięki. To skoro mamy już przydzielonego elfa do pomocy, to może ruszymy dalej. Czasu coraz mniej.
- Czasu mniej, do czego?- zapytał młody elf patrząc zdziwiony na swoich towarzyszy.
- Zapewne już wiesz że jeden z potężniejszych Magów Kręgu powstał, prawda?- zaczęła Kyra.
- No tak, Hokan Ashir tak?
- Zgadza się, dokładnie on. No więc, gdy tylko zmartwychwstał w jego porąbanej głowie narodził się pomysł wskrzeszenia jego braci i sióstr z Kręgu. Połowę już udało mu się ożywić a ostatnie wskrzeszenie odbędzie się w Dzień Ośnieżonej Wierzby. Wtedy też cała trzynastka otrzyma pełnie mocy i ruszy na podbój świata! I właśnie dlatego ruszyliśmy na poszukiwania Kryształu Mrozu i Kamienia Feniksa, bo to one są ostatnią nadzieją.- nastała cisza, którą po chwili przerwał Michael.
- To skoro wiesz co i jak, to może chodźmy dalej.- wszyscy potaknęli i ruszyli do wyjścia z bunkru, dalej w całkowitej ciszy, którą przerywał stukot butów.
Wychodząc ze schronu, nastolatkowie zauważyli jak w ich kierunku biegnie jakaś postać. Można było wnioskować że nie jest elfem ognia, bo ubrana była na niebiesko. Gdy była bliżej, okazało się że to elfka. Elfka wody.
- Diana, co ty tu robisz?- zapytał zdziwiony elf ognia podchodząc do dziewczyny. Przytulił ją a ta wtuliła się w niego najmocniej jak potrafiła. Była niższa o głowę od Kastiela. Miała długie, białe włosy i uzbrojona była w łuk i strzały.
- Gdy dowiedziałam się że twoją wioskę zaatakowano, od razu wyruszyłam tutaj. Lecz gdy dotarłam do Ognistych Kłów* dowiedziałam się że z wioski zostały ruiny. Ruszyłam tam i rzeczywiście, pustki ale to pewnie wiesz. A że kiedyś mówiłeś mi gdzie jest jedyne miejsce w którym można się ukryć, to postanowiłam że tutaj przybiegnę. I watro było.- elfka wtuliła się Kastiela jeszcze mocniej. Po chwili puściła go.
- A oni to kto?- zapytała po chwili.
- Oni? To moi towarzysze. Chłopak z berłem, nazywa się Luke, dziewczyna z łukiem to Kyra a chłopak z mieczem to Michael.- wyjaśnił elf ognia.
- To co oni tu robią? Przecież trwa wojna! Jeśli żołnierze Cesarstwa* zobaczą że elfy z Xu panoszą się tutaj, to zabiją ich!
- Oni nie są elfami, tylko ludźmi. I szukają Kryształu Mrozu.
- Wiem gdzie jest ten miecz. Jeśli weźmiecie mnie ze sobą, to zaprowadzę was tam.- zaoferowała elfka. Nasi poszukiwacze zebrali się w kółku i obgadali sprawę. Koniec końców i tak musieli by wlec się do stolicy elfów wody, więc postanowili że wezmą ją ze sobą.
- Dobra, możesz iść z nami.- powiedział Michael.
- Super!- podskoczyła z radości.- Nazywam się Diana i jestem siostrą Kastiela i jednocześnie najlepszą łuczniczką wodnych elfów.
- Co?!- zapytali zszokowani przyjaciele.
- Jak to jego, siostrą?- zapytał Luke - Przecież jesteś elfką wody a on elfem ognia, a z tego co wiem głębsze kontakty między elfami są zabronione!
- Masz rację, ale jeszcze kiedy ów zakaz nie był do końca przestrzegany, nasza matka która jest elfką wody zakochała się z wzajemnością w naszym ojcu, elfie ognia wzięli się przespali i zrobili nas. Dopiero wtedy władcy naszych plemion postanowili... umocnić panowanie zakazu, więc chcieli nas zabić. Wtedy nasi rodzice postanowili uciec do którejś z wiosek swoich plemion. Mnie zabrała matka, a Kastiela ojciec. Przez ten czas widywaliśmy się w sekrecie przed rodzicami bo obiecali sobie że dla naszego dobra, nie będą się ze sobą widywać.
- Aha, no dobra. To skoro wiemy jak to z wami było, to może powiedz nam gdzie znajdziemy Kryształ Mrozu?- zapytała Kyra.
- Jest na Kryształowej Górze. Lecz żeby tam się dostać, musimy przejść przez ziemie mrocznych elfów.- powiedziała Diana.
- Czasu coraz mniej, więc ruszajmy.- powiedział Luke i wszyscy ruszyli w kierunku ruin wioski.
- Mniej czasu? Do czego.
- Kastiel ci wyjaśni.- powiedziała trójka przyjaciół razem.
___________________________________________________________
*Zarach- bóg ognia
*Ogniste Kły- główne miasto/stolica elfów ognia
___________________________________________________________
Oto jest. Mam nadzieję że się podobał i wypadł jako tako przyzwoicie. Wiem, nasadziłam błędy ale nie mam siły ich poprawiać. Sprawa z hejterami (wspomniałam o tym na drugim blogu) nabiera na sile i powoli tracę nerwy i własne zasoby sił. Nie wiem, nie wiem co mam robić. Był dzień spokoju i znów się zaczęło. Teraz hejtują wszystkie trzy blogi, co jeszcze bardziej mnie dołuje i wkurwia!
No ale wracając do tematu, piszcie co myślicie o tym rozdziale.
Kolejny powinien pojawić się za tydzień.
Pozdrawiam,
Elfik Elen
PS. W zakładce "Bohaterowie" pojawiły się wizerunki Kastiela i Diany.
Subskrybuj:
Posty (Atom)