KOTY WY MOJE KOCHANE I UWIELBIANE!! Chciałabym
zaprosić was w imieniu swoim jak i mojego brata do odwiedzania i
czytania bloga, na którym znajduje się nasze wspólne dzieło.
Tutaj macie linka >>LINK<<
środa, 11 lutego 2015
poniedziałek, 1 września 2014
Blog brata
Tak jak pisałam wcześniej, że powiem wam o pojawieniu się bloga mojego brata, to będę właśnie o tym pisała.
Tak więc jest blog mojego brata. Oto link ---> LINK <--- (spokojnie pani/panie, otworzy się w nowym oknie)
Sama będę zaglądała i zachęcam też was do tego.
Także to tyle.
Pozdrawiam,
Elfik JoWita
Tak więc jest blog mojego brata. Oto link ---> LINK <--- (spokojnie pani/panie, otworzy się w nowym oknie)
Sama będę zaglądała i zachęcam też was do tego.
Także to tyle.
Pozdrawiam,
Elfik JoWita
niedziela, 24 sierpnia 2014
Versatile Blogger Award
Pomimo iż blog jest zawieszony, to otrzymałam nominację do Versatile Blogger Award od Orihime Inoue.
Zasady, spokojnie są krótkie:
1. Podziękuj nominującemu.
2. Pokaż nagrodę Versatile Blogger Award na swoim blogu.
3. Ujawnij 7 faktów o sobie.
4. Nominuj 7 (lub więcej) blogów, które na to zasługują.
5. Poinformuj o nominacji autorów blogów.
I moje... odpowiedzi (?):
1.Dziękuję :* Bardzo, bardzo dziękuję.
2. No jak widać, jest.
3. Fakt nr.1: kocham czekoladę, a raczej jest to uzależnienie...
Fakt nr.2: Gram nałogowo w Simsy.
Fakt nr.3: Uważam że robienie "sweetfoci" i "selfie" na każdym kroku powinno być karane pobytem na komisariacie na co najmniej 48h.
Fakt nr.4: Kocham moje niebieskie papcie.
Fakt nr.5: Rośliny w moim pokoju umierają po dwóch dniach.
Fakt nr.6: Uwielbiam gdy pada deszcz... i gdy oglądam go w ciepłym, suchym pokoju :)
Fakt nr.7: Nie ma faktu nr.7 bo nie chce mi się myśleć. Kurde, jest niedziela i daje mózgowi odpocząć.
4. NIE NOMINUJĘ NIKOGO!
5. ...NIE.
No więc to na tyle :*
Życzę zajebistego ostatniego tygodni wakacji :)
wtorek, 19 sierpnia 2014
Bardzo, bardzo ważne!!
Długo się zbierałam aby to napisać, więc proszę was, nie krzyczeć za mocno.
Cała sprawa będzie kręciła się wokół rozdziałów. Jak widzicie, długo nic nie było i długo nic nie będzie. Tak, dobrze przeczytaliście.
Więc ogłaszam, że ZAWIESZAM działalność bloga na czas NIEOKREŚLONY.
Spowodowane to jest tym, że kiedy siadam do laptopa, by przynajmniej zapisać parę pomysłów, to w mojej głowie tworzy się czarna dziura i nic nie pamiętam. Możliwe też jest, że za bardzo przejmuję się pierwszym dniem w liceum. Mój brat także się tym lekko martwi, ale ma do tego podejście "na luzie", a ja niestety panikuję.
Także jak na ten moment, blog jest zawieszony. Oczywiście pojawi się notka o ewentualnym powrocie czy też, jak obiecywałam, napiszę o pojawieniu się bloga mojego brata.
Więc, ja się z wami żegnam.
Pozdrawiam serdecznie,
Elfik JoWita/Elfik Elen
Cała sprawa będzie kręciła się wokół rozdziałów. Jak widzicie, długo nic nie było i długo nic nie będzie. Tak, dobrze przeczytaliście.
Więc ogłaszam, że ZAWIESZAM działalność bloga na czas NIEOKREŚLONY.
Spowodowane to jest tym, że kiedy siadam do laptopa, by przynajmniej zapisać parę pomysłów, to w mojej głowie tworzy się czarna dziura i nic nie pamiętam. Możliwe też jest, że za bardzo przejmuję się pierwszym dniem w liceum. Mój brat także się tym lekko martwi, ale ma do tego podejście "na luzie", a ja niestety panikuję.
Także jak na ten moment, blog jest zawieszony. Oczywiście pojawi się notka o ewentualnym powrocie czy też, jak obiecywałam, napiszę o pojawieniu się bloga mojego brata.
Więc, ja się z wami żegnam.
Pozdrawiam serdecznie,
Elfik JoWita/Elfik Elen
piątek, 1 sierpnia 2014
Rozdział 16
* Mindy, Miranda, Maysilee, Ishtar, Alistar *
Gdy Mark, Mindy, Alistar i Miranda pojechali do pracy brata telekinetyczki w poszukiwaniu kobiety posiadającej Kamień Feniksa, Ishtar i Maysilee nudzili się jak mopsy. Nie wiedzieli co mogą porobić dla zbicia czasu. Już sobie urządzali pojedynki, które wygrywali na przemian, nawet chodzili po ogrodzie. Bali się iść gdzieś dalej, bo orki zawsze mogą się napatoczyć i lepiej żeby zwykli ludzie ich nie widzieli. Lecz za chwilę ich "nuda" zostanie przerwana.
Mark właśnie zaparkował pod wielkim biurowcem w którym, jak się idzie domyślić, pracował. Z samochodu wysiadła reszta i poszli do środka. Jedynie brat Mindy nie był ani zdziwiony, ani zszokowany. Od zewnątrz budynek nie sprawiał tak wielkiego lecz po wejściu do niego, trójka nastolatków poczuła się jak mrówki. Ogromnie długie kolumny, recepcja oddalona od wejścia o nie wiadomo jaką długość, winda w porównaniu do wejścia wydawała się portalem przewożącym ludzi a jeszcze wszystko było z kamienia. To sprawiało że czuło się wielkość budynku nad ludźmi.
- Witaj Cassie. Widziałaś może czy Elizabeth jest już w biurze
- Tak, wchodziła jakieś dziesięć minut temu i zapewne jest u siebie.
- Dzięki.- Mark uśmiechnął się a recepcjonistka lekko się zarumieniła. Oczywiście to nie umknęło oku Mindy. W jej głowie powstał plan zeswatania brata z tą kobietą. Gdy tylko brunet podszedł do grupki nastolatków i powiedział gdzie jest posiadaczka Kamienia Feniksa, Mindy wzięła go na słówko.
- Widzę jak na nią patrzysz. I widać że też się jej podobasz. Umów się z nią.
- Co?!
- To co słyszałeś. Idź się umawiać, a my zajmiemy się Kamieniem.- jak powiedziała, tak zrobili. Mark poszedł zagadać do Cassie a Mindy i jej przyjaciele pojechali windą na ósme piętro, gdzie rzekomo miała swoje pomieszczenie posiadaczka artefaktu, którego szukają.
Gdy tylko znaleźli się na odpowiednim piętrze, zaczęli szukać pokoju. Drzwi były szklane, więc to było ułatwienie. Jako że Miranda miała swój amulet, mogła wyczuwać silne złoża magii w niedalekim otoczeniu a gdy już się znajdzie w zasięgu wzroku, Kamień Feniksa zacznie się świecić. Lecz jednak tak nie było. Nożowniczka co prawda wyczuwała potężne złoże pradawnej magii, lecz w żaden sposób nie mogła go zlokalizować. Nawet gdy w najmniejszym stopniu udało się jej wyczuć Kamień Feniksa to po chwili jakby "przemieścił się" do innego miejsca, lecz na tym samym piętrze, zacierając za sobą ślad. Błądzili jak te owce przez godzinę. Nawet nie zauważyli kiedy dołączył do nich Mark. Teraz, wspólnie jakoś musieli dać radę.
- To jest bez sensu.- zaczęła Mindy.- Przecież w tym tempie to my se możemy go szukać do jutra!
- Masz lepszy pomysł?- zapytała Miranda.
- Ja mam, chyba najlepszy w tej sytuacji.- zaczął Alistar.- Bo skoro gdy tylko Mirandzie uda się znaleźć ślad Kamienia, on się porusza, tak? Więc może zostało na niego jakieś zaklęcie albo coś bo to jest niemożliwe, żeby tak potężny artefakt od tak nie dał się zlokalizować, no błagam!
- Ale masz jakiś plan czy tylko tak powiedziałeś bo...
- No mam. Rozdzielimy się. Każdy pójdzie do innego pokoju i przeszuka wszystkie biurka, szafki, regały, wszystko. Jakoś musi nam się udać a jeśli żadne z nas nie znajdzie Kamienia, to znaczy że ta Elizabeth nosi go przy sobie.
- Watro spróbować. Za wiele do stracenia nie mamy, jedynie czas.- powiedział Mark.
- A czas jest nam potrzebny. Nie wiemy kiedy dokładnie przypada ten dzień. Więc nie stójmy jak te kołki, tylko przeszukujmy.
Niestety, żadne z nich nie znalazło Kamienia. Ale pewne było jedno. Elizabeth ma go przy sobie i wystarczy ją znaleźć, co będzie o wiele prostsze. Zwykle, gdy nie było jej w jej biurze, to przesiadywała w barze albo przechadzała się po dziedzińcu. Cała czwórka najpierw poszła do baru. Lecz już na wejściu pojawił się problem. Nagle zlało się tam tyle ludzi, że nie sposób było znaleźć "tę jedyną", której szukali. Podzielili się na dwie grupy. Mark i Mindy pójdą w kierunku stolików, a Alistar i Miranda do baru. Mark powiedział im jak teraz wygląda Elizabeth. W księdze poznał ją jedynie po tym, że miała charakterystyczną bliznę na czole. A od momentu, w którym zjawiła się na ziemi minęło sporo czasu. Lecz na całe szczęście dwójka nastolatków z Eo znalazła posiadaczkę Kamienia przy barze, pijącą jakiś napój. Miranda szybko pobiegła po resztę i razem podeszli do kobiety.
- Witaj Elizabeth.- zaczął Mark.- Mogę prosić cię na słówko?
- Tak, jasne.- powiedziała o niczym nie wiedząca kobieta. Razem z bratem Mindy odeszli od baru i kierowali się na zewnątrz. Trójka nastolatków podążała za nimi w bezpiecznej odległości.
Gdy Mark i Elizabeth wyszli z budynku, stanęli przy kontenerze na śmieci. Po chwili trójka nastolatków także wyszła i stanęła obok kobiety.
- Myślałam że będziemy rozmawiać tylko we dwoje.
- Oni mają ci coś do powiedzenia.
- Więc, słucham.- nastała chwila ciszy, którą po chwili przerwał Alistar.
- Wiemy że ma pani przy sobie Kamień Feniksa. I... no musi nam pani go oddać.
- Jak to, oddać? I skąd o tym wiecie?- zapytała wyraźnie zdziwiona.
- Jesteśmy z Eo, tak jak pani i właśnie w tym momencie dzieje się tam straszna rzecz. Krąg Trzynastu jest już prawie pełen i szukają sposobu na odzyskanie mocy. Nas wysłano z misją odnalezienia Strażnika Feniksa i proszenie o oddanie nam artefaktu. Druga część naszej grupy jest w trakcie poszukiwania Kryształu Wszechmrozu.
- Już raz widziałam co działo się, gdy Feniks wpadł w łapy Kręgu. Niestety, nie mogę wam go oddać. Jeśli, niechaj bogowie chronią, Kamień znów dostanie się w ich ręce, odzyskają moce i cała potęga praognia będzie dla nich dostępna. A to jeszcze bardziej zniszczy Eo.- obróciła się i podążała w kierunku wejścia.
- Ale ty nic nie rozumiesz!- krzyknęła Miranda.- Mój chłopak i nasi przyjaciele właśnie walczą po to, by dostać się do lodowego miecza. Nie wiadomo czy żyją czy nie. Nie mamy żadnych wieści od nich! Jeśli nie oddasz nam Feniksa, to jeszcze bardziej przyczynisz się do zniszczenia Eo! Magowie Kręgu znajdą inny sposób na odzyskanie mocy a Kamień Feniksa to jedyna nadzieja na zniszczenie ich raz na zawsze! Chcesz żeby twój ojczysty kraj został jeszcze bardziej podzielony i zniszczony?
Kobieta odwróciła się do nich z powrotem i spojrzała na każdego z nich. Na ich twarzach malowała się nadzieja i determinacja. Wiedziała że jak nie odda im Feniksa dobrowolnie, zrobią to siłą. Nie chciała też przyczynić się do jeszcze większego rozpadu kontynentu. Zastanowiła się chwilę i zdjęła naszyjnik z Kamieniem Feniksa.
- Dobrze, oto Feniks. Tylko błagam was, pilnujcie go jak oka w głowie.- podeszła do Mindy i zawiesiła jej Kamień na szyi.
- Może być pani tego pewna. Chodźcie, wracajmy do Fiary.
- A i mam do was prośbę. Jeśli już uwolnicie Feniksa i zniszczycie Krąg, powiedzcie mu że jego pani jest bezpieczna i że jest wolny. Za długo był więziony w tym kamieniu.
- Dobrze.- powiedziała Miranda w we czwórkę poszli w kierunku samochody Marka.
Gdy tylko przyjechali do domu, ujrzeli bardzo dziwny widok. Maysilee i Isthar leżeli nieprzytomni pod schodami. Dookoła nich krew, żadnej innej istoty martwej czy jakiejkolwiek nie było. Do głowy Mindy przyszła najgorsza myśl. Podbiegła do dwójki nastolatków i zaczęła ich szarpać. Krzyczała żeby wstali lecz nic. Po chwili podbiegła reszta. Mark złapał Maysilee za przegub i sprawdził puls. Był wyczuwalny, co znaczyło że żyła. Po chwili złapał Ishtara i także sprawdził puls. Także można było go wyczuć. Oddychać też oddychali.
- Skoro oddychają i czujesz ich puls, to czemu są nieprzytomni? I skąd ta krew?!- zapytała zdziwiona Miranda.
- Nie wiem. Może z kimś walczyli, zostali oszołomieni lub coś i leżą... No nie wiem. Teraz to trzeba ich obudzić. Ali, weź razem z Markiem ich do środka a ja i Miranda wytrzemy tą krew.
Dziewczyny szybko się uwinęły z wytarciem tej krwi spod domu. Ishtar i Maysilee także odzyskali przytomność. Mark od razu wypytał ich czemu leżeli nieprzytomni pod schodami. Powiedzieli mu że gdy odjechał razem z Mindy, Mirandą i Alistarem, po jakiś dziesięciu minutach zobaczyli jak w ich kierunku idą orki. Na całe szczęście nikogo nie było na ulicy, więc od razu przystąpili do ataku. Niestety, było ich za dużo, więc wycofali się pod dom. Tam pokonali wrogów lecz potem poczuli ból z tyłu głowy i stracili przytomność.
- To na drugi raz od razu uciekajcie do domu i nie walczcie jak widzicie że jest ich za dużo.- zaśmiał się Alistar.
- Dobra, dobra braciszku. Udało wam się znaleźć Kamień Feniksa?
- Tak. Oto on.- powiedziała Mindy, zdejmując naszyjnik z szyi.
- To czyli czas wracać.
__________________________________________________________
Oto i rozdział. Długo tu nic nie było, a to dlatego że nie miałam czasu napisać i jakoś tak też pomysłów nie było. I chyba już to pisałam, powoli zbliżamy się do końca. Będzie jeszcze jakieś pięć, sześć rozdziałów i koniec :(
Tym czasem piszcie co myślicie o rozdziale :)
Pozdrawiam,
Elfik Elen
- Witaj Cassie. Widziałaś może czy Elizabeth jest już w biurze
- Tak, wchodziła jakieś dziesięć minut temu i zapewne jest u siebie.
- Dzięki.- Mark uśmiechnął się a recepcjonistka lekko się zarumieniła. Oczywiście to nie umknęło oku Mindy. W jej głowie powstał plan zeswatania brata z tą kobietą. Gdy tylko brunet podszedł do grupki nastolatków i powiedział gdzie jest posiadaczka Kamienia Feniksa, Mindy wzięła go na słówko.
- Widzę jak na nią patrzysz. I widać że też się jej podobasz. Umów się z nią.
- Co?!
- To co słyszałeś. Idź się umawiać, a my zajmiemy się Kamieniem.- jak powiedziała, tak zrobili. Mark poszedł zagadać do Cassie a Mindy i jej przyjaciele pojechali windą na ósme piętro, gdzie rzekomo miała swoje pomieszczenie posiadaczka artefaktu, którego szukają.
Gdy tylko znaleźli się na odpowiednim piętrze, zaczęli szukać pokoju. Drzwi były szklane, więc to było ułatwienie. Jako że Miranda miała swój amulet, mogła wyczuwać silne złoża magii w niedalekim otoczeniu a gdy już się znajdzie w zasięgu wzroku, Kamień Feniksa zacznie się świecić. Lecz jednak tak nie było. Nożowniczka co prawda wyczuwała potężne złoże pradawnej magii, lecz w żaden sposób nie mogła go zlokalizować. Nawet gdy w najmniejszym stopniu udało się jej wyczuć Kamień Feniksa to po chwili jakby "przemieścił się" do innego miejsca, lecz na tym samym piętrze, zacierając za sobą ślad. Błądzili jak te owce przez godzinę. Nawet nie zauważyli kiedy dołączył do nich Mark. Teraz, wspólnie jakoś musieli dać radę.
- To jest bez sensu.- zaczęła Mindy.- Przecież w tym tempie to my se możemy go szukać do jutra!
- Masz lepszy pomysł?- zapytała Miranda.
- Ja mam, chyba najlepszy w tej sytuacji.- zaczął Alistar.- Bo skoro gdy tylko Mirandzie uda się znaleźć ślad Kamienia, on się porusza, tak? Więc może zostało na niego jakieś zaklęcie albo coś bo to jest niemożliwe, żeby tak potężny artefakt od tak nie dał się zlokalizować, no błagam!
- Ale masz jakiś plan czy tylko tak powiedziałeś bo...
- No mam. Rozdzielimy się. Każdy pójdzie do innego pokoju i przeszuka wszystkie biurka, szafki, regały, wszystko. Jakoś musi nam się udać a jeśli żadne z nas nie znajdzie Kamienia, to znaczy że ta Elizabeth nosi go przy sobie.
- Watro spróbować. Za wiele do stracenia nie mamy, jedynie czas.- powiedział Mark.
- A czas jest nam potrzebny. Nie wiemy kiedy dokładnie przypada ten dzień. Więc nie stójmy jak te kołki, tylko przeszukujmy.
Niestety, żadne z nich nie znalazło Kamienia. Ale pewne było jedno. Elizabeth ma go przy sobie i wystarczy ją znaleźć, co będzie o wiele prostsze. Zwykle, gdy nie było jej w jej biurze, to przesiadywała w barze albo przechadzała się po dziedzińcu. Cała czwórka najpierw poszła do baru. Lecz już na wejściu pojawił się problem. Nagle zlało się tam tyle ludzi, że nie sposób było znaleźć "tę jedyną", której szukali. Podzielili się na dwie grupy. Mark i Mindy pójdą w kierunku stolików, a Alistar i Miranda do baru. Mark powiedział im jak teraz wygląda Elizabeth. W księdze poznał ją jedynie po tym, że miała charakterystyczną bliznę na czole. A od momentu, w którym zjawiła się na ziemi minęło sporo czasu. Lecz na całe szczęście dwójka nastolatków z Eo znalazła posiadaczkę Kamienia przy barze, pijącą jakiś napój. Miranda szybko pobiegła po resztę i razem podeszli do kobiety.
- Witaj Elizabeth.- zaczął Mark.- Mogę prosić cię na słówko?
- Tak, jasne.- powiedziała o niczym nie wiedząca kobieta. Razem z bratem Mindy odeszli od baru i kierowali się na zewnątrz. Trójka nastolatków podążała za nimi w bezpiecznej odległości.
Gdy Mark i Elizabeth wyszli z budynku, stanęli przy kontenerze na śmieci. Po chwili trójka nastolatków także wyszła i stanęła obok kobiety.
- Myślałam że będziemy rozmawiać tylko we dwoje.
- Oni mają ci coś do powiedzenia.
- Więc, słucham.- nastała chwila ciszy, którą po chwili przerwał Alistar.
- Wiemy że ma pani przy sobie Kamień Feniksa. I... no musi nam pani go oddać.
- Jak to, oddać? I skąd o tym wiecie?- zapytała wyraźnie zdziwiona.
- Jesteśmy z Eo, tak jak pani i właśnie w tym momencie dzieje się tam straszna rzecz. Krąg Trzynastu jest już prawie pełen i szukają sposobu na odzyskanie mocy. Nas wysłano z misją odnalezienia Strażnika Feniksa i proszenie o oddanie nam artefaktu. Druga część naszej grupy jest w trakcie poszukiwania Kryształu Wszechmrozu.
- Już raz widziałam co działo się, gdy Feniks wpadł w łapy Kręgu. Niestety, nie mogę wam go oddać. Jeśli, niechaj bogowie chronią, Kamień znów dostanie się w ich ręce, odzyskają moce i cała potęga praognia będzie dla nich dostępna. A to jeszcze bardziej zniszczy Eo.- obróciła się i podążała w kierunku wejścia.
- Ale ty nic nie rozumiesz!- krzyknęła Miranda.- Mój chłopak i nasi przyjaciele właśnie walczą po to, by dostać się do lodowego miecza. Nie wiadomo czy żyją czy nie. Nie mamy żadnych wieści od nich! Jeśli nie oddasz nam Feniksa, to jeszcze bardziej przyczynisz się do zniszczenia Eo! Magowie Kręgu znajdą inny sposób na odzyskanie mocy a Kamień Feniksa to jedyna nadzieja na zniszczenie ich raz na zawsze! Chcesz żeby twój ojczysty kraj został jeszcze bardziej podzielony i zniszczony?
Kobieta odwróciła się do nich z powrotem i spojrzała na każdego z nich. Na ich twarzach malowała się nadzieja i determinacja. Wiedziała że jak nie odda im Feniksa dobrowolnie, zrobią to siłą. Nie chciała też przyczynić się do jeszcze większego rozpadu kontynentu. Zastanowiła się chwilę i zdjęła naszyjnik z Kamieniem Feniksa.
- Dobrze, oto Feniks. Tylko błagam was, pilnujcie go jak oka w głowie.- podeszła do Mindy i zawiesiła jej Kamień na szyi.
- Może być pani tego pewna. Chodźcie, wracajmy do Fiary.
- A i mam do was prośbę. Jeśli już uwolnicie Feniksa i zniszczycie Krąg, powiedzcie mu że jego pani jest bezpieczna i że jest wolny. Za długo był więziony w tym kamieniu.
- Dobrze.- powiedziała Miranda w we czwórkę poszli w kierunku samochody Marka.
Gdy tylko przyjechali do domu, ujrzeli bardzo dziwny widok. Maysilee i Isthar leżeli nieprzytomni pod schodami. Dookoła nich krew, żadnej innej istoty martwej czy jakiejkolwiek nie było. Do głowy Mindy przyszła najgorsza myśl. Podbiegła do dwójki nastolatków i zaczęła ich szarpać. Krzyczała żeby wstali lecz nic. Po chwili podbiegła reszta. Mark złapał Maysilee za przegub i sprawdził puls. Był wyczuwalny, co znaczyło że żyła. Po chwili złapał Ishtara i także sprawdził puls. Także można było go wyczuć. Oddychać też oddychali.
- Skoro oddychają i czujesz ich puls, to czemu są nieprzytomni? I skąd ta krew?!- zapytała zdziwiona Miranda.
- Nie wiem. Może z kimś walczyli, zostali oszołomieni lub coś i leżą... No nie wiem. Teraz to trzeba ich obudzić. Ali, weź razem z Markiem ich do środka a ja i Miranda wytrzemy tą krew.
Dziewczyny szybko się uwinęły z wytarciem tej krwi spod domu. Ishtar i Maysilee także odzyskali przytomność. Mark od razu wypytał ich czemu leżeli nieprzytomni pod schodami. Powiedzieli mu że gdy odjechał razem z Mindy, Mirandą i Alistarem, po jakiś dziesięciu minutach zobaczyli jak w ich kierunku idą orki. Na całe szczęście nikogo nie było na ulicy, więc od razu przystąpili do ataku. Niestety, było ich za dużo, więc wycofali się pod dom. Tam pokonali wrogów lecz potem poczuli ból z tyłu głowy i stracili przytomność.
- To na drugi raz od razu uciekajcie do domu i nie walczcie jak widzicie że jest ich za dużo.- zaśmiał się Alistar.
- Dobra, dobra braciszku. Udało wam się znaleźć Kamień Feniksa?
- Tak. Oto on.- powiedziała Mindy, zdejmując naszyjnik z szyi.
- To czyli czas wracać.
__________________________________________________________
Oto i rozdział. Długo tu nic nie było, a to dlatego że nie miałam czasu napisać i jakoś tak też pomysłów nie było. I chyba już to pisałam, powoli zbliżamy się do końca. Będzie jeszcze jakieś pięć, sześć rozdziałów i koniec :(
Tym czasem piszcie co myślicie o rozdziale :)
Pozdrawiam,
Elfik Elen
piątek, 18 lipca 2014
Rozdział 15
* Luke, Kyra, Michael *
* Lena, Seth, Saymon *
* Lena, Seth, Saymon *
Cała piątka weszła do miasta ognistych elfów. Strażnicy powiedzieli im, którą drogą dojść do najbliższego i zarazem jedynego medyka. Droga prowadziła na północną stronę miasta i prowadziła przez jego centrum, gdzie był targ. Jako że Diana i Kyra były dziewczynami, rzuciły się w wir zakupów, gdy Kastiel, Luke i chory Michael chodzili za nimi jak cienie.
- Moje drogie, ale pamiętacie że w każdej chwili Michael może ducha wyzionąć? Ciuchy i tak Wam na wojnie nie będą potrzebne.- powiedział Kastiel.
- Kurde, Kasti! Czy chodź raz nie możemy odpocząć od tego wszystkiego?! Ja rozumiem, Michael został ukuty ogonem Chimery i jest zatruty, ale, na przykład dla mnie, to jest za wiele. Chociaż ten jeden raz, nie czepiaj się.- odpowiedziała zdenerwowanym tonem Diana.
- Że ja się czepiam, tak? Kurde, Diana, zrozum. Jeśli nie zdążymy na czas dotrzeć do Kryształowej Góry a Krąg będzie miał pełną moc, znów nastaną mroczne czasy gdzie będą mordowani ci, którzy nie podporządkują się starej, a zarazem nowej, władzy. Może i się czepiam, może jestem najgorszym bratem, ale teraz trzeba myśleć w przyszłość. Michael może zginąć w każdej chwili, jeśli nie podamy mu Łzy Jednorożca. Wszyscy członkowie Kręgu Trzynastu są razem, lecz nie mają mocy co jest tylko kwestią czasu, którego nie mamy a ty robisz sobie zakupy.
- Ma trochę racji. Chodźmy lepiej do medyka.- powiedziała Kyra i odłożyła bluzkę, którą podniosła. Diana rzuciła bransoletką do koszyka, z którego ją wyjęła, i spojrzała lekko poddenerwowana na brata. Lecz miał rację, Krąg jest pełen i szuka sposobu, aby zdobyć swoje moce. Odeszli od targu i ruszyli w kierunku medyka.
Byli już niedaleko, gdy zobaczył ich jakiś starszy elf. Pierwsze co zrobił, to zaczął krzyczeć na widok Michaela. Elf był pewien, że chłopak został przemieniony w jednego ze sług Moragatha. Diana podbiegła do niego i starzec zamilkł i odszedł.
- Co mu zrobiłaś?- zapytał Michael.
- Zaklęcie uspokajające. Proste i skuteczne.- uśmiechnęła się i ruszyli dalej. Po pięciu minutach dotarli do wielkiego domu z czerwonym dachem. Zrobiony był z czerwonej cegły a w oknach wisiały pomarańczowo-żółte zasłony. Podeszli do drzwi i zapukali. Po chwili otworzył je stary elf z długą, siwą brodą i łysiną na głowie. Oczy miał koloru złotego i wyraźne były zmarszczki na jego twarzy, co mówiło że był naprawdę stary.
- Czego chcecie?- zapytał przyglądając się każdemu po kolei.
- Mieliśmy się stawić na jakieś badania, które mają pokazać innym że sługi Moragatha nas nie przemieniły. I jeszcze mamy pytanie.
- Jakież to pytanie?
- Posiada pan Łzy Jednorożca?- mężczyzna podrapał się po brodzie.
- Mam jeszcze jedną. Proszę, zapraszam.- gestem ręki wskazał im gdzie mają wejść i zaczekać. Weszli i usiedli w wielkiej poczekalni. Elf wszedł do swojego biura i po chwili poprosił do siebie Michaela. Widział on, że chłopak jest zatruty jadem Chimery. Weszli razem do gabinetu. Elf pomógł usiąść blondynowi na fotelu.
- Proszę. Napij się tego, a poczujesz się lepiej.- powiedział starzec, lekko się uśmiechając. Chłopak wziął szklankę ze srebrnym płynem i wypił do dna. Po chwili poczuł jak ból znika i odetchnął z ulgą.
- Dziękuję.- powiedział ostawiając szklankę i wycierając usta.
- Nie musisz dziękować, taka moja praca. Mam do ciebie prośbę, powiedz mi, jak to się stało że zostałeś zatruty jadem Chimery? Bo te stworzenia są prawdziwą rzadkością, odkąd demony pałętają się po pustyni.
- No... dobrze. To było tak że razem z innymi wyszliśmy ze schronu elfów ognia i kilka metrów dalej, w wiosce z tego co pamiętam, zaatakowały nas Behemoty. Pokonaliśmy je, lecz pojawiły się kolejne a razem z nimi Chimera. No i podczas walki z nią, dostałem jej ogonem i w taki oto sposób zostałem zarażony.- powiedział, a medyk zrobił wielkie oczy. Przez chwilę niedowierzał chłopakowi, lecz po co miał by kłamać? Uwierzył mu, zrobił badania o które prosili strażnicy i zbadał całą resztę.
Po dwóch godzinach byli wolni. Podziękowali elfowi za uzdrowienie Michaela i za zrobienie badań i wyszli. Pokierowali się prosto do centrum, gdzie cały bazar zniknął, i stała tam jedynie fontanna.
- To co? Do Shan'Dun?- zapytał Luke.
- Raczej tak bo skoro nie mamy co do roboty tutaj, to po co marnować czas.- powiedział Kastiel i wyruszyli do wschodniej bramy, skąd było najbliżej do miasta mrocznych elfów. Lecz już po opuszczeniu Ognistych Kłów, piątka przyjaciół napotkała problemy. Była noc, co oznaczało że raptownie z ciemności mogą wyskoczyć jakieś potwory. Dodatkowo to nie była zwykła noc. Podczas jej trwania nie było można użyć żadnej mocy, żadnego zaklęcia a wszystkie działające, przestają działać. Jedynie władcy którejś z ras, bądź ich potomkowie miały na tyle mocy, by użyć jej w ciągu nocy. Właśnie tak samo się działo się kilka dni przed wybuchem gniewu Kręgu, który skutkował rozerwaniem kontynentu a także ich śmiercią. Luke, Kyra, Michael a także ich elficcy towarzysze bali się, że nie zdążą na czas dotrzeć do Kryształowej Góry po miecz. Zaczęli więc biec, lecz po kilku przebiegniętych metrach, powalił ich ogromny powiew wiatru. Zdziwili się, bo nikt, no prawie nikt, nie mógł użyć mocy. Kastiel podniósł się najszybciej jak dał radę i spojrzał przed siebie. Zobaczył Pięć postaci biegnącym ku niemu i jego przyjaciołom. Kazał im szybko wstać i wyciągnąć bronie. Jeden z nadbiegających znów stworzył podmuch wiatru, lecz tym razem, nikogo nie powalił. Diana i Kyra naciągnęły cięciwy i były gotowe do strzału.
- Kyra, nie strzelaj!- usłyszeli dziewczęcy głos. Łuczniczka opuściła łuk i wytężyła wzrok. Zdawało jej się, albo zobaczyła...
- Lena? To ty?!- zapytała stawiając niepewnie kroki w przód. Gdy tylko piątka podbiegających była na tyle blisko, by móc ich zidentyfikować, okazało się że to oni. Trójka poszukiwaczy z Xu w towarzystwie dwóch elfów. Gdy tylko wszyscy się rozpoznali, rzucili się na siebie i przytulali. Kyra z Saymonem, Lena z Lukiem i Kyra z Sethem. Potem zmienili się i tak kilka razy. Radości by nie było końca, gdyby nie fakt że otoczyły ich skrzydlate stwory. Było ich bardzo dużo i otoczyły całą dziesiątkę poszukiwaczy. Oni natomiast ustawili się w kręgu, plecami do siebie wyciągając swoje bronie. Jedynie Seth nie wiedział co ma zrobić ze swoją.
- Jeśli umiesz strzelać, niechaj zamieni się w łuk.- powiedziała Kyra a chłopak przytaknął. Po chwili w jego dłoni, zamiast kawałka patyka, pojawił się piękny, drewniany łuk a na plecach poczuł lekki ciężar. Potknął dłonią i okazał się że i kołczan się stworzył. On, Kyra i Diana nałożyli strzały na cięciwy, naciągnęli je i synchronicznie strzelili w niebo. Mimo iż Seth nie miał żadnych zdolności magicznych związanych z łucznictwem, to jego broń sama w sobie miała cząstkę tej że magii. W trzech miejscach spadły deszcze strzał, które zabijały tyły wroga.
-Dlaczego deszcz strzał działa, a nasze czary nie działają?!- zapytał poddenerwowany Luke.
- Bo wasze czary opierają się jedynie na mocy żywiołów, a do użycia naszych jest potrzebne, w pewnym sensie poświęcenie czegoś. W tym przypadku strzały.- wyjaśniła Kyra. W tym też momencie potwory zawyły przeraźliwie i rozpoczęła się walka.
Pierwsza fala rzuciła się na młodych ludzi. Kastiel obrócił mieczem w dłoni i odciął dwóch stworom głowy. Następnie obrócił się i wycelował ostrzem miecza w serce. Trafił i pozbawił życia kolejnego potwora. Niestety, jeden z nich uderzył go w plecy, przez co młody elf upadł na ziemię. Położył się na plecy i niczym kangur, uderzył obiema nogami atakującego i wbił mu miecz w szyję.
Nietypowe zakończenie, wiem. Raz na jakiś czas i ja chcę pobawić się w Polsat :)
No, ale pisajcie jak podobało wam się to coś. Tak, to coś, bo nie podoba mi się rozdział. Gdy będę miała lepszy pomysł to go poprawię, ale tym czasem będzie to. Ostatnio i tak nie mam pomysłów, więc cud że ten rozdział się pojawił...
No, pisajcie co myślicie itd.
Pozdrawiam,
Elfik Elen
Byli już niedaleko, gdy zobaczył ich jakiś starszy elf. Pierwsze co zrobił, to zaczął krzyczeć na widok Michaela. Elf był pewien, że chłopak został przemieniony w jednego ze sług Moragatha. Diana podbiegła do niego i starzec zamilkł i odszedł.
- Co mu zrobiłaś?- zapytał Michael.
- Zaklęcie uspokajające. Proste i skuteczne.- uśmiechnęła się i ruszyli dalej. Po pięciu minutach dotarli do wielkiego domu z czerwonym dachem. Zrobiony był z czerwonej cegły a w oknach wisiały pomarańczowo-żółte zasłony. Podeszli do drzwi i zapukali. Po chwili otworzył je stary elf z długą, siwą brodą i łysiną na głowie. Oczy miał koloru złotego i wyraźne były zmarszczki na jego twarzy, co mówiło że był naprawdę stary.
- Czego chcecie?- zapytał przyglądając się każdemu po kolei.
- Mieliśmy się stawić na jakieś badania, które mają pokazać innym że sługi Moragatha nas nie przemieniły. I jeszcze mamy pytanie.
- Jakież to pytanie?
- Posiada pan Łzy Jednorożca?- mężczyzna podrapał się po brodzie.
- Mam jeszcze jedną. Proszę, zapraszam.- gestem ręki wskazał im gdzie mają wejść i zaczekać. Weszli i usiedli w wielkiej poczekalni. Elf wszedł do swojego biura i po chwili poprosił do siebie Michaela. Widział on, że chłopak jest zatruty jadem Chimery. Weszli razem do gabinetu. Elf pomógł usiąść blondynowi na fotelu.
- Proszę. Napij się tego, a poczujesz się lepiej.- powiedział starzec, lekko się uśmiechając. Chłopak wziął szklankę ze srebrnym płynem i wypił do dna. Po chwili poczuł jak ból znika i odetchnął z ulgą.
- Dziękuję.- powiedział ostawiając szklankę i wycierając usta.
- Nie musisz dziękować, taka moja praca. Mam do ciebie prośbę, powiedz mi, jak to się stało że zostałeś zatruty jadem Chimery? Bo te stworzenia są prawdziwą rzadkością, odkąd demony pałętają się po pustyni.
- No... dobrze. To było tak że razem z innymi wyszliśmy ze schronu elfów ognia i kilka metrów dalej, w wiosce z tego co pamiętam, zaatakowały nas Behemoty. Pokonaliśmy je, lecz pojawiły się kolejne a razem z nimi Chimera. No i podczas walki z nią, dostałem jej ogonem i w taki oto sposób zostałem zarażony.- powiedział, a medyk zrobił wielkie oczy. Przez chwilę niedowierzał chłopakowi, lecz po co miał by kłamać? Uwierzył mu, zrobił badania o które prosili strażnicy i zbadał całą resztę.
Po dwóch godzinach byli wolni. Podziękowali elfowi za uzdrowienie Michaela i za zrobienie badań i wyszli. Pokierowali się prosto do centrum, gdzie cały bazar zniknął, i stała tam jedynie fontanna.
- To co? Do Shan'Dun?- zapytał Luke.
- Raczej tak bo skoro nie mamy co do roboty tutaj, to po co marnować czas.- powiedział Kastiel i wyruszyli do wschodniej bramy, skąd było najbliżej do miasta mrocznych elfów. Lecz już po opuszczeniu Ognistych Kłów, piątka przyjaciół napotkała problemy. Była noc, co oznaczało że raptownie z ciemności mogą wyskoczyć jakieś potwory. Dodatkowo to nie była zwykła noc. Podczas jej trwania nie było można użyć żadnej mocy, żadnego zaklęcia a wszystkie działające, przestają działać. Jedynie władcy którejś z ras, bądź ich potomkowie miały na tyle mocy, by użyć jej w ciągu nocy. Właśnie tak samo się działo się kilka dni przed wybuchem gniewu Kręgu, który skutkował rozerwaniem kontynentu a także ich śmiercią. Luke, Kyra, Michael a także ich elficcy towarzysze bali się, że nie zdążą na czas dotrzeć do Kryształowej Góry po miecz. Zaczęli więc biec, lecz po kilku przebiegniętych metrach, powalił ich ogromny powiew wiatru. Zdziwili się, bo nikt, no prawie nikt, nie mógł użyć mocy. Kastiel podniósł się najszybciej jak dał radę i spojrzał przed siebie. Zobaczył Pięć postaci biegnącym ku niemu i jego przyjaciołom. Kazał im szybko wstać i wyciągnąć bronie. Jeden z nadbiegających znów stworzył podmuch wiatru, lecz tym razem, nikogo nie powalił. Diana i Kyra naciągnęły cięciwy i były gotowe do strzału.
- Kyra, nie strzelaj!- usłyszeli dziewczęcy głos. Łuczniczka opuściła łuk i wytężyła wzrok. Zdawało jej się, albo zobaczyła...
- Lena? To ty?!- zapytała stawiając niepewnie kroki w przód. Gdy tylko piątka podbiegających była na tyle blisko, by móc ich zidentyfikować, okazało się że to oni. Trójka poszukiwaczy z Xu w towarzystwie dwóch elfów. Gdy tylko wszyscy się rozpoznali, rzucili się na siebie i przytulali. Kyra z Saymonem, Lena z Lukiem i Kyra z Sethem. Potem zmienili się i tak kilka razy. Radości by nie było końca, gdyby nie fakt że otoczyły ich skrzydlate stwory. Było ich bardzo dużo i otoczyły całą dziesiątkę poszukiwaczy. Oni natomiast ustawili się w kręgu, plecami do siebie wyciągając swoje bronie. Jedynie Seth nie wiedział co ma zrobić ze swoją.
- Jeśli umiesz strzelać, niechaj zamieni się w łuk.- powiedziała Kyra a chłopak przytaknął. Po chwili w jego dłoni, zamiast kawałka patyka, pojawił się piękny, drewniany łuk a na plecach poczuł lekki ciężar. Potknął dłonią i okazał się że i kołczan się stworzył. On, Kyra i Diana nałożyli strzały na cięciwy, naciągnęli je i synchronicznie strzelili w niebo. Mimo iż Seth nie miał żadnych zdolności magicznych związanych z łucznictwem, to jego broń sama w sobie miała cząstkę tej że magii. W trzech miejscach spadły deszcze strzał, które zabijały tyły wroga.
-Dlaczego deszcz strzał działa, a nasze czary nie działają?!- zapytał poddenerwowany Luke.
- Bo wasze czary opierają się jedynie na mocy żywiołów, a do użycia naszych jest potrzebne, w pewnym sensie poświęcenie czegoś. W tym przypadku strzały.- wyjaśniła Kyra. W tym też momencie potwory zawyły przeraźliwie i rozpoczęła się walka.
Pierwsza fala rzuciła się na młodych ludzi. Kastiel obrócił mieczem w dłoni i odciął dwóch stworom głowy. Następnie obrócił się i wycelował ostrzem miecza w serce. Trafił i pozbawił życia kolejnego potwora. Niestety, jeden z nich uderzył go w plecy, przez co młody elf upadł na ziemię. Położył się na plecy i niczym kangur, uderzył obiema nogami atakującego i wbił mu miecz w szyję.
Koniec części pierwszej rozdziału
_________________________________________________________Nietypowe zakończenie, wiem. Raz na jakiś czas i ja chcę pobawić się w Polsat :)
No, ale pisajcie jak podobało wam się to coś. Tak, to coś, bo nie podoba mi się rozdział. Gdy będę miała lepszy pomysł to go poprawię, ale tym czasem będzie to. Ostatnio i tak nie mam pomysłów, więc cud że ten rozdział się pojawił...
No, pisajcie co myślicie itd.
Pozdrawiam,
Elfik Elen
piątek, 27 czerwca 2014
Rozdział 14
Moi kochani, od razu piszę żeby nie było. Historia co wydarzyło się Esalime w dzieciństwie się nie pojawi bo wszystkie pliki o opowiadaniach zostały na kompie a ja siedzę na lapcu. A jeśli jesteście tego ciekawi to zapytajcie o to Esalime w zakładce "Zapytaj bohatera".
_______________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________
* Lena, Seth, Saymon *
Minęły kolejne dwa dni. Lena, Seth i Saymon po długich namowach Esalime, zgodzili się na to by dołączyła do ich grupy. Lecz był problem, król obstawił wyjście z zamku i z osady tak silnie, że nie było możliwości wyjścia. Wpadli na pewien pomysł, nie do końca mądry, ale skuteczny. Postanowili że razem z Esalime uciekną w osady elfów ziemi. Udało im się to, lecz kolejny problem, nie wzięli ze sobą map, które król ofiarował im po wydarzeniach na arenie. Saymon jakimś cudem, przywołał je i pokierowali się do elfów wiatru. Jako że mówiono że widzą przyszłość lub wiedzą rzeczy, jakich inne elfy nie wiedzą, musieli się tam udać. Musieli dowiedzieć się, gdzie ukryty jest lodowy miecz, którego szukają a także, jeśli to możliwe, kiedy jest Dzień Ośnieżonej Wierzby. Droga tam nie była łatwa. Już po oddaleniu się od osady ziemnych elfów, cała czwórka stoczyła walkę ze zbuntowanymi driadami. Następnie, w połowie trasy, kolejna walka, tym razem ze szkieletami. Byli zdziwieni że nieumarli pojawili się w lesie, w którym cały czas czwórka poszukiwaczy się przemieszczała. Osada elfów wiatru mieściła się w górach, niedaleko lasu w którym byli więc postanowili nim iść i nie wychodzić na żadne drogi czy ścieżki.
Po dwóch dniach wędrówki, dotarli do celu. Zostali przyjęci bez żadnych problemów i od razu zaprowadzeni do władcy osady. Lena i Esalime dodatkowo czerpały korzyści z przebywania w osadzie, gdyż wszyscy mężczyźni elfów chodzili z nagimi torsami. Seth i Saymon jedynie śmiali się z ich zachowania, bo co innego im pozostało? Rozebrać się i biegać jak inni? O nie, tego nie będzie. Gdy doszli do kwatery głównej władcy, powitał ich jeden z elfów wiatru. Wyróżniał się tym że miał tatuaż na klatce piersiowej i tym że jako nieliczny przebywał w kwaterze.
- Witam, jestem Victor i jestem nadwornym magiem. Jeśli chcecie złożyć wizytę królowi, musicie przejść pewien test.
- Jaki test?- zapytał Seth z wyczuwalnym zdziwieniem w głosie.
- Test prawdy. Jeśli przybyliście tutaj ze szczerymi intencjami, przejdziecie próbę pomyślnie i wpuszczę was do naszego władcy a jeśli nie to będziecie musieli stąd odejść. Takie panują tutaj zasady.- wytłumaczył młody elf wiatru patrząc na zdziwione miny Leny i Setha. Saymon i Esalime nie byli zdziwieni. W ich osadach też często organizowano taki "turniej" który ma dowieść o szczerych intencjach.
- Dobrze, to gdzie odbędzie się ta walka?- zapytała Lena.
- Tutaj, na dziedzińcu. W tej osadzie nie mamy areny. Wybierzcie zawodnika i widzimy się na miejscu.- powiedział schodząc ze schodów.
- Jeśli chcecie to ja mogę z nim walczyć.- powiedział Saymon.
- Nie, może ja pójdę. Jeszcze nigdy nie uczestniczyłam w czymś takim. Wiecie, u nas ludzi, to jedynie Sąd Boży mówi o tym czy nowoprzybyli mają szczere intencje czy nie.
- Nie! Ja pójdę.- zawołała Esalime.- Może w ten sposób udowodnię wszystkim że jako księżniczka też potrafię walczyć. Chodź Mimzi, idziemy walczyć.
Z księżniczką na czele, cała grupa dotarła na dziedziniec. Wszystkie elfy z osady się zeszły. Utworzyły krąg, w którym walczyć mieli Victor i Esalime.
- Kto jest waszym zawodnikiem?- zapytał.
- Ja.- na dziedziniec weszła Esalime z Mimzi siedzącą na jej ramieniu.
- No dobrze, to zaczynajmy.- powiedział młody elf wiatru tworząc kulę wiatru. Po chwili uwolnił ją a ta poleciała w kierunku księżniczki elfów ziemi. Mimzi machnęła ogonem i przed nią i jej panią wyrosła kamienna ściana. Kula w nią uderzyła a Esalime uniosła ręce. Z ziemi wyrosły pnącza które skierowała w stronę Victora. Ten machnął ręką a pnącza poleciały w innym kierunku. Esalime sprowadziła je na odpowiedni tor lotu i złapała nimi elfa wiatru za nogę. Uniosła go nad ziemię. Ten ręką namalował koło i po chwili pnącza przeciął dysk wiatru. Z gracją, Victor wylądował na ziemi i cisnął kolejną kulą wiatru. Esalime nie zdążyła zareagować i poleciała do tyłu. Mimzi wylądowała tuż za nią. Syknęła groźnie i machnęła ogonem. Z ziemi wyłoniły się kule skał, które lewitowały przez chwilę a po kolejnym machnięciu ogonem smoczycy, kule poleciały w Victora. Ominął prawie każdą z wyjątkiem jednej, która trafiła go w miejsce w które nie powinna. Ściślej mówiąc, w przyrodzenie. Zgiął się w pół i padł za ziemię z jękiem. Esalime uśmiechnęła się pod nosem lecz po chwili uśmiech zniknął jej z twarzy i podbiegła do elfa.
- Wszystko w porządku?- zapytała z lekkim rozbawieniem. Przecież było logiczne że biedaka boli... miejsce intymne.
- Poza tym że cholernie boli, to tak. Za chwilę zaprowadzę was do naszego władcy.- powiedział wstając. Chwilkę postał i jakby nic się nie stało, z uśmiechem na ustach ruszył ku kwaterze głównej a za nim poszli.
Po kilku minutach czekania w korytarzu, król zaprosił ich do sali audiencyjnej. Na końcu pomieszczenia, przy długim stole siedział stary elf. Miał siwe włosy i jak na swój wiek, był dość dobrze zbudowany. Miał na sobie szarą szatę z ciemnymi wzorami. Na głowie miał koronę ze srebra z Kryształem Wiatru, dzięki któremu rzekomo przepowiadają przyszłość.
- Witam Was, drogie dzieci. Co was sprowadza do naszej osady?- zapytał przyjaznym tonem.
- Zapewne król wie, ale skoro Wasza Wysokość pyta. Przybyliśmy tutaj z trzech powodów.- mówił Seth lecz przerwał i spojrzał na króla. Ten gestem dłoni, pozwoli mu mówić dalej.
- Więc, po pierwsze przysłała nas tutaj królowa elfów światła z prośbą o przydzielenie do naszej grupy jednego z magów lub wojowników do naszej kampanii.
- Victor z wami pójdzie. Mów dalej chłopcze.
- Tak jest.- powiedział pospiesznie zbierając odpowiednie słowa w głowie.- Drugim powodem jest to że nie wiemy gdzie może być ukryty Kryształ Wiecznego Mrozu.
- Jest to miecz stworzony z lodowego serca Aryna, pierwszego smoka lodu na Eo. Po co wam tak silny artefakt?
- Zapewne Wasza Wysokość wie że Krąg Trzynastu się przebudza i jest prawie pełen a z tego co wiemy, to połączona moc Kamienia Feniksa, którego szukają nasi przyjaciele, i lodowego miecza może raz na zawsze ich zniszczyć. Dlatego też przybywamy z pytaniem, gdzie jest ukryty ten miecz?- zapytał z nadzieją w oczach ziemski chłopak. Król przyjrzał mu się uważnie. Zamknął oczy. Cała grupa poszukiwawcza uśmiechnęła się a władca elfów wiatru z powrotem otworzył oczy.
- Kryształ Wiecznego Mrozu, czy też lodowy miecz nie znajduję się tutaj, lecz w Fiarze. Jest ukryty na Kryształowej Górze, na północy tej krainy.
- To po jakiego czorta wysyłano nas w głąb Xu!?- zawołał zdenerwowany Saymon. Lena i Esalime uciszyły go a Seth kontynuował.
- Więc, jeśli król pozwoli, zadam ostatnie pytanie.
- Proszę.
- Kiedy wypada Dzień Ośnieżonej Wierzby?
- Tego niestety nie wiemy. Nikt tego nie wie, ale jeśli ten dzień nastąpi to na niebie pojawi się wielka chmura w kształcie gwiazdy przeciętej w połowie.
- To wszystko co chcieliśmy wiedzieć. Dziękujemy.- Seth ukłonił się w stronę króla a następie i jego towarzysze to uczynili. Gdy król odwzajemnił ukłon, wyszli.
Gdy byli u bram wyjściowych, zatrzymał ich Victor.
- Skoro teraz jestem z wami w grupie, to może zaproponuję bardzo króciutką drogę do Fiary?- zaproponował z uśmiechem.
- Wiesz co, nawet nie najgorszy pomysł.- przyznała Esalime uśmiechając się. Elf wiatru przytaknął i wraz z nowymi towarzyszami, ruszył do gaju w którym znajdował się wygasły portal.
________________________________________________________________________________
Jak pisałam wcześniej, dodaję rozdział na koniec praktycznie tygodnia. Może byłby ciekawszy i dłuższy gdybym była w lepszym stanie psychicznym. Bo wiecie, wczoraj miałam zakończenie roku i niby pięknie ładnie ale gdy poszliśmy do naszej sali z naszą kochaną wychowawczynią, po rozdaniu świadectw zaczęły się podziękowania i wręczenie prezentu dla wychowawczyni. I kur** prawie wszyscy ryczeli. Ryczeliśmy bo już nigdy się nie spotkamy w tej szkole, w tej klasie, w tym gronie i z naszą wychowawczynią. Wiecie, tak wszyscy razem to już nigdy. Niby na nich narzekałam, ale jak się mówi: Docenia się dopiero wtedy, gdy się to straci. I powiem wam, to szczera prawda. A jeszcze wczoraj na fejsie nasza gospodarz klasowa powiedziała że mimo wszystko nas kochała jak przyjaciół. I znów się poryczałam. Potem ta osoba udostępniła mi pewną piosenkę, która jest śliczna!! A ryczałam tak przy niej że sobie tego nie wyobrażacie.
Oto link: https://www.youtube.com/watch?v=_ogwTn_y2vE&app=desktop
Dalej jak pomyślę o mojej klasie to chce mi się płakać. Te chwile z nimi spędzone były świetne. Te złe, jak i te wesołe. Serio, na tak świetnych ludzi trafić to jak wygrać w totka! Dobra, dosyć bo ja już ryczę a zaraz będzie jeszcze gorzej, więc do rzeczy.
Podobało się? Wiem że krótkie, błędów w ch*j i w ogóle ale chodzi o całość. Wiecie, czy ciekawie opisane i takie tam...
Czekam na komentarze. Pozdrawiam,
Elfik Elen
- No dobrze, to zaczynajmy.- powiedział młody elf wiatru tworząc kulę wiatru. Po chwili uwolnił ją a ta poleciała w kierunku księżniczki elfów ziemi. Mimzi machnęła ogonem i przed nią i jej panią wyrosła kamienna ściana. Kula w nią uderzyła a Esalime uniosła ręce. Z ziemi wyrosły pnącza które skierowała w stronę Victora. Ten machnął ręką a pnącza poleciały w innym kierunku. Esalime sprowadziła je na odpowiedni tor lotu i złapała nimi elfa wiatru za nogę. Uniosła go nad ziemię. Ten ręką namalował koło i po chwili pnącza przeciął dysk wiatru. Z gracją, Victor wylądował na ziemi i cisnął kolejną kulą wiatru. Esalime nie zdążyła zareagować i poleciała do tyłu. Mimzi wylądowała tuż za nią. Syknęła groźnie i machnęła ogonem. Z ziemi wyłoniły się kule skał, które lewitowały przez chwilę a po kolejnym machnięciu ogonem smoczycy, kule poleciały w Victora. Ominął prawie każdą z wyjątkiem jednej, która trafiła go w miejsce w które nie powinna. Ściślej mówiąc, w przyrodzenie. Zgiął się w pół i padł za ziemię z jękiem. Esalime uśmiechnęła się pod nosem lecz po chwili uśmiech zniknął jej z twarzy i podbiegła do elfa.
- Wszystko w porządku?- zapytała z lekkim rozbawieniem. Przecież było logiczne że biedaka boli... miejsce intymne.
- Poza tym że cholernie boli, to tak. Za chwilę zaprowadzę was do naszego władcy.- powiedział wstając. Chwilkę postał i jakby nic się nie stało, z uśmiechem na ustach ruszył ku kwaterze głównej a za nim poszli.
Po kilku minutach czekania w korytarzu, król zaprosił ich do sali audiencyjnej. Na końcu pomieszczenia, przy długim stole siedział stary elf. Miał siwe włosy i jak na swój wiek, był dość dobrze zbudowany. Miał na sobie szarą szatę z ciemnymi wzorami. Na głowie miał koronę ze srebra z Kryształem Wiatru, dzięki któremu rzekomo przepowiadają przyszłość.
- Witam Was, drogie dzieci. Co was sprowadza do naszej osady?- zapytał przyjaznym tonem.
- Zapewne król wie, ale skoro Wasza Wysokość pyta. Przybyliśmy tutaj z trzech powodów.- mówił Seth lecz przerwał i spojrzał na króla. Ten gestem dłoni, pozwoli mu mówić dalej.
- Więc, po pierwsze przysłała nas tutaj królowa elfów światła z prośbą o przydzielenie do naszej grupy jednego z magów lub wojowników do naszej kampanii.
- Victor z wami pójdzie. Mów dalej chłopcze.
- Tak jest.- powiedział pospiesznie zbierając odpowiednie słowa w głowie.- Drugim powodem jest to że nie wiemy gdzie może być ukryty Kryształ Wiecznego Mrozu.
- Jest to miecz stworzony z lodowego serca Aryna, pierwszego smoka lodu na Eo. Po co wam tak silny artefakt?
- Zapewne Wasza Wysokość wie że Krąg Trzynastu się przebudza i jest prawie pełen a z tego co wiemy, to połączona moc Kamienia Feniksa, którego szukają nasi przyjaciele, i lodowego miecza może raz na zawsze ich zniszczyć. Dlatego też przybywamy z pytaniem, gdzie jest ukryty ten miecz?- zapytał z nadzieją w oczach ziemski chłopak. Król przyjrzał mu się uważnie. Zamknął oczy. Cała grupa poszukiwawcza uśmiechnęła się a władca elfów wiatru z powrotem otworzył oczy.
- Kryształ Wiecznego Mrozu, czy też lodowy miecz nie znajduję się tutaj, lecz w Fiarze. Jest ukryty na Kryształowej Górze, na północy tej krainy.
- To po jakiego czorta wysyłano nas w głąb Xu!?- zawołał zdenerwowany Saymon. Lena i Esalime uciszyły go a Seth kontynuował.
- Więc, jeśli król pozwoli, zadam ostatnie pytanie.
- Proszę.
- Kiedy wypada Dzień Ośnieżonej Wierzby?
- Tego niestety nie wiemy. Nikt tego nie wie, ale jeśli ten dzień nastąpi to na niebie pojawi się wielka chmura w kształcie gwiazdy przeciętej w połowie.
- To wszystko co chcieliśmy wiedzieć. Dziękujemy.- Seth ukłonił się w stronę króla a następie i jego towarzysze to uczynili. Gdy król odwzajemnił ukłon, wyszli.
Gdy byli u bram wyjściowych, zatrzymał ich Victor.
- Skoro teraz jestem z wami w grupie, to może zaproponuję bardzo króciutką drogę do Fiary?- zaproponował z uśmiechem.
- Wiesz co, nawet nie najgorszy pomysł.- przyznała Esalime uśmiechając się. Elf wiatru przytaknął i wraz z nowymi towarzyszami, ruszył do gaju w którym znajdował się wygasły portal.
________________________________________________________________________________
Jak pisałam wcześniej, dodaję rozdział na koniec praktycznie tygodnia. Może byłby ciekawszy i dłuższy gdybym była w lepszym stanie psychicznym. Bo wiecie, wczoraj miałam zakończenie roku i niby pięknie ładnie ale gdy poszliśmy do naszej sali z naszą kochaną wychowawczynią, po rozdaniu świadectw zaczęły się podziękowania i wręczenie prezentu dla wychowawczyni. I kur** prawie wszyscy ryczeli. Ryczeliśmy bo już nigdy się nie spotkamy w tej szkole, w tej klasie, w tym gronie i z naszą wychowawczynią. Wiecie, tak wszyscy razem to już nigdy. Niby na nich narzekałam, ale jak się mówi: Docenia się dopiero wtedy, gdy się to straci. I powiem wam, to szczera prawda. A jeszcze wczoraj na fejsie nasza gospodarz klasowa powiedziała że mimo wszystko nas kochała jak przyjaciół. I znów się poryczałam. Potem ta osoba udostępniła mi pewną piosenkę, która jest śliczna!! A ryczałam tak przy niej że sobie tego nie wyobrażacie.
Oto link: https://www.youtube.com/watch?v=_ogwTn_y2vE&app=desktop
Dalej jak pomyślę o mojej klasie to chce mi się płakać. Te chwile z nimi spędzone były świetne. Te złe, jak i te wesołe. Serio, na tak świetnych ludzi trafić to jak wygrać w totka! Dobra, dosyć bo ja już ryczę a zaraz będzie jeszcze gorzej, więc do rzeczy.
Podobało się? Wiem że krótkie, błędów w ch*j i w ogóle ale chodzi o całość. Wiecie, czy ciekawie opisane i takie tam...
Czekam na komentarze. Pozdrawiam,
Elfik Elen
Subskrybuj:
Posty (Atom)