sobota, 1 marca 2014

Rozdział 3 (piątkowe wydanie)

      Grupka nastolatków idąc przez pięknie zdobiony chodnik, słyszeli jak okoliczni rolnicy czy nawet żołnierze, rozmawiają o nowo przybyłych. Książęta spojrzeli na siebie a następnie na nowych znajomych, idących z opuszczonymi głowami. Wyglądali jakby szli na ścięcie albo coś gorszego. Byli smutni z dwóch powodów. Jednym było niewiadome zniszczenie Szarogóry a drugim, gadanie o nich. Nie było to przyjemne uczucie słysząc jak wszyscy w około gadają o nich.
- Ej, nie martwcie się tak! Nie ma czym.- przemówił książę Saymon niszcząc przy tym niezręczną ciszę.
- Właśnie!- dodała Maysilee- Nie słuchajcie tych idiotów. Zawsze gadają o każdym kto jest nowy, a jeśli trapi was, co się stało w Szarogórze, to nasza matka na pewno coś o tym wie.
- Mam nadzieję.- powiedział Alistar. Reszta drogi do pałacu minęła w zupełnej ciszy. Po piętnastu minutach dotarli do dziedzińca na którym stały, nieznajome nikomu osoby. Maysilee i Saymon podeszli bliżej. Im oczom ukazały się pary każdej z ras elfów. Od ognistych po mroczne, lecz co one tu robią? Rodzeństwo było lekko zszokowane tym widokiem. Po chwili Saymon machnął znacząco ręką a ich przyjaciele podeszli do nich i razem weszli do pałacu.
       W środku było przepięknie. Wnętrze zamku było zrobione w stylu gotyckim. Kolumny podtrzymujące sklepienie były pozłacane i miały różne kształty. Zwykle liście i pnącza. Na ścianach, oprócz pięknie zdobionych ram okiennych, znajdowały się obrazy na których namalowani byli poprzedni władcy elfów światła. Galeria zaczynała się od obrazu przedstawiającego hrabiego Ludwika XII. Następnie kolejnym władcą była jego córka Iwannie. Po niej zaś jej syn Gabar. Zasiadł na tronie mając czternaście lat. Kolejnym obrazem był wizerunek syna Gabara, Malakaia. Następnie jego córka Weronika i na sam koniec, obecna królowa, Lycane Queen. Nasi bohaterowie byli zaskoczeni tym widokiem. Nie spodziewali się że na wejściu pokazani będą poprzedni władcy. Jak to bywało w twierdzach ludzi, dla uczczenia pamięci poprzednich władców była poświęcona Aula w centrum miasta lub w centralnym pałacu, lecz tam też mieli oddzielną salę na tego typu obrazy i malowidła. Lecz oni byli u elfów a tu panują inne obyczaje. Po kilku minutach marszu, nastolatkowie dotarli do wielkiej sali, w której centrum stał długi stół. Dzieci podeszły do niego a na krzesłach stojących przy nim, zauważyli wyryte złotymi zgłoskami ich imiona. Siódemka bohaterów miała zaszczytne miejsce przy rodzinie królewskiej. Reszta gości siedziała gdzieś indziej. W ów sali również nie brakowało bogato zdobionych obrazów, kolumn i innych tego typu ozdób. Po chwili przyszła królowa i na wstępie miała wyrzuty:
- No ale wybaczcie! Tak nie będziecie ubrani! No nie no, na miłość Elen! Saymon! Zapinaj kamizelkę bo widać ci tors! Księciu nie wypada tak się nosić!
- Ale mamo...- zaczął Saymon patrząc na mamę wzrokiem niewinnego dziecka.
- Żadne ale! Już, do swoich komnat!- ryknęła aż jeden z obrazów przechylił się. Książęce rodzeństwo posłusznie poszło do swoich komnat, pozostawiając nowych przyjaciół na pastwę ich matki.
- Dobrze moi kochani. Wami zajmę się osobiście.- powiedziała królowa zadzierając swoją suknię do góry i biec jak opętana w kierunku garderoby- No co jest? Za mną dzieci!- wyraźnie zdziwieni nastolatkowie pobiegli za królową.
      Po pół godzinie byli gotowi. Lycane wypuściła przyjaciół swoich dzieci z garderoby. Dziewczyny były ubrane w piękne, jedwabne suknie z małymi szmaragdami przy dekolcie. Z racji tego iż każda miała długie włosy, to królowa zrobiła im przepięknie falowane fryzury, ale Mindy jakoś nie było za dobrze w sukni. Chłopacy zaś ubrani byli w smokingi. Po Ishtarze widać było że czuł się nieswojo. Razem z królową wrócili do sali, w której miała odbyć się kolacja. Przed wejściem do sali spotkali Maysilee, ubraną w sięgającą do kolan zieloną sukienkę, oraz Saymona, który założył jedynie koszulę, rozpiętą pod szyją, oraz czarną kamizelkę. Oboje wyglądali przyzwoicie jak na nastoletnie książęta. Razem weszli do sali.
                
                                                        *          *          *

      Kolacja trwała trzy godziny. Niestety, nastolatkowie nie dowiedzieli się dlaczego zniszczono Szarogórę, lecz elfy innych żywiołów powiedziały że w ich twierdzach chodzą słuchy o tym że Krąg jest w pełni sił, bowiem Krąg nosi pełną nazwę Krąg Trzynastu Magów. Należą do nich najlepsi magowie każdej frakcji. W dawnych czasach mieli być strażnikami prawa, lecz dwa lata przed wybuchem Wojny owładnęła ich żądza władzy. Zaczęła się era zwana Erą Wojen. W Wojnie Sześciu Ludów magowie kręgu ponieśli dotkliwą klęskę. Według pogłosek zginęli wszyscy, lecz najwyraźniej któryś przeżył i wskrzesił resztę. Po Wojnie nastał spokój, który został zburzony wraz z zniszczeniem ostatniej twierdzy ludzi. Po wyjściu z sali, w której odbywała się kolacja, królowa zaprowadziła nowych gości do ich komnat. Każdy z nich poszedł do swojej i ,z racji tego iż było już późno, przebrali się i poszli spać.
      Lenie znowu śnił się koszmar. Śniło jej się że stoi na skraju urwiska a za nią biegnie armia orków. Na jej czele stał jedne z magów kręgu,  Issgrim. Był najlepszym orkowym czarodziejem. Dziewczyna obejrzała się, lecz to co zauważyła, zmusiła ją do skoku z urwiska. Widziała ciała martwych przyjaciół oraz książęcego rodzeństwa. Lena nie zginęła mimo skoku z ogromnej wysokości. Jako jedyna przeżyła. W tym też momencie obudziła się z krzykiem. Do jej komnaty przybiegł Seth.
- Coś się stało?- zapytał troskliwie.
- Nie, to tylko koszmar, tylko koszmar...- powiedziała nieco przestraszona dziewczyna.
- Też je miewam. Dobranoc.
- Seth?- chłopak obrócił się- Możesz zostać ze mną?
- Jasne.- chłopak podszedł do łóżka Leny i położył się obok niej. Dziewczyna wtuliła się w niego mocno i starała się zasnąć. Reszta nocy minęła spokojnie.
      Był wczesny ranek, gdy naszych bohaterów obudziła burza, która szalała na zewnątrz. Wszyscy, łącznie z książęcym rodzeństwem spotkali się w auli. Saymon jak zawsze był bez koszulki. Mindy znowu ugięły się nogi na ten widok. Nie wiedzieć czemu chłopak działał na nią jak narkotyk. Saymon przeczesał włosy dłonią.
- Was też obudziła burza?- zapytał a reszta pokiwała znacząco głowami.
- O kur*a mać! Co jest z księżycem?!- krzyknęła przerażona Miranda pokazując na ciało niebieskie, które zalewało się krwią. Po chwili niebo przecięła krwawa błyskawica co znaczyło jedno. Krąg Magów był pełen.

____________________________________________________________________

Na wstępie, pragnę was przeprosić za to że rozdział nie pojawił się wczoraj, ale wracając. Podobał się rozdział czy nie? Wiem, że nie opisałam przebiegu kolacji, ale nie miałam na nią jako takiego pomysłu i wiem też że rozdział jest krótki za co też przepraszam. Czekam na wasze komentarze i przypominam że komentować można również z anonima.
Elfik Elen

3 komentarze:

  1. Podobał się :P ooo i jestem pierwsza. Rozdział fakt krótki, ale mi to nie przeszkadza. JA tez pisze takie. Wiadomo, ze ciężko znaleźć czas na dłuższe. Nie mogę doczekać się następnego :) dodawaj prędziutko
    Aqua

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie musisz przecież opisywać wszystkiego ;)
    Mindy podbija moje serce jeszcze bardziej :D
    Ooo, Krąg Magów, świetnie! :D
    Genialne opisy :)

    Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Oho. Zaczyna się! Może jednak sen Leny był prawdziwy :O? Dobra historia z tymi magami, a Lycanee mnie przeraziła XDDD. Już myślałam, że opieprzy nie tylko swoje dzieci mwahhaa. Seth jest słodki *sniff sniff*. Czekam na następny rozdział. Jestem cholernie ciekawa co się teraz wydarzy *___* krwawa masakraaaa!

    OdpowiedzUsuń