Nasi milusińscy weszli w zachodni korytarz. Niestety było w nim tak ciemno że widzenie czegokolwiek było nie lada wyczynem. Luke chcąc pomóc wziął do jednej ręki jedną z pochodni a drugą namalował pewien symbol mówiąc:
- Płomienny dotyk. Po rzuceniu zaklęcia młody czarodziej drugą ręką dotkną trzon pochodni, który po chwili zapłoną. Od tej pory mieli źródło światła. Idąc przed siebie zauważyli jak coś się ruszyło, a raczej przebiegło daleko przed nimi. Lena podniosła nieco swoją laskę i uderzyła jej końcem o ziemię. Zamroziła dwóch szkieletów-łuczników. Kyra zacisnęła rękę na łuku, wyciągnęła strzałę z kołczana i strzeliła w jednego z kościanych strzelców. Tak jak myślała, jej broń stworzyła jedną widmową strzałę która poleciała w stronę drugiego wroga. Można rzec że jednym strzałem zabiła przeciwników.
Szli przed siebie przez godzinę. Dotarli do małej sali w której zatrzymali się by odpocząć i coś zjeść. Nagle usłyszeli jak coś się ruszyło w korytarzu obok. Lena podniosła gruby kij z podłogi, podeszła do pochodni brata by go zapalić i poszła sprawdzić dziwne odgłosy.
- A więc Luke, muszę o coś ciebie zapytać...
- Wal śmiało. Odpowiem na wszystkie twoje pytania.- nastolatkowie się nieco zarumienili.
- Jak to się stało że zginęliście?- chłopaka nieco zamurowało gdy usłyszał pytanie przyjaciółki, lecz zebrał się do kupy i odpowiedział na jej pytanie.
- Stało się to w dziwny sposób. Podczas Wojny gdy wszyscy walczyli nam kazano się wycofać i biec do starego domu w którym mieliśmy przeczekać całą tą bitwę. W połowie drogi zjawiła się postać w kapturze i zaczęła iść razem z nami. Myśleliśmy że jest to jedna z osób której też kazano uciekać by się ukryć. I na nasze nieszczęście nie była to niewinna osóbka lecz płatny zabójca. Najpierw zabił Lenę.- po tych słowach w jego oczach pojawiły się łzy- Zrobił to z taką brutalnością o której nie miałem pojęcia. Cisnąłem w jego kierunku kulę ognia ale chybiłem. Zbliżył się do mnie. Odepchną mocno w stronę ściany skalnej i przycisną z ogromną siłą. Nie miałem jak się bronić. Następnie wyją sztylet z kieszeni i najwyraźniej zabił mnie nim.- spuścił głowę i zaczął płakać. Kyra słysząc to wszystko o czym mówił, przytuliła się do niego bardzo czule. Chłopak podniósł głowę i spojrzeli sobie głęboko w oczy. Po chwili nastolatka przybliżyła głowę do głowy przyjaciela i pocałowała w usta. Luke odwzajemnił pocałunek. Kyra zarzuciła mi ręce na szyję a on objął ją w pasie. W tym samym momencie przyszła Lena.
- Oj przepraszam.- była bardzo zadowolona z tej całej sytuacji. Nastolatkowie przestali się całować, spojrzeli na siebie i zaśmiali się a Lena razem z nimi, po czym kontynuowała.
- Wiem że od dawna o tym marzyliście ale musimy iść dalej. Ktoś nas śledzi.- po tych słowach pokazała im zakrwawiony, zardzewiały miecz.
- Ale to nie twoja...- zapytał niepewnie Luke po czym wstał razem z Kyrą.
- Nie to nie moja krew, lecz jest świeża. Możliwe że któryś z naszych przyjaciół został ugodzony tym mieczem.- nie wiedziała czemu ale w tym momencie pomyślała o Ishtarze.
- Więc masz rację,- wtrąciła się Kyra- Musimy iść dalej.
Po tych słowach Luke podniósł pochodnię i weszli w kolejny korytarz.
Druga grupa
Idąc wschodnim korytarzem, który był dobrze oświetlony, Ishtarowi nie dawała spokoju jedna myśl: czy Lena jest cała i zdrowa. Skręcili wchodząc w kolejny korytarz i zauważyli jak coś ogromnego zbliża się do nich w szybkim tempie.
- Ognisty demon!- krzykną Michael a na jego słowa Ishtar wraz z Alistarem wyciągnęli swoje miecze z pokrowców. Stwór był już naprawdę blisko aż nagle padł martwy na ziemię. Miranda zabiła go jednym ze swoich Księżycowych Noży. Podeszła do zwłok i wyciągnęła broń, wycierając krew wroga o jego skórę.
- No co? Ktoś musiał go zabić.- mówiąc to uśmiechnęła się szeroko. Wszyscy byli pod wrażeniem umiejętności dziewczyny bowiem trafiła demonowi prosto w serce. Poszli dalej, lecz nie chowali już broni. Dotarli do wielkiej sali w której stały mosiężne posągi przypominające wyglądem ludzkie sylwetki.
- One się ruszają!- krzykną Alistar- To pułapka!.- na te słowa posągi zrobiły krok do przodu wyciągając swoje bronie. Rozpoczęła się walka. Na Ishtara napadły trzy, niewielkie posągi przypominające wyglądem krasnoludy. Chłopak poradził sobie bez większych problemów. Do jego brata podeszły cztery wysokie figury. Pokonał trzech bo jednego zabił Michael stojący niedaleko. Zabił go zaklęciem "Kuli światłości". Do Mirandy podeszły dwa posągi. Jednego zabiła nożem do rzucania a jednego zatrutym sztyletem. Niestety zadając ostateczny cios wrogowi sama doznała obrażeń. Figura rzuciła nią o ścianę. Michael podbiegł do dziewczyny. Z torby wyjął jeden za zwojów. Namalował identyczny symbol po czym powiedział:
- Regeneracja.- dziewczyna podniosła się nagle i przytuliła do uzdrowiciela szepcząc do ucha:
- Dziękuje.- chłopak odwzajemnił gest dziewczyny i wstali razem.
- Nie chcę przerywać gołąbeczki- wtrącił się Alistar i wraz z bratem zachichotali- ale musimy iść dalej, jeśli mamy zdążyć na czas.
- Tak masz rację- dziewczyna dała całusa w policzek Michaela a chłopak zarumienił się. Wszyscy czworo poszli dalej.
____________________________________________________________________
Hejka! Co sądzicie o tym? Wiem może i mało się działo, ale zapewniam was że w kolejnym rozdziale pojawi się o wiele więcej akcji, mogę wam to obiecać. A więc do kolejnego posta!
PS. Komentujcie śmiało! <3