sobota, 25 stycznia 2014
Rozdział 2
Po tym jak Rohen oznajmił ruchem dłoni rodzeństwu aby za nim podążali, przybiegł posłaniec z pilną wiadomością, czego można było się domyślić po jego wyrazie twarzy. Był to średniego wzrostu blondyn o brązowych oczach. Zatrzymał się przed starym magiem i wziął głęboki oddech.
- Mistrzu Rohenie przysyła mnie twój przyjaciel Darius. Tak jak przewidywał, w Dzikiej Przełęczy pojawiły się potwory z czarnej stali. Podobne były one do ogromnych szkieletów.- gdy skończył mówić ponownie zaczerpną powietrza i po chwili dodał od siebie- Musisz niezwłocznie wyruszyć, jeśli chcesz zdążyć przez zmierzchem.
- Istotnie.- odparł starzec, który wyglądał na zamyślonego- Udam się do Dariusa i wraz z nim do Dzikiej Przełęczy. Ty zaś mój drogi zaprowadź tych dwoje- wskazał na Lenę i Luke'a - do Szarogóry, gdyż są naszą ostatnią nadzieją
- Ale Mistrzu, czy jesteś pewien że to ja mam ich tam zaprowadzić?
- Jak na moje oko to nie ma tu nikogo więcej, kto zna drogę do Twierdzy.- odpowiedział radośnie a następnie odwrócił się do rodzeństwa.
- Wy zaś gdy dotrzecie do celu, szukajcie mojego starego znajomego Setariusa, jest on władcą Twierdzy, a także wręczcie mu ten list.- po chwili wyciągną kopertę i dał ją Lenie.
- No dobra! To nie traćmy czasu i chodźmy do tej Szarogóry.- odparł z lekkim znudzeniem Luke.
Gdy nastolatkowie już wyruszyli do Twierdzy, Rohen powiedział sam do siebie:
- Mam nadzięję że go nie napotkają na swej drodze...- po czym rozpłyną się w powietrzu.
Nastolatkowie idąc w totalnej ciszy, usłyszeli jakieś dziwne mamrotanie zza krzaków niedaleko ich. Gdy posłaniec podszedł sprawdzić co za nimi się kryje, ni stąd ni zowąd wyskoczył na niego goblin. Posłaniec odepchną go z ogromną siłą na ostro zakończoną skałę przed nim a goblin wbił się w nią na wylot. Lena wydała z siebie zduszony okrzyk.
- No co? Miałem dać się zabić dla tego obrzydliwego stworzenia?
- Ale nie musiałeś robić tego w ten sposób!- krzyknęła z wyrzutami dziewczyna.
- Leno, on nie miał wyboru. Musiał to zrobić.- odpowiedział ze spokojem Luke i natychmiastowo zwracając się do posłańca- A jak ty się w ogóle nazywasz?
- Michael.
- Ładne imię- odparła po chwili ciszy Lena
- Heh, dziękuje ale jeśli mamy zdążyć tam na czas, to musimy iść dalej.
Nastolatkowie ruszyli dalej.
Podróż trwała dość długo a oni nie byli jeszcze w połowie drogi. Idąc tak zauważyli przed sobą stojącą postać w kapturze, który zasłaniał całą twarz. Po chwili zakapturzony zamroził Lenę i Luke'a jednym ruchem i zwrócił się do Michaela.
- Czy starzec odszedł?
- Tak panie, wyruszył ku Dzikiej Przełęczy.
- Tak, tak, już stamtąd nie powróci.- mówiąc to zaśmiał się przeraźliwie.
________________________________________________________________________
I jak? Podobał się kolejny rozdział? Starałam się aby pod koniec miał wyraz tajemniczości. Udało mi się to czy nie? Czekam na szczere komentarze <3
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Hej :)
OdpowiedzUsuńWpadłam tutaj po poleceniu Cię na FB i...
Razi mnie jedna rzecz, ale to bardzo.
Pisze się "wyciągnął", a nie "wyciągną".
Rozumiem, sama piszę, że mogą się pojawiać literówki, przecinki nie w tych miejscach, ale odmiana czasownika w czasach i przez osoby jest bardzo ważna! Już na kilku innych blogach zauważyłam tego typu błąd.
Nie podoba mi się także jeden fragment: "Idąc tak zauważyli przed sobą stojącą postać w kapturze, który zasłaniał całą twarz. Po chwili zakapturzony zamroził Lenę i Luke'a jednym ruchem i zwrócił się do Michaela".
Szli, rozumiem, ale to nie planowali go wyminąć, nie zauważyli ruchów dłoni, świadczących o rzucaniu czarów? Jak dla mnie trochę za proste rozwiązanie.
Kończy się, tak jak planowałaś, tajemniczo, tak więc pomykam do kolejnego rozdziału.
Pozdrawiam :)