sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 14

   Pierwsza grupa:
  Luke, Lena i Kyra weszli w bardzo długi i kręty korytarz. Pochodnia Luke'a powoli gasła a nastolatkowie nie mieli innej gałęzi czy kawałka drewna który mogli zapalić. Nasuną się pomysł stworzenia kuli ognia oświetlającej drogę lecz dziewczyny protestowały mówiąc że tak silne światło przyciągnie różne potwory.
  Nagle usłyszeli dziwne odgłosy niedaleko ich. Chyba było ich dużo bo im dalej nasi bohaterowie szli tym bardziej zwiększał się huk. W pewnym momencie Lena odwróciła się a to co ujrzała, przeraziło ją tak że zastygła jak figura.
- Szkielety! Dużo szkieletów!- wydała z siebie zduszony okrzyk.
- Osz cholera!- krzyknęła Kyra chwytając przyjaciółkę za rękę.
- Za mną!- powiedział donośnie Luke po czym dziewczyny pobiegły za nim a szkielety za grupką nastolatków. Schowali się w małym i ciasnym pomieszczeniu. Szkielety, głupie jak zwykle, pobiegły przed siebie.
- To co robimy?- zapytała niepewnie Lena.
- Walczymy!- powiedzieli nieco głośniej i razem Luke i Kyra, uśmiechając się do siebie.
- Czy was już do reszty pogrzało?!
- No mnie na pewno.- chłopak mówiąc to zachichotał a towarzyszki wraz z nim.
- Ale jak to sobie wyobrażacie?! Ich jest z trzystu a nas tylko troje!
- Mamy bronie, macie moce magiczne, jednym słowem musi nam się udać.- powiedziała z powagą Kyra.
- Ale najpierw ustalmy jakiś plan działania.- stwierdził Luke z dziwnym wyrazem twarzy. Wyglądał jakby się bał i jednocześnie czuł satysfakcję czy coś w tym rodzaju.- Lena, ty mas moc lodu więc znasz jakieś zaklęcia masowego unieruchamiania czy coś takiego, prawda?
  Dziewczyna zaczęła szukać zwoju w torbie. Po chwili wyjęła go i powiedziała:
- Tak. Zaklęcie "Masowe zamrożenie" się przyda a w połączeniu z mocą berła to... nie ruszą się przez jakieś 10 minut.- na jej twarzy pojawił się tak śmieszny uśmiech że reszta nie wytrzymała i zaśmiała się tak głośno że w całym korytarzy było słychać echo.
- Okej. Ty ich zamrozisz i co?
- Wtedy razem z moim braciszkiem rzucimy zaklęcia masowego rażenia. Znaczy oj "ognistą burzę" a ja "zamieć śnieżną"
- A ja co mam robić?- zapytała z wyrzutami łuczniczka.
- Ty moja droga będziesz strzelała w tych których nasze zaklęcia nie dosięgną. 
- Aha. To mi się podoba. Ale co jeśli nasz plan nie wyjdzie?
- Wtedy- powiedział nieco zakłopotany Luke- wtedy... no nie wiem! Pójdziemy na żywioł!
- Ha! To mi się podoba. Nareszcie mój nieokrzesany brat powrócił- powiedziała z uśmiechem Lena
- To co? Idziemy czy będziemy tu siedzieć jak uchodźcy? 
- Idziemy, idziemy.
   Na te słowa wszyscy troje wyszli z pomieszczenia i weszli w korytarz kierując się ku armii szkieletów. Trzystu na trzech, to jest coś ale jak zawsze nasi bohaterowie nie myśleli o konsekwencjach ich zachowania.
Lena namalowała symbol i otwartą dłonią wskazała na miejsce w której znajdowali się wrogowie.
- Masowe zamrożenie!- krzyknęła głośno a szkielety chcąc się obrócić porosły grubym kożuchem lodu.
- To teraz czas na pokaz naszych możliwości.
Luke i Lena złapali się za rękę a drugimi malowali symbole zaklęcia.
- Ognista Burza!
- Zamieć Śnieżna!
   Lecz zamiast lecących z góry kul zabijających szkielety pojawiła się mgła. Z racji tego że była nieco cieplejsza niż zwykle, lód zaczął pękać a wrogowie nastolatków zaczęli się poruszać. Kyra natychmiast zaczęła strzelać.
- Co to miało być do cholery?!- zapytali samych siebie z wyrzutami.
- Spróbujcie jeszcze raz, ale teraz nie trzymając się za dłonie.
Rodzeństwo natychmiast wykonało polecenie łuczniczki. Stało się tak jak miało się stać. Z góry zaczęły lecieć grudy śniegu w towarzystwie ognistych kul. Rozbijały się o ziemię zabijając każdego wroga. Każdego oprócz oddziału strzelców. Lena widząc to namalowała szybko symbol zaklęcia ochronnego po czym krzyknęła:
- Osłona Lodowego Smoka!- przed nimi pojawiła się tarcza która po chwili zamieniła się w lodową ścianę. Nastolatkowie mieli czas na przemyślenie kolejnego posunięcia...
- Dobra. Skoro nasze masowe zaklęcia możemy rzucić dopiero za 5 minut, trzeba wymyślić coś innego.
- Jak to 5 minut?!- zapytała z niedowierzaniem Kyra.
- Każde zaklęcie masowe ma ograniczenie czasowe przed kolejnym jego użyciem. Zwykle jest to 5-10 minut...- tłumaczyła Lena.
- Nigdy nie pojmę tych zasad magii. Są porąbane!
- No trochę są. Ale do rzeczy, ja przywołam ogniste duchy tym berłem a Lena, zamrozisz ich ok? Są niedaleko więc może twoja broń ich zamrozi... A ty Kyra po prostu rób co umiesz najlepiej, strzelaj w nich!
   Jak powiedział tak zrobili. Udało się. Szkielety pokonane a nastolatkowie cali i zdrowi.
- No to szybko do ostatniego korytarza!- rzucił Luke po czym pobiegli w stronę ostatniego korytarza. Był już bardziej oświetlony.

   Druga grupa: 
 - Jeszcze raz, wielkie dzięki Michael.- powtarzała Miranda
- Nie ma za co. To był mój obowiązek uzdrowić cię.- chłopak uśmiechną się.
  Byli coraz bliżej ostatniego korytarza, w którym mieli spotkać przyjaciół, gdy nagle usłyszeli głośnie syczenie.
- Co to węże?- zapytał bez zastanowienia Alistar.
- No tak węże. Bazyliszki idioto!- powiedział zdenerwowany Ishtar, bowiem pokłócili się po drodze o Lenę. Straszy brat wypytywał młodszego o dziewczynę i czy chodzą ze sobą.
- Może nie idioto, smarkaczu!
- Może nie smarkaczu, idioto!
- Do jasnej cholery skończycie?!- wydarła się Miranda.- Pragnę przypomnieć że mamy test do skończenia i jakieś zadanie do wykonania o którym nic nie wiemy. Na domiar złego bazyliszki nas gonią, nasi przyjaciele są cholera wie gdzie a wy drzecie koty o Lenę? Na serio? To ich sprawa czy są ze sobą czy nie a nam nic do tego! Dotarło? Dotarło!?!
- Dotarło, mamo.- bracia powiedzieli  to z uśmiechem na twarzach.
- No ja was rozszarpię!- zaczęła się zbliżać do Alistara i Ishtara- Lepiej proście Bogów abym wytrzymała z wami bo nie ręczę za siebie!
- Kur** cisza!- rykną Michael. Wszyscy postawili oczy bo nigdy nie słyszeli aby chłopak aż tak przeklinał. Byli bardzo zdziwieni.- No skoro już jesteście cicho to może skupmy się na tych stworach przed nami.
  Po tych słowach wskazał na bazyliszki stojące niedaleko ich. Bracia wyjęli miecze z pokrowców, Miranda przygotowała noże do rzucania a Michael zaczął szukać czegoś w torbie. Bazyliszki rzuciły się na ich.
  Rozpoczęła się walka. Na całe szczęście nic się nikomu nie stało a bazyliszki padłu trupem. Było ich siedem więc poszło szybko.
- No to po sprawie. Idziemy dalej.- powiedział Alistar stawiając krok do przodu.
- Nie myślisz że to było za proste?- zapytał go młodszy brat.
- Nie za bardzo mnie to interesuje. Ważne że padłu tak?
- No dobra. Niech ci będzie nie chce się kłócić.
- Mądry chłopiec. To co idziemy?
- Idziemy.- powiedzieli razem Michael i Miranda, po czym weszli do ostatniego korytarza.

_____________________________________________________________________________

 I co myślicie o tym rozdziale? Powinien ukazać się we wtorek ale z powodu braki neta nie miałam możliwości wstawienia go szybciej. Mam nadzieję że się podoba. A i mogę zagwarantować że w kolejnym rozdziale pojawi się dużo akcji i ktoś ucierpi w ostatecznej walce w kryptach. Domyślacie się kto?
 Jeśli tak to piszcie mi w komentarzach wasze przemyślenia.
PS. Dzisiaj dodam wszystkie zaległe rozdziały (czyli jeszcze dwa)
 

 

1 komentarz:

  1. Przecinki!!!
    Przeklinający Micheal, o bogowie! :D
    Braci pokłócili się o Lenę, whoa.
    Dobre opisy walki, choć wolałabym dłuższe ;)

    Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń