- Za późno, moi mili. Wasz przyjaciel należy do mnie.
- Jak to do mnie? I co to jest?- zapytał niepewnie Seth.
- To jest jedna ze Zbuntowanych Driad jak się nie mylę.- zaczęła Miranda- I mówiąc że Luke "należy do niej" ma na myśli że użyła jednego ze swoich zaklęć i biedak jest pod jej kontrolą.
- Cholera to nie dobrze.- powiedziała Lena. Nastała chwila ciszy. Driada zbliżyła się do Ishtara.
- Czuję że coś cie trapi młodzieńcze... Chodzi tu o dziewczynę prawda?- pytała a chłopak jedynie potakiwał- Mogę ci pomóc jeśli chcesz, lecz będziesz musiał się przyłączyć do mnie.
- Ishtar nie daj się zwieść. Ona kłamie.- krzyknęła Lena.
- Ty kłamałaś że mnie kochasz, wiec nie oceniaj ludzi, a raczej innych- poprawił się spoglądając na uśmiechniętą Driadę- bo sama nie jesteś lepsza...
- Ale...
- Żadne ale. Jesteś zwykłym kłamcą. Przyłączam się do ciebie.- spojrzał na kobietę owiniętą liśćmi i poszedł do stojącego już obok drzewa Luke'a. Gdy tylko pnącza rozluźniły się Kyra pobiegła do przyjaciół.
- Apparare!- krzyknęła stając obok Michaela. Po chwili w jej dłoni pojawił się łuk, a na plecach kołczan.
- Ooo... Łuczniczka... jak miło. Fajna z was grupka, szkoda tylko że... długo nie pożyjecie!- ostatnie słowa krzyknęła a po chwili wezwała pnącza które leciały w kierunku nastolatków. Lena nie czekała długi i od razu namalowała symbol zaklęcia.
- Lodowa Zasłona!- przed nimi pojawiła się lodowa aura która skutecznie chroniła przed pnączami.
- Myślicie że to wam pomoże? Ta wasza nędzna magia?! Ha! Luke, chodź tu!- Driada wskazała palcem na czarodzieja ognia który podszedł do niej jak posłuszny pies.- A teraz zrób coś żeby ta osłona zniknęła.
- Tak jest, o najpiękniejsza.- słysząc to kobieta zarumieniła się a Kyra zrobiła się czerwona jak burak.
- Luke, proszę nie!- błagała go Lena, lecz to było na nic, bowiem chłopak nie zwracał uwagi na to co mówią inni. Słuchał tylko swojej pani. Chłopak namalował symbol zaklęcia i powiedział
- Oddech płomieni!- z jego dłoni wydobył się ogień, który skutecznie niszczył barierę wyczarowaną przez jego siostrę. W tym samym czasie, Kyra zacisnęła dłoń w której trzymała łuk, wyciągnęła strzałę mówiąc:
- Sama się o to prosiłaś, nędzna łajzo! I proszę, wybacz mi Luke.- nałożyła strzałę na cięciwę łuku celując we wroga. Puściła ją. Tak jak myślała, trafiła Driadę prosto w dłoń lecz łuk wyczarował jeszcze jedną, widmową strzałę która poleciała w kierunku młodego czarodzieja ognia. Na całe szczęście chybiła. Kyra odetchnęła z ulgą.
Niestety, zaklęcie ochronne Leny przestało działać. Ogień stworzony przez jej brata znikł lecz pnącza Driady leciały prosto na nich. W tym samym momencie Seth potrząsną się i wyciągną prawą rękę przed siebie. Po raz pierwszy użył jednej ze swoich zdolności. Pnącza zatrzymała niewidzialna siła którą przywołał czternastolatek. Sam nie mógł uwierzyć w to co właśnie zrobił. Reszta oniemiała z wrażenia, lecz na zachwyt i radość nie było czasu. Chłopak powoli tracił siły magiczne i przerwał zaklęcie a pnącza padły tuż przed twarzami naszych bohaterów. Teraz wszyscy razem odetchnęli z ulgą.
- Coście zrobili z moimi pnączami! Niegodziwcy zapłacicie mi za to!- ostatnie słowa Driada wypowiedziała z wielką wściekłością. Wyciągnęła ręce w górę a z ziemi wyrosły grube korzenie. Rękoma skierowała je w kierunku nastolatków ustawionych w półkrąg. Nasi bohaterowie przybrali pozycje bojowe. Gdy korzenie były niemalże przed ich twarzami, Seth ponownie wyciągną rękę i skierował w stronę korzeni. Było tak samo jak z pnączami, stanęły w miejscu a raczej zawisły w powietrzu. Następnie obrócił dłonią a korzenie Driady rzuciły się na nią. Wszyscy byli w szoku zdolności chłopaka. Wrogie zaklęcie trafiło kobietę obwijając ją i wracając pod ziemię. W ostatniej chwili wrogowi naszych bohaterów udało się wydostać z objęć korzeni.
- Wy... wy... popaprańcy?! Myślicie że moja moc coś mi zrobi?!
- No właściwie to tak- zaczął Alistar- Twoje korzenie prawie zaciągnęły cię pod ziemie...
- Pożałujecie że w ogóle się urodziliście.- oczy kobiety zaczęły świecić na zielono a okoliczne drzewa (których było od groma) ożywały. Widząc to Kyra ponownie wyciągnęła strzałę z kołczanu, założyła na cięciwę i strzeliła. Tym razem trafiła by prosto w głowę, gdyby nie osłona która pojawiła się dookoła Driady.
- Na serio??- zapytała znudzona i zawiedziona. W tym samym momencie Luke jakby się ockną i wstał z ziemi. Podszedł do wroga i szepną coś do ucha po czym namalował symbol zaklęcia.
- Wybuch ognia!- odwrócił się, podszedł do Ishtara, chwycił go za rękę i poszedł razem z nim w kierunku przyjaciół. Lena uśmiechnęła się do brata wiedząc co ten czar potrafi zrobić. Driada zaczęła płonąć a po chwili wybuchła. Efekt nie był jakiś super zadowalający ale na całe szczęście jej głowa oderwała się od reszty ciała. Drzewa, które ożywiała, znowu stanęły w miejscu. Lena spojrzała oskarżycielsko na Ishatra i podeszła do stojącego za niej Setha.
- Jak to zrobiłeś że te pnącza i korzenie ciebie słuchały?
- Nie mam pojęcia. Po prostu coś mi podpowiadało żeby właśnie tak postąpić.
- Dzięki tobie te korzenie nas nie udusiły. Wielkie dzięki.- powiedział Michael a reszta potaknęła. Wszyscy z wyjątkiem Ishtara który patrzył na chłopaka wzrokiem zabójcy.
- A i Lena, proszę cię... Porozmawiaj z nim jeszcze raz. On naprawdę cię kocha.- Seth pokazał palcem na Ishtara.
- Nie mamy o czym.- powiedziała głośno- Dał mi do zrozumienia co o mnie myśli.
- Twój wybór.
- Ej dobra, może już wracamy do pensjonatu?- zapytał Luke.
- Dobry pomysł. A my mamy ze sobą do pogadania...- powiedział Alistar spoglądając na jego młodszego brata. Cała ósemka ruszyła do pensjonatu. Gdy tylko tam dotarli każdy poszedł do swojego pokoju, lecz Alistar i Ishtar zatrzymali się przed drzwiami ich pokoju. Było słychać jak się kłócą. Nikt nie chciał ingerować w tą wymianę słów pomiędzy brami. Po kilku minutach wrócili do pokoju, wyraźnie spokojniejsi.
- To może oznajmisz reszcie co zamierzasz zrobić?- zaproponował Alistar.
- Zamierzam przeprosić Setha i Lenę za moje dzisiejsze odpały.- powiedział smutnym głosem.
- Kogo jak kogo ale Setha to by się przydało przeprosić za to że próbowałeś go utopić a potem udusić... Bogowie, człowieku! To że nie przypadł ci do gustu to nie znaczy ze możesz go usiłować zabić do cholery jasnej no!- wybuchł Luke.
- A ty co jego adwokat?- zapytał Ishtar z łobuzerskim uśmiechem.
- No weźcie mnie trzymajcie bo mu przywalę!- oburzył się nastolatek- Pamiętaj, jeszcze jedna taka akcja a masz przestarne gościu- po chwili dorzucił ostrzegawczo.
- Dobra, dobra rozumiem. Jutro go przeproszę ok?
- Dobra. A teraz kładźmy się spać.- zaproponował Michael a reszta wykonała jego polecenie. Zasnęli jak zabici.
Jedynie Seth nie mógł zasnąć z powodu dzisiejszej walki w lesie. Po chwili wpadł na genialny pomysł. Na swoim stoliku postawił duży kamień. Wyciągnął prawą rękę i pomyślał o tym samym o czym myślał w lesie. Skupił się i po chwili kamień uniósł się. Chłopak był tak zadowolony aż zaśmiał się bardzo donośnie. Po chwili do jego pokoju wparowali Luke i Lena. Nastolatek nie mógł się skupić i opuścił kamień.
- Coś się stało?- zapytała z troską dziewczyna.
- Nie! To znaczy tak! Eh... siadajcie, pokaże wam coś.- powiedział a rodzeństwo usiadło koło niego na łóżku. Seth zrobił to samo co chwilę wcześniej, czyli skupił się na kamieniu który po chwili uniósł się. Nastolatkowie byli w szoku.
- Przecież to telekineza!- powiedział zdziwiony Luke.
- Na to wygląda.- podała jego siostra.- Czyli wiemy jaką masz moc. Jeszcze trzeba odkryć drugą i będziesz gotowy do jej praktykowania. Tylko będzie potrzebny nauczyciel tej sztuki magicznej. W Szarogórze nie ma telekinetyków. A może ta nasza stara znajoma, jak ona... Carrie tak?- zapytała brata.
- Teraz nazywa się Mindy. Zmieniła imię po tym zajściu na balu. Eh.. nie fajna historia. Mam nadzieję że da się z nią jakoś skontaktować.
- A kim ona jest?- zapytał Seth.
- Nasza stara przyjaciółka i była dziewczyna Luke'a. Jako jedynej z Szarogóry udało się opanować do perfekcji tą zdolność.
- Czekajcie, Mindy... Chodzi wam o Mindy Macready?
- No. Znasz ją?- zapytali oboje.
- Chodzi ze mną do tej samej szkoły. Jest... niebezpieczna... boję się jej.
- A wiesz gdzie mieszka?- zapytała z nadzieją w głosie Lena.
- Każdy wie!
- Więc mamy na jutro kolejne zadanie. Odnaleźć Mindy i poprosić o trenowanie cię.
- Boże! Każdy tylko nie ona! Proszę was, proszę, proszę, proszę, proszęęęę!- Seth upadł na kolana i błagał rodzeństwo.
- Już za późno. Jutro zaprowadzisz nas do jej domu.- powiedział Luke z uśmiechem jak banan.
- Niech wam będzie. Ale jeśli znajdziecie mnie martwego pod moim łóżkiem o nie moja wina, tylko tej wiedźmy...
- Nie przesadzaj. Ona jest fajna, tylko ma trudny... charakter?- Lena powiedziała to takim głosem jakby chciała przekonać sama siebie.
- Czyli postanowione. Jutro po śniadaniu idziemy we trójkę do Mindy.- powiedział Luke wychodząc z pokoju przyjaciela. Lena pożegnała się z Sethem i wyszła za bratem. Teraz chłopak miał dwa powody, przed które nie mógł spać. Jednym była wiedza o tym że musi odkryć jego drugą moc a drugim spotkanie z Mindy, której naprawdę się bał. Lecz mimo myśli o nadchodzącym dniu zasnął jak niemowlę.
Była 8.00. Luke i Lena zapukali do pokoju Setha, który kończył się ubierać. Wyszedł z pokoju i we trójkę poszli na śniadanie. Zjedli co mieli zjeść i wyszli z pensjonatu. Przeszli przez leśną ścieżkę i doszli do chodnika na którym spotkali Mindy. Setha przeszły ciarki na widok jego prześladowcy.
- Osz cholera! Luke i Lena!- zawołała radośnie dziewczyna. Miała długie blond włosy i niebieskie oczy. Była średniego wzrostu.
- Carrie, znaczy Mindy!- zawołali jednocześnie.- Tyle lat! Co u ciebie?
- Ah... dużo się zmieniło. Ale to nie miejsce na rozmowy. Chodźcie, pójdziemy do mnie. Tam możemy pogadać.- cała trójka podążała za Mindy do jej domu.
_____________________________________________________________________
Rozdział pisany na szybko więc proszę o wyrozumiałość. Żadną nowością nie będzie to że zapytam was czy się podobał. Mam nadzieję że tak. Jak myślicie, czy Mindy zgodzi się trenować Setha, czy odeśle z kwitkiem swoich dawnych przyjaciół? Czekam na komentarze. <3
Po primo: "oprzeć".
OdpowiedzUsuńSecondo: przecinki.
Więcej uwag nie mam :)
Bardzo dobry opis :) Wyczuwa się emocje bohaterów.
Pisany na szybko, a chyba wyszedł Ci najdłuższy ze wszystkich :) Bardzo mi się podoba.
Już lubię Mindy :D
Czekam na nn ^^
Na razie Mindy nie wydaje się taką złą osobą :D. Co do Ishtara, to dalej chama nie lubię. Zabić go, zabić! No T_____T. Wkurzył mnie podczas tej sytuacji z Driadą, ech! I rozdział mimo, że pisany na szybkiego, to bardzo miły <3. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńhttp://cien-nocy.blogspot.com
Dlaczego Driada ich zaatakowała?
OdpowiedzUsuńJuż wyjaśniam. Każdy magiczny, no prawie każdy, który jest na Ziemi, jest jednym ze sług Magow Kręgu, o których będzie w kolejnej części te właśnie stworzenia mają na celu jak najdłużej zajmować naszych milusinskich aby ich plany się powiodły
Usuń