sobota, 8 lutego 2014

Rozdział 6

     Luke i Kyra siedzieli, owinięci w pnącza, pod drzewem przypominającym wyglądem człowieka. Pierwszą myślą, jaka przyszła im do głowy, było to że drzewo jest Driadą. Tak też było. Stworem, który ich złapał, była Zbuntowana Driada. Przemieniła się w kobietę i podeszła do Luke'a. Popatrzyła mi się prosto w oczy używając zaklęcia zauroczenia. Chłopak próbował opszeć się czarowi lecz jego starania były na nic. Wrogie zaklęcie zadziałało. Od teraz chłopak był jej sługą, przynajmniej do momentu śmierci Driady. Po chwili przybiegła szóstka nastolatków.
- Za późno, moi mili. Wasz przyjaciel należy do mnie.
- Jak to do mnie? I co to jest?- zapytał niepewnie Seth.
- To jest jedna ze Zbuntowanych Driad jak się nie mylę.- zaczęła Miranda- I mówiąc że Luke "należy do niej" ma na myśli że użyła jednego ze swoich zaklęć i biedak jest pod jej kontrolą.
- Cholera to nie dobrze.- powiedziała Lena. Nastała chwila ciszy. Driada zbliżyła się do Ishtara.
- Czuję że coś cie trapi młodzieńcze... Chodzi tu o dziewczynę prawda?- pytała a chłopak jedynie potakiwał- Mogę ci pomóc jeśli chcesz, lecz będziesz musiał się przyłączyć do mnie.
- Ishtar nie daj się zwieść. Ona kłamie.- krzyknęła Lena.
- Ty kłamałaś że mnie kochasz, wiec nie oceniaj ludzi, a raczej innych- poprawił się spoglądając na uśmiechniętą Driadę- bo sama nie jesteś lepsza...
- Ale...
- Żadne ale. Jesteś zwykłym kłamcą. Przyłączam się do ciebie.- spojrzał na kobietę owiniętą liśćmi i poszedł do stojącego już obok drzewa Luke'a. Gdy tylko pnącza rozluźniły się Kyra pobiegła do przyjaciół.
- Apparare!- krzyknęła stając obok Michaela. Po chwili w jej dłoni pojawił się łuk, a na plecach kołczan.
- Ooo... Łuczniczka... jak miło. Fajna z was grupka, szkoda tylko że... długo nie pożyjecie!- ostatnie słowa krzyknęła a po chwili wezwała pnącza które leciały w kierunku nastolatków. Lena nie czekała długi i od razu namalowała symbol zaklęcia.
- Lodowa Zasłona!- przed nimi pojawiła się lodowa aura która skutecznie chroniła przed pnączami.
- Myślicie że to wam pomoże? Ta wasza nędzna magia?! Ha! Luke, chodź tu!- Driada wskazała palcem na czarodzieja ognia który podszedł do niej jak posłuszny pies.- A teraz zrób coś żeby ta osłona zniknęła.
- Tak jest, o najpiękniejsza.- słysząc to kobieta zarumieniła się a Kyra zrobiła się czerwona jak burak.
- Luke, proszę nie!- błagała go Lena, lecz to było na nic, bowiem chłopak nie zwracał uwagi na to co mówią inni. Słuchał tylko swojej pani. Chłopak namalował symbol zaklęcia i powiedział
- Oddech płomieni!- z jego dłoni wydobył się ogień, który skutecznie niszczył barierę wyczarowaną przez jego siostrę. W tym samym czasie, Kyra zacisnęła dłoń w której trzymała łuk, wyciągnęła strzałę mówiąc:
- Sama się o to prosiłaś, nędzna łajzo! I proszę, wybacz mi Luke.- nałożyła strzałę na cięciwę łuku celując we wroga. Puściła ją. Tak jak myślała, trafiła Driadę prosto w dłoń lecz łuk wyczarował jeszcze jedną, widmową strzałę która poleciała w kierunku młodego czarodzieja ognia. Na całe szczęście chybiła. Kyra odetchnęła z ulgą.
      Niestety, zaklęcie ochronne Leny przestało działać. Ogień stworzony przez jej brata znikł lecz pnącza Driady leciały prosto na nich. W tym samym momencie Seth potrząsną się i wyciągną prawą rękę przed siebie. Po raz pierwszy użył jednej ze swoich zdolności. Pnącza zatrzymała niewidzialna siła którą przywołał czternastolatek. Sam nie mógł uwierzyć w to co właśnie zrobił. Reszta oniemiała z wrażenia, lecz na zachwyt i radość nie było czasu. Chłopak powoli tracił siły magiczne i przerwał zaklęcie a pnącza padły tuż przed twarzami naszych bohaterów. Teraz wszyscy razem odetchnęli z ulgą.
- Coście zrobili z moimi pnączami! Niegodziwcy zapłacicie mi za to!- ostatnie słowa Driada wypowiedziała z wielką wściekłością. Wyciągnęła ręce w górę a z ziemi wyrosły grube korzenie. Rękoma skierowała je w kierunku nastolatków ustawionych w półkrąg. Nasi bohaterowie przybrali pozycje bojowe. Gdy korzenie były niemalże przed ich twarzami, Seth ponownie wyciągną rękę i skierował w stronę korzeni. Było tak samo jak z pnączami, stanęły w miejscu a raczej zawisły w powietrzu. Następnie obrócił dłonią a korzenie Driady rzuciły się na nią. Wszyscy byli w szoku zdolności chłopaka. Wrogie zaklęcie trafiło kobietę obwijając ją i wracając pod ziemię. W ostatniej chwili wrogowi naszych bohaterów udało się wydostać z objęć korzeni.
- Wy... wy... popaprańcy?! Myślicie że moja moc coś mi zrobi?!
- No właściwie to tak- zaczął Alistar- Twoje korzenie prawie zaciągnęły cię pod ziemie...
- Pożałujecie że w ogóle się urodziliście.- oczy kobiety zaczęły świecić na zielono a okoliczne drzewa (których było od groma) ożywały. Widząc to Kyra ponownie wyciągnęła strzałę z kołczanu, założyła na cięciwę i strzeliła. Tym razem trafiła by prosto w głowę, gdyby nie osłona która pojawiła się dookoła Driady.
- Na serio??- zapytała znudzona i zawiedziona. W tym samym momencie Luke jakby się ockną i wstał z ziemi. Podszedł do wroga i szepną coś do ucha po czym namalował symbol zaklęcia.
- Wybuch ognia!- odwrócił się, podszedł do Ishtara, chwycił go za rękę i poszedł razem z nim w kierunku przyjaciół. Lena uśmiechnęła się do brata wiedząc co ten czar potrafi zrobić. Driada zaczęła płonąć a po chwili wybuchła. Efekt nie był jakiś super zadowalający ale na całe szczęście jej głowa oderwała się od reszty ciała. Drzewa, które ożywiała, znowu stanęły w miejscu. Lena spojrzała oskarżycielsko na Ishatra i podeszła do stojącego za niej Setha.
- Jak to zrobiłeś że te pnącza i korzenie ciebie słuchały?
- Nie mam pojęcia. Po prostu coś mi podpowiadało żeby właśnie tak postąpić.
- Dzięki tobie te korzenie nas nie udusiły. Wielkie dzięki.- powiedział Michael a reszta potaknęła. Wszyscy z wyjątkiem Ishtara który patrzył na chłopaka wzrokiem zabójcy.
- A i Lena, proszę cię... Porozmawiaj z nim jeszcze raz. On naprawdę cię kocha.- Seth pokazał palcem na Ishtara.
- Nie mamy o czym.- powiedziała głośno- Dał mi do zrozumienia co o mnie myśli.
- Twój wybór.
- Ej dobra, może już wracamy do pensjonatu?- zapytał Luke.
- Dobry pomysł. A my mamy ze sobą do pogadania...- powiedział Alistar spoglądając na jego młodszego brata. Cała ósemka ruszyła do pensjonatu. Gdy tylko tam dotarli każdy poszedł do swojego pokoju, lecz Alistar i Ishtar zatrzymali się przed drzwiami ich pokoju. Było słychać jak się kłócą. Nikt nie chciał ingerować w tą wymianę słów pomiędzy brami. Po kilku minutach wrócili do pokoju, wyraźnie spokojniejsi.
- To może oznajmisz reszcie co zamierzasz zrobić?- zaproponował Alistar.
- Zamierzam przeprosić Setha i Lenę za moje dzisiejsze odpały.- powiedział smutnym głosem.
- Kogo jak kogo ale Setha to by się przydało przeprosić za to że próbowałeś go utopić a potem udusić... Bogowie, człowieku! To że nie przypadł ci do gustu to nie znaczy ze możesz go usiłować zabić do cholery jasnej no!- wybuchł Luke.
- A ty co jego adwokat?- zapytał Ishtar z łobuzerskim uśmiechem.
- No weźcie mnie trzymajcie bo mu przywalę!- oburzył się nastolatek- Pamiętaj, jeszcze jedna taka akcja a masz przestarne gościu- po chwili dorzucił ostrzegawczo.
- Dobra, dobra rozumiem. Jutro go przeproszę ok?
- Dobra. A teraz kładźmy się spać.- zaproponował Michael a reszta wykonała jego polecenie. Zasnęli jak zabici.
     Jedynie Seth nie mógł zasnąć z powodu dzisiejszej walki w lesie. Po chwili wpadł na genialny pomysł. Na swoim stoliku postawił duży kamień. Wyciągnął prawą rękę i pomyślał o tym samym o czym myślał w lesie. Skupił się i po chwili kamień uniósł się. Chłopak był tak zadowolony aż zaśmiał się bardzo donośnie. Po chwili do jego pokoju wparowali Luke i Lena. Nastolatek nie mógł się skupić i opuścił kamień.
- Coś się stało?- zapytała z troską dziewczyna.
- Nie! To znaczy tak! Eh... siadajcie, pokaże wam coś.- powiedział a rodzeństwo usiadło koło niego na łóżku. Seth zrobił to samo co chwilę wcześniej, czyli skupił się na kamieniu który po chwili uniósł się. Nastolatkowie byli w szoku.
- Przecież to telekineza!- powiedział zdziwiony Luke.
- Na to wygląda.- podała jego siostra.- Czyli wiemy jaką masz moc. Jeszcze trzeba odkryć drugą i będziesz gotowy do jej praktykowania. Tylko będzie potrzebny nauczyciel tej sztuki magicznej. W Szarogórze nie ma telekinetyków. A może ta nasza stara znajoma, jak ona... Carrie tak?- zapytała brata.
- Teraz nazywa się Mindy. Zmieniła imię po tym zajściu na balu. Eh.. nie fajna historia. Mam nadzieję że da się z nią jakoś skontaktować.
- A kim ona jest?- zapytał Seth.
- Nasza stara przyjaciółka i była dziewczyna Luke'a. Jako jedynej z Szarogóry udało się opanować do perfekcji tą zdolność.
- Czekajcie, Mindy... Chodzi wam o Mindy Macready?
- No. Znasz ją?- zapytali oboje.
- Chodzi ze mną do tej samej szkoły. Jest... niebezpieczna... boję się jej.
- A wiesz gdzie mieszka?- zapytała z nadzieją w głosie Lena.
- Każdy wie!
- Więc mamy na jutro kolejne zadanie. Odnaleźć Mindy i poprosić o trenowanie cię.
- Boże! Każdy tylko nie ona! Proszę was, proszę, proszę, proszę, proszęęęę!- Seth upadł na kolana i błagał rodzeństwo.
- Już za późno. Jutro zaprowadzisz nas do jej domu.- powiedział Luke z uśmiechem jak banan.
- Niech wam będzie. Ale jeśli znajdziecie mnie martwego pod moim łóżkiem o nie moja wina, tylko tej wiedźmy...
- Nie przesadzaj. Ona jest fajna, tylko ma trudny... charakter?- Lena powiedziała to takim głosem jakby chciała przekonać sama siebie.
- Czyli postanowione. Jutro po śniadaniu idziemy we trójkę do Mindy.- powiedział Luke wychodząc z pokoju przyjaciela. Lena pożegnała się z Sethem i wyszła za bratem. Teraz chłopak miał dwa powody, przed które nie mógł spać. Jednym była wiedza o tym że musi odkryć jego drugą moc a drugim spotkanie z Mindy, której naprawdę się bał. Lecz mimo myśli o nadchodzącym dniu zasnął jak niemowlę.
     Była 8.00. Luke i Lena zapukali do pokoju Setha, który kończył się ubierać. Wyszedł z pokoju i we trójkę poszli na śniadanie. Zjedli co mieli zjeść i wyszli z pensjonatu. Przeszli przez leśną ścieżkę i doszli do chodnika na którym spotkali Mindy. Setha przeszły ciarki na widok jego prześladowcy.
- Osz cholera! Luke i Lena!- zawołała radośnie dziewczyna. Miała długie blond włosy i niebieskie oczy. Była średniego wzrostu.
- Carrie, znaczy Mindy!- zawołali jednocześnie.- Tyle lat! Co u ciebie?
- Ah... dużo się zmieniło. Ale to nie miejsce na rozmowy. Chodźcie, pójdziemy do mnie. Tam możemy pogadać.- cała trójka podążała za Mindy do jej domu.

_____________________________________________________________________

Rozdział pisany na szybko więc proszę o wyrozumiałość. Żadną nowością nie będzie to że zapytam was czy się podobał. Mam nadzieję że tak. Jak myślicie, czy Mindy zgodzi się trenować Setha, czy odeśle z kwitkiem swoich dawnych przyjaciół? Czekam na komentarze. <3

4 komentarze:

  1. Po primo: "oprzeć".
    Secondo: przecinki.
    Więcej uwag nie mam :)
    Bardzo dobry opis :) Wyczuwa się emocje bohaterów.
    Pisany na szybko, a chyba wyszedł Ci najdłuższy ze wszystkich :) Bardzo mi się podoba.
    Już lubię Mindy :D

    Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Na razie Mindy nie wydaje się taką złą osobą :D. Co do Ishtara, to dalej chama nie lubię. Zabić go, zabić! No T_____T. Wkurzył mnie podczas tej sytuacji z Driadą, ech! I rozdział mimo, że pisany na szybkiego, to bardzo miły <3. Pozdrawiam.
    http://cien-nocy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Dlaczego Driada ich zaatakowała?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już wyjaśniam. Każdy magiczny, no prawie każdy, który jest na Ziemi, jest jednym ze sług Magow Kręgu, o których będzie w kolejnej części te właśnie stworzenia mają na celu jak najdłużej zajmować naszych milusinskich aby ich plany się powiodły

      Usuń